Saganka

Sagan Françoise, właściwie Françoise Quoirez (1935-), francuska pisarka. Debiutancka powieść psychologiczno-obyczajowa Witaj smutku (1954, wydanie polskie 1956) przyniosła jej międzynarodowy rozgłos. Sceptyczny obraz świata mieszczańskiego, dotkniętego kryzysem idei występuje m.in. w powieściach: Pewien uśmiech (1956, wydanie polskie 1957), Wszystkie drogi prowadzą do nieba (1991, wydanie polskie 1992).

Moje wspomnienia o Sagance

Kilka dni temu szukalem kasety z tytulem na lietere "B" i natrafilem na "Bonjour tristesse". Ksiazka na ktorej oparty byl scenariuz tego filmu przyniosla mase wspomnien ktorymi chce sie podzielic, jak dlugo mi moja "dluga" pamiec pozwala. Jak sie okazuje moja pamiec juz "nawalila", bo pomieszalem lata i troche faktow, tak ze napisane oryginalnie wspomnienia okazaly pomieszane. To zmusilo mnie do wycofania ich, zeby ktos mi nie zarzycil tego, do czego sam doszedlem patrzac sie do "WIEM" i widzac daty. Z tego powodu powstaly dwa oddzielne wspomnienia i oto pierwsze z nich: Byl poczatek sopockiego lata A.D. 1956. Czulismy poczatek zapowiadanych zmian w PRLu po strajku u Cegielskiego i nastepujacych potem krwawych wypadkach. To wszystko bylo dla nas zaskoczniem bo myslelismy ze spoleczenstwo sie podporzadkowalo momunistom i ze bedzie bierne. Spoleczenstwo koncentrowalo sie na urzadzonia sobie spokojnego w miare dostatniego zycia i nie mialo czasu ani checi na rebelie. Okazalo sie jednak ze "klasa robotnicza" byla daleka od biernosci i chciala zmian na lepsze.

Jak zwyle w tym okresie przyjezdzal do nas na kilka dni moj przyjaciel Tadzio korzystajac z bliskosci plazy. Ja albo bralem wowczas urlop, albo sie po prostu urywalem idac na jakies spotkanie czy inspekcje, zeby pozniej wrocic do biura "podpisac Liste" co bylo najwazniejsza czynnoscia biurowa. Mialem tez umowione, ze jak by byla jakas "draka", to dzwonili na plaze do znajomej "kabinowej", ktora mnie o telefonie zawiadamiala i ja szybko sie ubieralem i gnalem na dworzec zeby wrocci do biura. To bylo juz po okresie "socjalistycznej dysciplyny pracy", wiec mozna bylo sobie pozwolic, chcoc i w poprzednim okresie byly sposoby zeby sie "wyrwac" latem na plaze.

Poniewaz do naszego mieszkania dokwaterowano nam malzenstwo i naszego przyjaciela, wiec trzeba bylo sie dzielic kuchnia, lazienka i ubikacja, wiec nie bylo warunkow zeby Mama nas karmila - Marysia moja polowoca tez pracowala, choc w roznych godzinach wiec stolowalismy sie na miescie, przewaznie w Restauracji Turystycznej znajdujacej sie na parterze Grand Hotelu, od strony Lazienek Polnocnych. Bylo tam nie drogo i smacznie, problemem bylo dostanie stolika. Doskonala w tym byla Marysia ktora posylalismy "na wabia" i potem sie dosiadalismy ku niezadowoleniu panow, ktorzy mysleli ze podlapali babke.

Ktoregos dnia wychodzac z restauracji podszedl do mnie Lika i szepnal mi ze w Klubie Miedzynarodowej Prasy i Ksiazki na Rokossowskiego mieli dostawe ksiazki Saganki:" Witaj smutku" i poniewaz tam Marysia pracowala, wiec bylem pewien ze nie przegapi i kupi te ksiazke dla nas.

Wowczas Saganka byla bardzo slawna, miala 17 lat i jej powiesci byly rozchwytywane. Dzis trudno mi zrozumiec ze wowczas wydano jej ksiazki w PRLu ktore nie byly "po linii partii", wprost przeciwnie, pokazywaly zycie w wolnym swiecie, tak inne od naszego w "budujacym sie socjalizmie".

Poniewaz nas bylo troje i kazde z nas chciali "natychmiast" przeczytac te ksiazke, wiec postanowilismy czyac na glos po kolei. Musze powiedziec ze nasza wyobraznia byla bardzo aktywna. Nie znalismy ani Riwiery, ani jak tam wyglada zycie, ale sliczne wille z basenami, bezposrednio na plazy, motorowki i amerykanskie kabriolety byly doskonala pozywka dla naszej glodnej wyobrazni.

Trzeba pamietac ze to bylo w czasie, kiedy w Polsce bylo bardzo malo samochodow, amerykanskie, to byly juz albo wraki, albo w posiadaniu zagranicznych placowek. Kabriolet Buicka mial Cyrankiewicz ktory sam prowadzil. Jak widac nie bal sie o zamachy na swoje zycie, bo byl znany ze swego mistrzostwa w plywaniu - politycznym - nie majac tego grubianskiego podejscia jak reszta jego towarzyszy.

Pamietam jak to w letnie niedzielne poranki w kinie obok sopockiego teatru byly pokazy filmow dla czlonkow Klubu Filmowego. Uzyskanie czlonkowstwa nie bylo latwe bo pierwszenstwo mieli plastycy, ktorych w Sopocie bylo sporo, potem inne pochodne grupy zawodowe. Kto mi zalatwil czlonkowstwo, juz nie pamietam, moze Romek, moj brat cioteczny i asystent na WSSP czy Kuba, ktorego zona byla sekretarzem POP Plastykow.

Pokazy byly nieregularne, nie bylo zadnych zawiadomien za wyjatkiem JPP, ale jakos sie dowiadywalismy i zamiast isc na plaze, szlismy na pokazy. Filmy przewaznie byly stare, kilka amerykanskich niezaleznych producentow i pokazujacych negatywne strony kapitalizmu. Pamietam szczegolnie jeden film o stajku w jakiejs kopalni. Jednak dla nas najwazniejsze bylo ogladanie strajkujacych przyjezdzajacych nowymi samochodzmi o ktorych nam sie nawet nie snilo. Potem bylo sporo zlosliwych komentarzy na ten temat i chcielismy ich nasladowac zeby miec takie samochody.

Pytalem sie kilka dni temu znajomych czy pamietaja Saganke i filmy na podstawie jej ksiazek nakrecone, ale nikt oprocz mojej polowicy, ktora znala ja z moich opowiadan, nie mial pojecia kto to taki. Zreszta "tubylcy" koncentruja sie raczej na amerykanskiej i angielskiej literaturze i niewiem czy byly ksiazki Saganki tlumaczone na jezyk angielski, zas 3 znane mi filmy zrobione w Stanach w koncu lat piedziesiatych i poczatku szesdziesiatych dawno ulegly zapomnieniu, mimo ze gwiazdy w nich wystepujace byly slawne, choc, wiekszosc z nich juz odeszla. Niedawno slyszalem czy czytalem ze Jean Seberg miala powiazania z Black Panthers - murzynska grupa terorystyczna - i popelnila samobojstwo.

Piszac te wspomnienia dostalem telefon od corki z okazji zony urodzin. Dzwonila z Cannes gdzie jest na Festiwalu Filmowym i nie mogla sie nadziwic ze ja pisze moje wspomnienia o Sagance. W tej chwili sobie przypomnialem ze Saganka ktora nie miala szczescia w milosci kiedys napisala ze jak sie ma plakac, to lepiej w Jaguar'ze niz w autobusie. Chyba miala racje i jak widac nie byla wielbicielka amerykanskich ani francuskich samochodow.

W 1957 roku przylecialem do Stanow i pierwsze swieta spedzilem na Florydzie w ktorej sie zakochalem. Jednak niema jak to mieszkac pod palmami, kapac sie na wigilie i pojsc na pasterke w samej koszuli z krotkimi rekawami. Postanowilem ze tu sie przeniosle jak na to warunki pozwola. Na wiosne 1958 roku zobaczylem film "Bonjour tristesse". Bardzo mi sie podobal i porownywalem moja wyobraznie z aktualnymi zdieciami z Riwiery. Pozniej ogladalem "Pewien usmiech" i tez robilem te same porownania. Te oba filmy zawsze przypominaja mi mlode lata i pragnienia zobaczenia wielkiego swiata, co mi sie udalo.

Ostatni z jej znanych mi filmow to "Pozegnanie znowu" - moje tlumacznie z Goodbye Again - nie byl mi znany. Ksiazki tej nie czytalem, ale obsada doskonala jak i gra. Grali w nim moi ulubieni aktorzy: Ingrid Bergman, Yves Montand. Natomiast Anthony Perkins pamietalem raczej z horrou, choc trzeba przyznac ze tez doskonaly aktor i szkoda ze tak wczesnie odszedl, tak jak i wiekszosc aktorow grajacych w tych filmach.

W 1975 roku spedzajac z zona wakacje w San Remo objechalismy tez i na sasiadujaca Francuska Riviere, ale juz nie robila takiego wrazenia, jak wowczas w czasie czytania ksiazki w sopockim nadbrzeznym parku, czy tez ogladajac filmy. W nastepnych latach bylem szereg razy na Rivierze, jednak moja milosc do Florydy pozostala i jak przeszedlem na emeryture kupilismy tam dom zeby poczatkowo spedzac zimy, przynajmniej ja, bo zona jeszcze pracowala i tylko dojezdzala by w 1995 roku przeniesc sie tam na stale.

Nie mamy tu wielu urokow Riwiery, to prawda, ale mamy cieplejszy klimat, choc za to mamy latem i jesienia huragany, niemniej jestesmy u siebie.

Maj 2002

Stanislaw Szybalski

Prawa autorskie zastrzezone



maj 2002

Stanisław Szybalski
Punta Gorda, FL 33950
Prawa autorskie zastrzezone maj 2002