RUDOLF WEIGL

Sposoby czynnego uodporniania przeciw durowi osutkowemu

Odbitka z "Rozpraw Wydziału Lekarskiego" Tom I. (Seria I, Tom 1)
Wydane przez Polską Akademję Umiejętności pod redakcją prof. dr St. Ciechanowskiego (Kraków; ul. Szopena 11).
Rzecz przedstawiona przez członka K. Kleckiego na posiedzeniu Wydziału matematyczno-przyrodniczego w d. 3 marca 1930 r., przyjęta przez Wydział lekarski na posiedzeniu w d. 11 czerwca 1930 r.


W zestawieniu tem chcę dać krótką odpowiedź na pytanie, mające przedewszystkiem pierwszorzędne znaczenie praktyczne: Jaką korzyść realną dały nam wyniki mozolnych, długie lata prowadzonych badań nad zarazkiem duru osutkowego w walce z tą zarazą? Czy więc możemy dziś na podstawie zdobytego doświadczenia wytworzyć surowicę i szczepionkę ochronną naprawdę wartościową, t. j. zabezpieczającą w praktyce człowieka na czas dłuższy przed zakażeniem?

Podam więc krótki krytyczny przegląd dziejów odnośnych badań i prób.

Wiadomo, że przebycie tyfusu plamistego nawet w postaci słabej, ba nawet poronnej, wytwarza u człowieka z reguły, choć nie zawsze, silną i długotrwałą odporność na powtórne zakażenie tym zarazkiem. Stąd wniosek prosty; że przez zastosowanie odpowiedniej metody uodporniania wywołać będzie można w ustroju ludzkim dość znaczną odporność, i stąd nadzieja, że szczepienie takie będzie też miało wielkie znaczenie praktyczne w walce z tą zarazą.

Jak wiadomo, rozporządzamy dziś różnemi sposobami uodporniania ustroju ludzkiego. Otóż wszystkie te sposoby stosowali różni autorowie również w durze osutkowym. Stosowano więc zarówno metody biernego, jakoteż czynnego uodporniania. Przy czynnem — tak jadem żywym o pełnej zjadliwości, jakoteż osłabionym, a wreszcie i zarazkiem zabitym.

Wspomnę tu najpierw o próbach i sposobach czynnego uodporniania w durze osutkowym przez wprowadzenie do ustroju prątka żywego celem wywołania swoistego zakażenia t.j. tyfusu plamistego, ale w postaci osłabionej, poronnej albo zupełnie bezobjawowej. Stonowano w tym celu różne metody. W pierwszym więc rzędzie szczepienie (wakcynację) w formie klasycznej, t.j. zarazkiem żywym, ale odpowiednio osłabionym. Dalej czynno-bierną, polegającą na wprowadzeniu do ustroju, poprzednio już częściowo uodpornionego zapomocą surowicy ochronnej, małej ale zakaźnej dawki zarazka żywego zjadliwego, a wreszcie metodę uodporniania zapomocą powtarzanych kilkakrotnie szczepień małemi niezakaźnemi jeszcze dawkami zarazka żywego.

Uodpornianie zapomocą osłabionego żywego zarazka hodowli sztucznej.

Nie ulega wątpliwości, że metody uodporniania zarazkiem żywym, zwłaszcza te, gdzie po pierwszem szczepieniu zarazkiem osłabionym niezjadliwym wstrzykujemy kolejno zarazek o coraz bardziej wzmożonej zjadliwości; byłyby i przy tyfusie plamistym najwłaściwsze, bo najskuteczniejsze, gdyż wytwarzałyby niewątpliwie w ustroju szczepionym silną, i długotrwałą odporność.

Jeżeli uprzytomnimy sobie wyniki badań nad hodowlą zarazka duru osutkowego na pożywkach sztucznych, to zdawaćby się mogło, że jesteśmy tu na najlepszej drodze, gdyż wszystko przemawia, za tem, że właśnie w tyfusie plamistym znalezienie skutecznego sposobu czynnego uodporniania żywemi zarazkami będzie łatwe, jest właściwie już dane, i to w formie najbardziej klasycznej. Powiodło się bowiem wyhodować z ustroju zakażonego tym durem cały szereg zarazków, jak szczepy X; dalej szczepy Kuczyńskiego i innych, które, mimo iż są niewątpliwie formami pochodnemi prawdziwego zarazka, zatraciły jednak zupełnie swą zjadliwość dla ustroju ludzkiego. Zachowały natomiast — co jest bardzo ważne — w znacznym stopniu pewne swoiste właściwości serologiczne zarazka duru osutkowego, dając, jak wiadomo, zupełnie swoiste i bardzo silne reakcje z surowicą chorych na dur osutkowy. Tu więc stosowaćbyśmy mogli, jakby się zdawało, właśnie klasyczny sposób czynnego uodporniania, t.j. szczepienie żywym, ale niezjadliwym zarazkiem, wywołując przez to wprawdzie zakażenie szczepionego ustroju, ale w postaci zakażenia bezobjawowego.

Okazało się jednak właśnie tu, t.j. przy przeprowadzeniu doświadczeń z uodpornianiem różnemi zarazkami, wyhodowanemi z ustroju zakażonego durem osutkowym. że zarazki te mimo swego powinowactwa serologicznego z właściwym zarazkiem, budową swą antygenową tak daleko już od niego odbiegły; że stały się czemś zgoła innem, często innemi poprostu gatunkami. Okazało się przedewszystkiem, że uodpornianie, nawet silne zakażenie żywemi szczepami X 19; tak zwierząt (t.j. u świnki morskiej i małpy), jakoteż u człowieka, nie wytwarza nawet śladu odporności przeciw wtórnemu zakażeniu durem osutkowym. Nielepsze wyniki dały próby, wykonane z wielu innemi szczepami wyhodowanymi przez różnych autorów (tyczy się to również szczepów Kuczyńskiego, stojących najbliżej właściwego zarazka). Dowiodły tego badania moje, przeprowadzone na bardzo dużym materjale zwierzęcym.

Z wszystkich tych prób wyciągnąć musimy wniosek; że dotychczas zarazek duru osutkowego nie dał się jeszcze przeprowadzić w formę osłabioną, niezjadliwą, z zachowaniem jego właściwości antygenowych, a więc formę taką, któraby się nadawała do produkcji szczepionek ochronnych.

Nie uwzględniłem tu wprawdzie wyników nowszych prób, przeprowadzonych przez Kuczyńskiego, jakoteż przezemnie, które przemawiały za tem, że uda się może przecież przez zastosowanie odpowiednich pożywek zachować hodowli zarazka duru osutkowego jego zjadliwość, i to w dowolnie wysokim stopniu.

Dalsze w tym kierunku prowadzone badania moje przekonały mnie jednak o tem, że opanowanie hodowli przy obecnym stanie naszej techniki pożywkowej jest przecież jeszcze wykluczone. Jesteśmy tu wciąż tylko jeszcze igraszką niespodzianek, zależni od kapryśności nie zarazka, ale naszych pożywek. Albowiem nie od naszej woli, ale jedynie od nieobliczalnego nigdy poprostu przypadku, zależy to, w jakiej formie, w jakie złe czy dobre właściwości wyposażony, wystąpi zarazek w hodowli. Znajdujemy wszelkie przejścia od zupełnie zdziczałych, bardzo trujących szczepów, które już daleko odbiegły od właściwego typu zarazka, aż do szczepów zupełnie łagodnych, stojących bardzo blisko właściwego zarazka, albo znów bardzo od niego oddalających się.

Najsilniejszym wahaniom podlegają tu właśnie niestety ich zdolności uodporniające, a co gorsza, jeśli już w istocie powiedzie nam się wyhodować szczep, odpowiadający nam pod każdym względem, wyposażony więc w te własności, o które nam przedewszystkiem chodzi, to szczep ten hodowany w dalszych pasażach, na pożywkach sztucznych, cenne te swe właściwości w dalszych generacjach bardzo szybko zupełnie i już bezpowrotnie zatraca. Nie znajduję tu żadnych wyjątków. Jest sprawą zupełnie jasną, że okoliczności te uniemożliwiają zupełnie wprost sporządzenie na tej drodze szczepionek ochronnych na większą skalę. Najlepszym dowodem jest to, że sprawa tak się ma w istocie, iż szczepionki, sporządzone na tych podstawach w dużych ilościach puszczone w obieg przez jedną z najpoważniejszych firm, okazały się, jak badania moje dowiodły, zupełnie bezwartościowemi.

Dopiero więc wtedy, gdy powiedzie się przezwyciężyć te trudności, gdy więc przy użyciu specjalnych pożywek zdołamy wyhodować zarazek duru osutkowego zależnie od naszej woli w postaci dowolnie toksycznej i jeżeli przedewszystkiem wyniki te okażą się trwałemi i zawsze do odtworzenia łatwemi, wtedy dopiero sprawa szczepienia przeciw durowi osutkowemu żywym zarazkiem wejdzie w nową, bardziej już obiecującą fazę. Jest to dziś jeszcze jednak tylko zagadnieniem przyszłości.

Uodpornianie zapomocą zarazka przeprowadzonego przez organizm zwierzęcy.

Przeprowadzano też badania nad tem, czyby się nie udało zarazek tyfusu plamistego przez hodowanie w organizmach różnych zwierząt w długich pasażach tak przeistoczyć, aby on odpowiednio osłabiony w swej zjadliwości i toksyczności, mógł być użyty jako szczepionka żywa przy uodpornianiu człowieka, jak to n.p. dzieje się przy szczepionce ospowej.

Co się tyczy świnki morskiej, to doświadczenie wykonane przez Sparrow dowiodło po raz pierwszy, że zarazek duru osutkowego w organizmie świnki morskiej w ciągu roku, w którym przeszedł 27 pasaży, nie utracił swej zjadliwości dla ustroju ludzkiego, gdyż jad taki w doświadczeniu Sparrow, wykonanem na własnej osobie, wywołał u niej typowy tyfus plamisty.

Z jadem pasażowanym przez inne zwierzęta ciepłokrwiste nie przeprowadzono dotychczas żadnych doświadczeń, na człowieku. Wszystkie w tym kierunku robione doświadczenia ograniczają się bowiem do świnki morskiej. My wiemy jednak dziś już o tem, że wrażliwość świnki morskiej na eksperymentalne zakażenie tyfusem plamistym stoi bardzo blisko wrażliwości ustroju ludzkiego. Nie popełnimy zatem wielkiego błędu, jeśli przyjmiemy, że wyniki zdobyte w doświadczeniu na śwince morskiej będą również ważne i dla człowieka.

Ze zwierząt ssących zbadano w tym kierunku dokładniej jeszcze tylko szczura i królika.

Doświadczenia Nicolle'a wykazały, że zarazek duru w organizmie szczura zachowuje się i rozmnaża w przybliżeniu nawet tak silnie jak u świnki. Mimo to zakażenie to nie wywołuje u szczura widocznych objawów chorobowych, ale przebiega w postaci zakażenia bezobjawowego. Jad tyfusu ze szczura możemy przenieść na inne szczury, a wiec pasażowa. Okazało się, że zarazek przez tego rodzaju pasaże w szczurach nie ulega silnym zmianom, gdyż po szeregu takich pasaży przeszczepiony z powrotem na świnkę morską zakaża ją typowo. W zakładzie moim stwierdzono też, że krew i narządy szczurów pasażowych wprowadzone przez odbyt do jelita wszy wywołują u niej typowe zakażenie Rickettsia Prowazeki. Pod tym względem więc również zarazek przez pasaże w szczurach nie uległ zmianie. Z doświadczeń tych wyciągnąć możemy więc wniosek, że jad pasażowy szczura zapewne zachował i dla człowieka swą pełną zjadliwość, a tem samem jako żywa szczepionka przy uodpornianiu człowieka nie może wchodzić w grę.

Wyniki otrzymane w doświadczeniu przeprowadzonem na królikach dowodzą, że zarazek duru wprowadzony do organizmu królika również zachowuje się a nawet rozmnaża, nie znajduje tam jednak dogodnych warunków do dalszego swego rozwoju. Przemawia za tem fakt, że jad z królika tylko wyjątkowo przenieść się daje na innego królika. Dłuższych pasaży króliczych ja przynajmniej dotychczas nigdy otrzymać nie mogłem, mimo iż jako kryterium rozmnażania się jadu obraliśmy pojawienie się albo brak agglutynin dla Rickettsii Prowazeki, a więc kryterjum, które w tym kierunku okazało się pewniejszem i czulszem, niż próba wykonana na śwince. Również powrotne przeniesienie jadu z królika — nawet pierwszego pasażu — na świnkę morską nie zawsze się udaje. Jeśli natomiast się uda, to następstwem tego przeszczepienia zawsze jest tyfus plamisty w typowej albo osłabionej postaci. Również więc i w organizmie królika zarazek pozostaje właściwie niezmieniony w swej konstytucji, zostaje jedynie tylko — i to przejściowo —osłabiony w swej sile żywotnej. Podobne wyniki otrzymała również Sieliwanow w doświadczeniach przeprowadzonych na różnych ptakach. Tu również spotykamy się ze zjawiskiem bardzo znacznego osłabienia zarazka, które wiedzie do powolnego, często nawet szybkiego zamierania szczepów, i to nietylko w pasażu ptasim, ale często i wtedy; jeśli przeszczepiamy jad z ptaka z powrotem na świnkę morską. Są to wszystko jedynie objawy osłabienia siły żywotnej, a nie przemiany istoty zarazka. Zjawisko takiego powolnego albo też szybkiego osłabiania szczepu, którego końcowym wynikiem jest jego zamarcie, spotykamy bowiem od czasu do czasu i przy normalnych szczepach pasażowych tyfusu plamistego świnek morskich. Podaje to również Hach. Objaw ten spotykamy częściej u szczepów przeniesionych świeżo z człowieka na świnkę morską, zdarza się to jednak i przy starych szczepach pasażowych. Należy zwrócić jeszcze uwagę na szczegół ważny, mianowicie, że Sieliwanow nie udało się przeszczepić jadu duru osutkowego z ptaka na wesz. Fakt ten nasunąć musiał oczywista, przypuszczenie, że zarazek tego duru w organizmie ptaka, uległ przecież daleko idącym zmianom, inne tłumaczenia nie są tu jednak również wykluczone, zawiłą tę kwestję rozstrzygnąć więc mogą dopiero dalsze badania.

W każdym razie z doświadczeń tych wykonanych na królikach i ptakach musimy wyciągnąć ten wniosek, że tak pasaże królicze jakoteż ptasie nie mogą w ten sposób przeistoczyć zarazka tyfusu plamistego, aby on mógł być użyty jako żywa szczepionka do szczepień ochronnych człowieka.

Eksperymentowano również na zwierzętach bezkręgowych. W grę tu oczywista wchodzi przedewszystkiem wesz, naturalny przenosiciel tyfusu plamistego. Badania i długoletnie doświadczenia moje dowiodły, że zarazek duru osutkowego w organizmie wszy całemi latami i w setkach pasaży przenoszony -wyłącznie z jednej wszy na drugą zachowuje się w niezmienionej postaci. Odnosi się to przedewszystkiem do jego zjadliwości dla organizmu ludzkiego. Ostatnie nasze zakażenia laboratoryjne z roku 1927 i 1929 dowiodły n.p., że zarazek hodowany wyłącznie we wszy przez 7—8 lat w 221-275 pasażach wywołuje u człowieka typowy dur osutkowy.

Badałem też zachowanie się zarazka duru osutkowego w organizmach różnych innych owadów, nie tylko w owadach rozwiniętych, ale i w larwach i poczwarkach. Zbadane zostały dotychczas: pluskwa, wesz świńska, wesz świnki morskiej, karakon, mucha plujka i zawisak siwiotek. Omawianym owadom podawano celem zakażenia żywność zawierającą Rickettsia Prowazeki albo też wstrzykiwano im zawiesinę Rickettsia do jamy ciała, bądź też przez odbyt do jelita. Po pewnych okresach czasu — 4-40 dni — sporządzano z różnych narządów w ten sposób zakażonych owadów, zawiesiny, które wstrzykiwano świnkom morskim i wszom. Okazało się, że zarazek tyfusu plamistego w organizmie wszystkich tych owadów albo zupełnie ginie, albo też tak dalece się przeistacza, że zatraca zupełnie pierwotny swój charakter jadu tyfusu plamistego. U żadnej bowiem świnki szczepionej temi hodowlami nie zdołano stwierdzić tyfusu plamistego ani w postaci typowej, ani też w formie zakażenia bezobjawowego, żadna też z tych świnek nie zyskała przez to szczepienie odporności przeciw tyfusowi plamistemu. Również i u wszy szczepionych tym materjałem nie wykazano zakażenia Rickettsia Prowazeki. Tak też szczepy wyhodowane tu i ówdzie na różnych pożywkach z narządów owadów szczepionych - Rickettsiami nie miały nic wspólnego ze szczepami tyfusu plamistego. Nie wywołały tyfusu plamistego u świnek morskich, nie uodporniały ich też przeciw temu tyfusowi. Również we wszy nie wywołały charakterystycznego zakażenia Rickettsia Prowazeki.

Dokładniej zbadane zostało zachowanie się zarazka duru osutkowego w organizmie pluskwy przez Kuczyńskiego. Na podstawie swych doświadczeń dochodzi Kuczyński do wniosku, że zarazek tyfusu plamistego w organizmie pluskwy nie zostaje wprawdzie zniszczony t.j. zabity, ale ulega tak daleko idącym zmianom swej istoty, że przestał być już jadem tyfusu plamistego. Według Kuczyńskiego bowiem zawiesina pluskiew, które ssały krew świnki chorej na dur osutkowy, wstrzyknięta zdrowym świnkom, wywołuje u nich schorzenie połączone z gorączką, które jednak nie jest tyfusem plamistym tylko zakażeniem odmieńcem. Zakażenie to nie wyzwala też w organizmie świnki morskiej odporności przeciw durowi osutkowemu.

Ze wszystkich wyżej wymienionych doświadczeń, zarówno zaprowadzonych na zwierzętach ssących, jakotoż na owadach, musimy wysnuć ten wniosek, że zarazek duru osutkowego przeszczepiony do organizm jakiegoś zwierzęcia, zależnie od gatunku może zachować w nowym żywicielu swój charakter gatunkowy w formie niezmienionej: w przypadku tym jako szczepionka żywa oczywista w grę nie wchodzi. Dzieje się to wtedy, jeśli zarazek i w nowym swym gospodarzu znajduje warunki umożliwiające mu dalszy rozwój w postaci pierwotnej. Jeśli natomiast warunki życiowe w nowym żywicielu dla formy wyjściowej, więc typowej dla tego zarazka, nie są sprzyjające, wtedy zarazek duru osutkowego albo zostaje zupełnie zniszczony t.j. zabity, albo też przez proces przystosowania się do nowych warunków w charakterze swym gatunkowym tak dalece i z gruntu zmienia się, że zniszczony zostaje jako zarazek duru osutkowego, gdyż formy te, nowo niejako powstałe, nietylko nie zakażają tyfusem plamistym świnki morskiej, ale też przeciw niemu nie uodporniają, jako żywe szczepionki tem samem również więc w grę nie wchodzą.

Na razie więc, jeżeli chodzi o uodpornianie żywym zarazkiem, zostaje tylko sposób uodporniania dawkami subinfekcyjnemi zarazka zjadliwego, niezmienionego, stopniowo powiększanemi do dawek już zakaźnych. Jestto metoda Nicolle’a i jego współpracowników.

Uodpornianie zapomocą małych dawek żywego zarazka o pełnej zjadliwości (według Nicolle'a).

Nicolle w doświadczeniach swych, powtarzanych kilkakrotnie, używał z początku świeżego albo czas jakiś w lodowni cechowanego osocza krwi lub czystej surowicy człowieka; małpy świnki morskiej, chorych na dur osutkowy.

W doświadczeniach wstępnych Nicolle przekonał się bowiem, że małe dawki czystej surowicy chorego na dur osutkowy wywołują zakażenia u zwierząt. To samo następnie stwierdził Nicolle co do człowieka — najpierw w doświadczeniu wykonanem na sobie samym, następnie na całym szeregu ludzi. Widocznie ilość zarazków, zawarta w takiej ilości surowicy, 0,5—2 cm sz., nie wystarcza do wywołania typowego zakażenia, pozostaje bowiem poniżej najmniejszej dawki zakaźnej. Zabieg ten wytwarza mimo to w ustroju pewien słaby stopień odporności, który jednak przez powtarzanie tych szczepień można znacznie podnieść, tak, iż po kilku zabiegach z wzrastającemi dawkami ustrój staje się odpornym na zakażenie dawka przekraczającą kilkakrotnie dawkę zakaźną. Przez to zakażenie odporność jeszcze się wzmaga.

Nicolle i jego współpracownicy szczepili tą metodą ludzi. Wszystkie osoby szczepione zniosły zabieg ten dobrze. U jednej z nich odporność sprawdzono eksperymentalnie, wstrzykując jej podskórnie w 10 dni po ostatniem wstrzyknięciu, 3 cm. sz. krwi świnki morskiej chorej na dur osutkowy. Osoba ta pozostała zdrowa, świnka kontrolna natomiast gorączkowała typowo.

Dalsze jednak badania, przeprowadzone w tym kierunku na dużym materjale świnek przez H. Sparrow, dowiodły, że uodpornienia przeprowadzone w ten sposób dawkami snbinfekcyjnemi nawet po trzykrotnem szczepieniu nie wytwarzają żadnej odporności u świnek szczepionych.

Wskutek tych doświadczeń w najnowszych próbach, przeprowadzonych na ludziach przez Nicolle’a, Sparrow i Conseil’a zmodyfikowano więc odpowiednio metodę Nicolle'a. A mianowicie użyto przedewszystkiem do uodporniania zamiast surowicy, zawiesiny mózgu zakażonej świnki morskiej, gdyż zjadliwość tej zawiesiny jest stalsza, zntem dawkowanie tej zawiesiny ściślejsze. Szczepiono też znacznie wyższemi dawkami.

Po pierwszej, nieudałej próbie ze zbyt wysoką dawką szczepiono 3 następne osoby już ostrożniej, nadto rozdzielono cały proces uodporniania na trzy serje, odgraniczone dłuższemi okresami czasu. U dwu osób po 2 i 1/2 miesiącach wykonano próbę odporności, wstrzykując im 20 inf. dawek świeżej zawiesiny mózgu świnki chorej na dur osutkowy. Obie osoby pozostały zdrowe.

Z doświadczeń tych autorowie wyciągają wniosek, że sposób ten uodporniania również i dla człowieka jest nieszkodliwy i skuteczny.

O profesorze Rudolfie Weiglu:
Artykuły, wspomnienia, fotografie...


Powrót

Licznik