ALMANACH LWOWSKI

"ATENEUM"

1928

Drukiem A.Gojawiczyńskiego
Lwów, Kopernika 20, 1928


SZTUKA LWOWSKA

(str. 229-233)


TOW. PRZYJACIÓŁ SZTUK PIĘKNYCH WE LWOWIE

lipiec — grudzień 1927.

  • Lipiec-sierpień : wystawy indywidualne M. Harasimowicza i A. Klara w Pałacu Sztuki na pl. Targów.
  • Wrzesień : wystawa indyw. Henryka Munda.
  • Październik : „Wystawa jesienna", oraz wystawy indywidualne A. Bunscha i J. Nowotnowej.
  • Listopad : „Jubileuszowa wystawa Związku Artystów Polskich".
  • Grudzień : „Wystawa zimowa" (Kidoń, Lam, Reyzner).

    styczeń — wrzesień 1928.
  • Styczeń : Wystawa zimowa.
  • Luty : Wystawy indywidualne Wł. Krzyżanowskiego, Zygm. Radnickiego, oraz wystawa ogólna.
  • Marzec—kwiecień : Wystawy indywid. Anny Harland-Zajączkowskiej, Jerzego Merkla, Marjana Ruzamskiego, Iwana Trusza.
  • Kwiecień—maj : „Wschód mahometański", wystawa kobierców i innych wyrobów przemysłu artystycznego ze zbiorów lwowskich.
  • Maj—sierpień : „Salon Wiosenny" w Pałacu Sztuki na pl. Targów, wystawy indywidualne, prof. K. Sichulskiego, Gepperta, Komorowskiego, prof. P. Gajewskiego, F. Wygrzywalskiego, A. Markowicza z Krakowa, pośmiertne ś. p. J. Jabłczyńskiego z Warszawy, ś. p. T. Błotnickiego (rzeźby).
  • Wrzesień : „II. Międzynarodowy Salon Fotografji artystycznej w Polsce".

    Dr. KULCZYCKI.

    TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ SZTUK PIĘKNYCH.

    Dziwnie melancholijny nastrój ogarnia Prezesa T-wa Przyjaciół Sztuk Pięknych, kiedy w sześćdziesiątym roku istnienia Towarzystwa ma napisać dla Almanachu coś w rodzaju sprawozdania za ostatni rok działalności. Bo o czem ma napisać? O wystawach, które Towarzystwo urządzało? Tych było tyle, ile miesięcy w roku. O ich poziomie artystycznym pisać mu jest trudno, zadaniem to wszakże krytyków, omawiających każdorazową wystawę. Zresztą prezes musi być bezstronny i nie wolno głośno, nie wypada mu otwarcie opowiadać o swoich sympatjach, upodobaniach artystycznych. Sąd każdy byłby może za wczesny. Nie tu zaś miejsce pisać o tych artystach, którzy wystawiali swoje dzieła w latach ubiegłych. Nazwiska są chlubne, mówią same za siebie. Każdy na swój sposób ocenia i zna: Grottgerów, Matejków, Rodakowskich, Tepów, Godebskich i tylu, tylu innych, którzy w ciągu sześćdziesięciu przeszło lat wystawiali swoje dzieła w Towarzystwie.

    Podobnie tak jak dawniej i w ciągu ubiegłego roku Towarzystwo pozostało wierne swoim celom i zadaniom, wystawiało dzieła artystów najbliższych, bo lwowskich, sprowadzało dla porównania, dla podziwu i poznania dzieła artyst. z in. dzielnic Polski, sięgało do skarbnicy artystycznej bratnich narodów, dawało pole do pokazania swych prac artystom już znanym i uznanym, chętnie szło na rękę artystom młodym, może jeszcze nieznanym, chcącym się pracami swojemi wybić, dążącym do narzucenia publiczności swoich nowych myśli, nowych odczuć, i nowych kierunków. A jednak, jak powiedziałem na początku pewna melancholja musi ogarnąć prezesa. Bo kiedy przegląda już wiekiem nieco i czasem pożółkłe karty dawnych sprawozdań dochodzi do przekonania że tak, jak on jest melancholijnie nastrojony, tak melancholijnie byli nastrojeni wszyscy zaszczytny ten urząd sprawujący jego poprzednicy. Nie chodzi tu naturalnie o artystyczną wartość tej, lub owej wystawy, i nie chodzi o tak modne dziś biadanie nad upadkiem sztuki. Nie chodzi nawet o tak materjalną, a jednak niezmiernie ważną rzecz, jaką są fundusze. Niema mowy o zatargach między Towarzystwem a wystawiającymi, twórczymi artystami. Bo tu we Lwowie pod tym względem panują idealne stosunki. Wszyscy razem i każdy z osobna z artystów i nieartystów, członków Dyrekcji jednym są ożywieni celem, służyć narodowej sztuce, stwarzać duchowe wartości narodowe, podnosić stan kulturalny społeczeństwa. Nie oto chodzi. Chodzi o lokal, w którym się odbywają wystawy. Ma Warszawa swoją Zachętę, ma Kraków swój Pałac Sztuki, a Lwów ? Lwów, to miasto, które setki tysięcy łoży na cele teatru, to miasto niema właściwie lokalu wystawowego. Bo trudno parę pokoików, na drugiem piętrze gmachu Muzeum Przemysłowego położonych, do których dochodzi się ciemnemi, małemi, prawie że wstydliwemi schodkami, gdzie w małych, fatalnie oświetlonych salkach mieszczą się obrazy, nazwać lokalem wystawowym, salonem sztuki. Czy można się w tych warunkach dziwić, że artyści większych obrazów nie chcą w tym lokalu wystawiać ? Czy można się dziwić, że tak rzadko można urządzić wystawę rzeźby ? Czy można się dziwić, że nikt obcy nie wie nawet, że we Lwowie są artyści ? Tak, tak.
    w „twierdzy kultury polskiej na wschodzie", w owej placówce kresowej, która „roztacza promienie światła, pracy i sztuki polskiej" niema niestety miejsca na salon, czy pałac sztuki. No, może miejsce by się znalazło. Brak tylko woli, chęci, umiłowania, a może zrozumienia zadań i celów sztuki.

    Dla ścisłości trzeba jednak dodać, że w roku 1894 został wybudowany na wzgórzu stryjskiem Pałac Sztuki, który w murach swoich w czasie wielkiej Wystawy mieścił wystawę retrospektywnej i współczesnej sztuki, uważaną nietylko przez ówczesne społeczeństwo, ale przez nas dzisiaj jako epokowy wypadek w życiu artystycznem i kulturalnem całego Narodu.

    Wprawdzie Towarzystwo po roku 1894 wystawiało w tym pałacu w letnich miesiącach dzieła sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej, ale wojna częściowo gmach zniszczyła, a wkońcu niektóre czynniki miejskie oddały go na inne, bardziej konkretne cele. Można w nim w jesiennych miesiącach w czasie Targów oglądać płótna, barchany, skóry, meble, fałszywe dywany i w kraju fabrykowane fortepiany. Towarzystwo zaś, niegdyś gospodarz, z dawnego Pałacu Sztuki zostało usunięte na drugi plan i musi rok rocznie, jak skromny lokator, wynajmować sobie za czynszem 1000 zł. na letnie miesiące ten pałac, który zmienił nawet swój napis „artibus et litteris" na „laborem nostrum patriae". A wszak i sztuka jest pracą twórczą, mającą prawo bytu i służącą Ojczyźnie...

    Istnieją wprawdzie uchwały lwowskiej Rady Miejskiej zbudowania Pałacu Sztuki, lecz widocznie do dziś nie mogły być zrealizowane. Stanęły im na przeszkodzie i wojna i inne gwałtowne potrzeby. I oto powody melancholji, oto jest powód dla którego Towarzystwo nie może się rozwinąć tak, jakby tego chciało. Bo wszystko inne mimo dobrej woli członków Towarzystwa, mimo poświęcenia przysłowiowego artystów, mimo dobrej woli miłośników sztuk pięknych zawisłe jest od lokalu. Gdy Towarzystwo będzie miało odpowiedni na cele wystawowe lokal, będzie mogło urządzać i większe i bardziej rozmaite wystawy, a wtedy i publiczności będzie więcej, a to poprawi i stan finansowy Towarzystwa. Błędne to koło więc można rozwiązać tylko jedną, rzeczą, jasnem postawieniem sprawy pałacu sztuki, który powinien mieć i dużo światła i leżeć powinien w centrum miasta. Czy taki lokal jest mieście, trudno mi o tem mówić. Mam przekonanie, że jest, tylko potrzeba, aby odpowiednie czynniki ,,chciały chcieć". Za przeszło sześćdziesiąt lat pracy bezinteresownej, niewspomaganej subwencjami, należy się Towarzystwu odpowiedni pałac sztuki. To, jak powiedziałem, rozwiąże wszystkie inne zagadnienia. Wtedy skończy się melancholja, zacznie się nowe życie.

    PROF. DR. EDMUND BULANDA.

    ZWIĄZEK ARTYSTEK POLSKICH.

    Związek Artystek Polskich istnienie swoje zawdzięcza myśli połączenia wszystkich artystek malarek z pod trzech zaborów Polski. Było to podczas wojny, kiedy Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych zawiesiło chwilowo swoją działalność, a wystawy odbywały się w gmachu Izby Handlowej. Tam to grono artystek lwowskich urządziło swoją pierwszą wystawę, w listopadzie 1917 roku. Wystawa ta obudziła duże zainteresowanie w całem mieście, a poziom jej był znacznie wyższy od wszelkich imprez tego rodzaju, urządzanych dorywczo, z racji wojennych niepokojów. Ilustrowany Katalog, starannie wydany, stanowi miłą pamiątkę dla wszystkich, którzy interesują się sztuką. Przebiegam w pamięci tę dużą salę, trochę mroczną, jak na wystawę obrazów, lecz rozjaśnioną duchem twórczym i żarliwą miłością dla sztuki. Nazwiska znamy wszyscy.

    A więc: p. Zofia Albinowska, ze swojemi wytwornemi kwiatami i studjami z Bretanji, zwracająca uwagę „Dama w żółtej sukni", Heleny Lang, cykl pejzaży z Rabki ze starym kościółkiem Janiny Nowotnowej, prześliczne rysunki piórem K. Rosenfeld, pełne artystycznego temperamentu rzeźby J. Smolkównej, urocza „Marusia" Luny Drexler, wspaniałe akwaforty W. Korzeniowskiej, stylizowane widoki Harland Zajączkowskiej, wytworne pastele M. Dolińskiej i t. d. Wystawa ta staje się zawiązkiem Stowarzyszenia, które przez 10 lat swego istnienia wykazało dużo żywotności i niejednej z malarek lwowskich pomogło do wyrobienia sobie nazwiska.

    Urządzając kilkakrotnie zbiorowe wystawy swych członków, a rokrocznie wystawę gwiazdkową, Związek wytwarzał stały kontakt między artystkami a publicznością, która licznie odwiedzała skromny lokal przy Placu Akademickim 1.

    W ostatnich latach Związek zmienił swój zakres działania. Ciężkie warunki bytu i mały ruch sprzedaży nie pozwalały na częste urządzanie wystaw. Mimo tego Związek nabywa na własność w r. 1925. pracownię przy ul. Batorego 12. i otwiera tam szkołę malarstwa i rzeźby pod kierunkiem pań H. Lang i J. Smolkównej. Szkoła ta dla braku zainteresowania została zwiniętą, a utrzymały się jedynie godziny wieczornych rysunków, gdzie za minimalną opłatą studjować można trzy razy tygodniowo akt. Ponadto pracownia stoi do dyspozycji członków, lub innych artystek, do wynajęcia na dnie lub tygodnie.

    Reasumując to wszystko dochodzimy do przekonania, że Związek zadanie swoje skupienia kobiet-malarek wypełnił w zupełności, a przyczynił się nie mało do ożywienia artystycznej atmosfery Lwowa. Po dziesięciu latach swej działalności może pochlubić się członkami, których nazwiska są znane i cenione także w innych artystycznych środowiskach. Pierwszą prezesową była ś. p. Gabrjela Zaleska, która całem sercem przylgnęła do tego zrzeszenia i starała się o wniesienie ducha szczerej przyjaźni i wzajemnej życzliwości. Ciężka choroba, zakończona przedwczesną śmiercią, zmusiła ją d° zrezygnowania z tej godności; objęła ją p. Zofja Albinowska - Minkiewicz.

    Że Związek istnieje i nie ustaje w swej pracy, mamy w znacznej mierze do zawdzięczenia tej artystce tak pełnej energji i dobrej woli. Sekretarką Związku jest M. Dolińska. Skarbniczką J. Smolkówna. Członkami: Albinowska-Minkiewicz Zofja, Chybińska Marja, Berezowska Julja, Czarnowska Aniela, Dolińska Marja, Drexler Luna, Daniel-Rossowska Stefanja, Korzeniowska Wanda, Komorowska Wanda, Harland - Zajączkowska Anna, Kratochwila - Wi-dymska, Lang Helena, Niedzielska Marja, Nowotnowa Janina, Opolska Marja, Petzoldówna Irena, Petzoldówna Zofja, Podlewska Marja, Reichertówna Janina, Rychter - Janowska Bronisława, Skrochowska - Brożek Zofja, Szyrajew Regina. Dziesięć lat istnienia — to niewiele, lecz bardzo dużo, gdy zważymy jak ciężkie są warunki artystów-malarzy w tem zubożałem mieście i jak znikomą ich ilość w porównaniu z innemi stolicami Polski. Wszystkie przedsięwzięcia, stojące w związku ze sztuką, upadły w bardzo krótkim czasie, a że nasz Związek istnieje jest to dowodem dużej energji i dobrej woli członków, umiejących podporządkować często osobiste sprawy dla jego dobra. Życzyćby należało, aby wszystkie artystki polskie przystąpiły do niego, a wtenczas i dwudziestolecie istnienia będzie zapewnione.

    JANINA NOWOTNOWA.


    Data utworzenia strony: 2007-05-02

  • Powrót
    Licznik