Jerzy Zieliński

Zagłada Żydów lwowskich podczas hitlerowskiej okupacji Lwowa (1941-1944)



Bezpośrednio po wkroczeniu do Lwowa błyskawicznie utwo­rzona „policja ukraińska" wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Żydów) urządziła w Brygidkach kilkuset Żydom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swą prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca i941 r., wśród lwowskich bolszewi­ków wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwła­szcza część wojska, milicja i NKWD wróciły.

W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wie­rząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąga­niem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteli­genci. Tych wszystkich, których powracający enkawudyści zasta­li w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych, Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka Ży­dów.

Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bol­szewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski superszpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwie-stiach" i „Prawdzie" zaczęły się ukazywać artykuły wychwalają­ce skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - zna­jąc programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim poja­wiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował Jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była Jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich naj­zdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Radziecki.

Wróćmy do lwowskiego holokaustu, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkra­czając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było l września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z tzw. Gubernatorstwa. Kiedy hitlerowcy opuszczali Lwów w r. 1944 we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukry­wanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, cza­sem antyhitlerowców, działających dla wehrmachtu, np. szyją­cych mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).

Metody mor­dowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik albo w obozie przy ulicy Janowskiej lub w jej sąsiedztwie. Wymordowa­nie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut wśród męczar­ni spowodowanych dusznością.

Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udziele­nia pomocy Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w sto­sunku do Polaków we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.

Zagadnienie to dotyczy wszystkich totalitaryzmów. Rozma­wiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami policji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, pro­stakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem,że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zaco­fanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetnięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko boga­czom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztacza­nymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.

Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Ży­dzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.

Upór, z którym hitlerowcy to swoje Ausrottung posta­nowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wan-see przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczo­nej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transporto­wy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przedhitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hi­tlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znale­ziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii na wszystkich frontach w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród.

Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wza­jemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.

Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że drobna ich część wybrała dla ratowania siebie współpracę z Ge­stapo. Było kilkuset milicjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał, który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im fu­tra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niem­com, co wcale nie uchroniło urzędników kanału od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Pamasa i Rothfelda na balko­nach budynku kanału przy ulicy Bemsteina we Lwowie.

Dla uła­twienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy maso­wy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowa­nych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytu­acji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w Getcie. Ale we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała poło­żenie Żydów, ale mimo tego Polacy Żydów ukrywali, mimo pa­mięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez ży­dowską młodzież we Lwowie.

Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warsza­wy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów. Delega­tury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawa­ły na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i nie­łatwo było do nich się dobrać.

Tak więc lwowski holocaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerow­skim władcą Francji.

Warto pamiętać, że kultura Polski wiele zawdzięcza lwow­skim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeid, polonista Kleiner, prawnik Allerhand; neurolog Rothfeld-Rostowski, filo­log Auerbach, kompozytor Koffier, malarz Lilie - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sę­dziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do roz­woju miasta. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wicepre­zydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajec.

Holocaust całkowicie zlikwidował tę część ludności Lwowa. W obecnej chwili nie odgrywają tam żadnej roli. Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury.

Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie żydowskim (tzw. żargonem), ukraiń­skiego w ogóle nie używali.


Copyright © 1998 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót