Ks. Józef Wołczański

Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego
przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej
w latach 1939-1945

Materiały źródłowe cz.I.

Kraków 2005

WSTĘP

Druga wojna światowa zapoczątkowała proces całkowitej zmiany w układzie sił społeczno-politycznych, narodowych i kościelno-religijnych na południowo-wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej. Początkowo zjawisko to uzewnętrzniało się w formie kolejnych okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz ich faz, aby osiągnąć swe apogeum w postaci eksterminacji polskiego społeczeństwa z rąk ukraińskich nacjonalistów. Ostatecznym dopełnieniem była ekspatriacja ludności z ówczesnej sowieckiej Ukrainy Zachodniej na tzw. Ziemie Odzyskane.

W ramach postępujących zmian, należy również odnotować zainicjowaną wówczas - a trwającą kilkadziesiąt lat do chwili rozpadu Związku Sowieckiego - erę zaniku struktur organizacyjnych lokalnego Kościoła rzymskokatolickiego, martyrologię duchowieństwa i wiernych oraz świadomą dewastację świątyń ze strony zmieniających się okupantów. Bez obawy błędu wolno wyrazić pogląd o bezprzykładnej w skali sześciowiekowej historii archidiecezji lwowskiej eskalacji zbrodni, prześladowań, zniszczeń a zwłaszcza niemal totalnej likwidacji społeczeństwa polskiego, wywołanych 1 IX 1939 r., a trwających do późnych lat 80. XX stulecia.

Według paktu Ribbetrop-Mołotow z 23 VIII 1939 r., granica wpływów okupantów Niemiec i Związku Sowieckiego miała przebiegać wzdłuż linii Narew-Wisła-San. Ustalenia te uległy zmianie wskutek nowej rzeczywistości wywołanej sowiecką inwazją 17 IX 1939 r. na Polskę. Na mocy nowego niemiecko-sowieckiego traktatu o granicach i przyjaźni zawartego w Moskwie 28 IX 1939 r., linia demarkacyjna pomiędzy obu państwami biegła odtąd wzdłuż rzek: Pisy-Narwi-Bugu-Sanu 1.

Wskutek tego aktu prawnego, m.in. cała Małopolska Wschodnia, a więc tym samym archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, weszła w skład Związku Sowieckiego. Fakt ten przypieczętowały fikcyjne, przeprowadzone w atmosferze terroru, wybory 22 X 1939 r. do lokalnego Zgromadzenia Ludowego. Dnia 27 października t.r. Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy ogłosiło włączenie obszaru Małopolski Wschodniej zwanej wówczas Zachodnie Ukrainą w skład Ukraińskiej SSR, a 1 listopada t.r. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR wcieliło Zachodnią Ukrainę do Związku Sowieckiego. Niebawem, bo 29 XI 1939 r., dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nadano polskim obywatelom z terenu Zachodniej Ukrainy sowieckie obywatelstwo 2.

Okres tzw. pierwszej okupacji sowieckiej trwał od 17 IX 1939 r. do 22 VI 1941 r., czyli do decyzji hitlerowskich Niemiec o wejściu w stan wojny ze Związkiem Sowieckim. Niemiecki Drang nach Osten pociągnął za sobą okupację wojskową nieprzyjaciela w Małopolsce Wschodniej do początków stycznia 1944 r. Obszar ten na mocy rozporządzenia Adolfa Hitlera z 17 VII 1941 r. został włączony do Generalnego Gubernatorstwa jako Distrikt Galizien. W tym samym okresie z Niemcami współdziałali ukraińscy nacjonaliści, prowadząc na szeroką skalę eksterminację polskiego narodu. Załamanie hitlerowskiej ofensywy na Wschodzie pociągnęło za sobą nawrót wojsk i władzy sowieckiej na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej; od stycznia 1944 r. rozpoczęła się druga okupacja sowiecka, uwieńczona definitywnym wcieleniem Kresów Wschodnich do Związku Sowieckiego 3.

W zmieniającej się jak w kalejdoskopie mapie stref okupacyjnych, archidiecezja lwowska doświadczyła tragicznego w skutkach zjawiska jakim był ukraiński ruch nacjonalistyczny, korzystający z protektoratu Niemiec hitlerowskich. Jego przywódcy zmierzali do utworzenia struktur samoistnej ukraińskiej państwowości. Ale w realizacji tych planów istniała zasadnicza przeszkoda, a mianowicie obecność polskiego społeczeństwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W celu wymuszenia na nim opuszczenia tych terenów, ukraińscy nacjonaliści podjęli zakrojoną na szeroką skalę akcję czystek etnicznych, prowadzoną również na obszarze archidiecezji lwowskiej. Pojedyncze ekscesy przeradzające się z upływem czasu w eksterminację narodu polskiego rozpoczęły się właściwie od jesieni 1939 r., aby osiągnąć swe apogeum w latach 1943-1945. Cele i zamiary ukraińskich nacjonalistów w całej pełni oddaje tajna dyrektywa terytorialnego dowództwa Ukraińskiej Powstańczej Armii - Piwnicz z czerwca 1943 r.:
[...] Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat. [...] Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi4.

W ślad za eksterminacją ludności polskiej szła akcja usuwania materialnych przejawów jej obecności w myśl rozkazu OUN z 9 II 1944 r.:
[...] 7. Likwidować ślady polskości [...].
a) Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych polskich budynków kultowych,
b) Zniszczyć drzewa przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył, ale nie niszczyć drzew owocowych przy drogach,
c) do 21 XI 1944 roku zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy [...].
Zwraca się uwagę raz jeszcze na to, że jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem.
Postój, 9.02. [19] 44 r. Mandriwny
5.

W hierarchii planów eksterminacyjnych na jednym z czołowych miejsc znajdowało się duchowieństwo rzymskokatolickie, jako ostoja życia religijno-narodowego polskiego społeczeństwa w zróżnicowanej etnicznie populacji ówczesnego Dystryktu Galicji. W przekonaniu - nie pozbawionym zresztą słuszności - ukraińskich nacjonalistów, likwidacja polskich kapłanów i zniszczenie świątyń obrządku łacińskiego obliczona była na złamanie ducha oporu Polaków, identyfikujących zwłaszcza na Kresach II Rzeczypospolitej wartości religijne z narodowo-patriotycznymi. Tak więc ofiarą masowych mordów padło w latach 1939-1945 łącznie 35 kapłanów archidiecezji lwowskiej, a 16 innych doświadczyło różnorodnych szykan i cierpień 6. Szacunki liczbowe strat ludności cywilnej z rąk ukraińskich nacjonalistów dla obszaru Distrikt Galizien nie zostały dotąd rzetelnie ustalone, ale wolno je sytuować w wysokości kilkudziesięciu tysięcy ofiar 7.

Przedmiotem niniejszej publikacji jest zagadnienie eksterminacji ludności polskiej i Kościoła katolickiego archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego przez ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej. Problem ten nie doczekał się w polskiej historiografii do tej pory solidnych badań naukowych, bowiem pozostaje on w cieniu zagłady Wołynia. Chociaż ukazywały się sporadycznie informacje na ten temat w literaturze historycznej, miały one charakter wyłącznie przyczynkarski bądź wspomnieniowy; dopiero ostatnio zaczęły pojawiać się pierwsze rezultaty zaplanowanej na szerszą skalę prac badawczych 8.

Archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego terytorialnie mieściła się w granicach Małopolski Wschodniej złożonej z trzech województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego na południowo-wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej. Według danych statystycznych z 1939 r. do Kościoła rzymskokatolickiego należało 1 079 108 wiernych, w przeważającej większości narodowości polskiej. Pod względem administracji kościelnej, archidiecezja obejmowała 28 dekanatów i 416 parafii 9. Skład personalny duchowieństwa na dzień 5 XI 1939 r. zamykał się wielkością rzędu 805 kapłanów 10. W latach II wojny światowej zarówno liczba wiernych jak i duchowieństwa ulegała zmianie już to wskutek napływu uciekinierów z centralnej Polski, już to wskutek eksterminacji ze strony okupantów.

Na czele lokalnego Kościoła stał od 1923 r. arcybiskup metropolita dr Bolesław Twardowski (1864-1944), wspomagany od 1933 r. przez biskupa pomocniczego dr. Eugeniusza Baziaka (1890-1962). Podeszły wiekiem i schorowany metropolita zmarł 22 XI 1944 r. we Lwowie jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, ale zanim to nastąpiło, wystarał się u Piusa XII o koadiutora z prawem następstwa. Nominacja ta miała miejsce l III 1944 r. dla bp. Baziaka; faktyczne rządy w archidiecezji lwowskiej objął on 22 XI 1944 r., czyli w dniu śmierci metropolity 11. W rządach archidiecezją uczestniczyła również Kapituła Metropolitalna, licząca w 1939 r. dziewięciu kanoników gremialnych 12.

W dotychczasowej literaturze przedmiotu przyjęto za początek eskalacji mordów ludności polskiej na omawianym obszarze - w tym duchownych rzymskokatolickich - przełom lat 1943/1944. Jednak przypadki zabójstw Polaków ze strony ukraińskich nacjonalistów zdarzały się już wcześniej. I tak jedną z pierwszych ofiar ukraińskich nacjonalistów był Józef Janas (1919-1939), alumn Seminarium Duchownego we Lwowie, a równocześnie student III roku teologii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Zamordowany został we wrześniu 1939 r. 13 Z biegiem czasu pojedyncze zrazu zabójstwa przeistoczyły się w masowe mordy, obejmując z jednakowym okrucieństwem zarówno polską ludność cywilną, jak też funkcjonariuszy państwowych i duchowieństwo rzymskokatolickie.

W świetle badań źródłowych nie ulega wątpliwości, iż nasilenie krwawych porachunków Ukraińców z Polakami nabrało tempa po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. W tym kontekście już w sierpniu tegoż roku doszło do spotkania lwowskiego metropolity łacińskiego abp. Bolesława Twardowskiego z metropolitą greckokatolickim abp. Andrzejem Szeptyckim. Arcybiskup rzymskokatolicki prosił swego rozmówcę o interwencję na rzecz położenia kresu fali masowych mordów ukraińskich nacjonalistów popełnianych na ludności polskiej. Ten jednak wyraził wówczas swoją bezradność, gdyż sprawcy owych ekscesów nie okazywali posłuszeństwa pasterzowi Cerkwi greckokatolickiej 14. Poruszony wówczas problem powrócił z nową siłą w 1943 r. Wówczas to abp Twardowski 30 VII 1943 r. skierował pierwszy list do metropolity Szeptyckiego w nadziei na jego pomoc w zażegnaniu krwawych wydarzeń na terenie archidiecezji lwowskiej. Pismo to zapoczątkowało dłuższą wymianę listów trwającą między obu hierarchami do 8 III 1944 r. 15

Charakterystyczny jest ton, a nade wszystko poziom argumentacji, używany we wspomnianych pismach. Abp Szeptycki odpowiadając 18 VIII 1943 r. metropolicie Twardowskiemu przesłał mu dwa listy pasterskie traktujące o jego reakcji na ówczesne wydarzenia; prawdopodobnie były to: Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. 16 oraz posłanie do duchowieństwa i wiernych greckokatolickiej archidiecezji lwowskiej z 10 VIII 1943 r. Domagał się zarazem od metropolity rzymskokatolickiego Lwowa bądź innych polskich biskupów analogicznych dokumentów, [...] które osądzały i przestrzegały przed nienawiścią względem ukraińskiej ludności 17. Żądał również zamieszczenia wspomnianych wyżej swoich wypowiedzi w polskim tłumaczeniu na łamach "Gazety Lwowskiej".

Zanim abp. Twardowski zdążył zareagować, otrzymał kolejny list podpisany przez abp. Szeptyckiego z 13 IX 1943 r. Tym razem władyka niejako odbijając piłkę, przystąpił do kontrataku, oskarżając Polaków o zamiary popełnienia szeregu morderstw politycznych na gruncie lwowskim z polecenia podziemnych organizacji warszawskich. Co więcej, przytaczał przykłady z Chełmszczyzny i Podlasia mówiące o rzekomych kilkuset ofiarach po stronie ukraińskiej, jakie padły z rąk polskich. Na koniec stawiał retoryczne a zarazem ironiczne pytanie o tryb postępowania Ukraińców zagrożonych eksterminacją oraz apelował o [...] publiczne ostrzeżenie i osądzenie polityki nienawiści, z której wypływają tak liczne i głośne zbrodnie 18.

Na tego typu swoistą impertynencję, metropolita Twardowski zareagował w długim wywodzie dnia 15 X 1943 r. Nie omieszkał na wstępie przypomnieć interlokutorowi pierwszej swojej interwencji z sierpnia 1941 r. i ówczesnej jego zdawkowej reakcji, a potem kolejnego pisma z 30 VII 1943 r. Dodawał, iż aktualnie mordy dokonywane na kapłanach i katolikach świeckich, jakich widownią stała się archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, [...]przekroczyły już granice jednostkowej zemsty czy też osobistych prywatnych lub politycznych porachunków 19, a ich skala była przerażająca. Autor listu przytoczył nazwiska kilkudziesięciu kapłanów zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów oraz tyleż samo przypadków pospiesznych ewakuacji z parafii zagrożonych zbrojnymi napadami. Zdementował jednocześnie jako kłamliwe wyjaśnienia ze strony ukraińskiej, jakoby sprawcami byty obce bandy, gdyż jak wykazały nawet dochodzenia nieprzyjaźnie nastawionych względem Polaków władz niemieckich, winą za masowe mordy należy obarczyć miejscową ludność ukraińską. Jednocześnie abp Twardowski przypomniał metropolicie Szeptyckiemu naczelne zasady jakimi się kierował przez dwadzieścia lat swojego pontyfikatu, a mianowicie oddziaływanie na kapłanów i wiernych łacińskiej archidiecezji lwowskiej w duchu kultywowania i pogłębiania zasad wiary oraz moralności katolickiej. Tego typu taktyka przyniosła nader pozytywne owoce; był zatem pewien, że wierni należący do lwowskiego Kościoła lokalnego nie mogą być obarczani winą za rzekome zbrodnie względem Ukraińców, tak duchownych, a tym bardziej świeckich. Głosem pełnym bólu dodawał: Jakże więc w takich warunkach wyglądałby mój apel do prześladowanych, wylękłych moich diecezjan o zaprzestanie mordów na wiernych obrz[ądku] greckokatolickiego, gdy jednocześnie nie kto inny, ale właśnie oni sami niepewni dnia ani godziny są tępieni i mordowani. Wasza Ekscelencja razem ze mną widzi równie dobrze zło i grozę obecnej chwili i nie wątpię, że widzi także różnicę w położeniu bratnich narodów zamieszkujących tę ziemię 20. Nie omieszkał zapewnić Szeptyckiego o podjęciu wszelkich dostępnych środków w religijnym oddziaływaniu na wiernych, aby ci - mimo wydarzeń wojennych - nadal kierowali się ewangelicznym przykazaniem miłości Boga i bliźniego.

Tym razem abp Szeptycki nie krył irytacji. W liście z 15 XI 1943 r. zawarł swego rodzaju summarium dotychczasowych wątków poruszanych w korespondencji z abp. Twardowskim. Przede wszystkim zaprzeczył jakoby w rozmowie z metropolitą łacińskim Lwowa w 1941 r., ten apelował doń o zaangażowanie na rzecz zahamowania mordów ukraińskich na Polakach. Odnosząc się z kolei do masowej eksterminacji Polaków na Wołyniu, jakkolwiek nad nią ubolewał, to zaraz dodawał, iż poprzedziły ją [...] bardzo liczne zabójstwa Ukraińców [sic!] tylko dlatego, że byli Ukraińcami [sic!] 21 na Wołyniu, Lubelszczyźnie, Chełmszczyźnie i w okolicach Leżajska. Ta zdumiewająca wypowiedź poprzedzała kolejny wywód o charakterze polemicznym w stosunku do poruszonych dotąd kwestii przez abp. Twardowskiego. Mianowicie abp Szeptycki zakwestionował skojarzenie, jakoby mimo wydania listu pasterskiego Nie zabijaj, jego przesłanie nie dotarło do wszystkich adresatów, bowiem nie identyfikują się oni z systemem wartości wyznawanych przez unickiego metropolitę. Z tego - jego zdaniem - wypływał wniosek, jakoby uznawał on za sprawców masowych mordów polskiego społeczeństwa właśnie Ukraińców, grzeszących nieposłuszeństwem względem swego pasterza. Z nieskrywaną pełną irytacji pasją, ale również sarkazmem pisał: Nie przeczę, że między grekokatolikami są i tacy, którzy nie słuchają głosu swego biskupa. Ale czy Ekscelencja sądzi, że wszyscy łacinnicy są tak dobrzy, ze już nie potrzebują publicznego ostrzeżenia ze strony ich arcypasterza? Czy tak niewinnymi i idealnie dobrymi mieliby być i członkowie partii rewolucyjnej Drobnera i Wasilewskiej, albo ci katolicy łacińskiego obrządku, którzy tak licznie zapisywali się jako Volksdeutsche? Muszę bardzo stanowczo zastrzec się przed przypuszczeniem, którym tchnie cały list waszej Ekscelencji, że zabójstwa polaków [siei] to dzieło Ukraińców [siei]. To przypuszczenie równie nieprawdziwe i niesłuszne jak byłoby przypuszczenie, że wszystkie zabójstwa Ukraińców [sic!] są dziełem polaków [sic!]. W kompletnym chaosie obecnej chwili wszystkie najgorsze elementa wysuwają się na wierzch i hulają. W statystyce zabójstw, sądzę, że bardzo poważne miejsce zajmują zabójstwa rabunkowe - a księża łacińscy mają w ogóle reputację ludzi zamożnych, napad na plebanię dla bandytów wydaje się korzystniejszym i lżejszym niż na inne domy. Bezkarnie działają w kraju partyzant [sic!] bolszewiccy, bandy żydowskie, agitatorzy rewolucyjnych polskich organizacji Warszawy, którzy się w swoich organach chwalę nawet zabójstwem polaków [sic!]. Prawdopodobnie w wielu wypadkach działają porachunki osobiste, może najczęściej w sferze leśniczych. Od długiego szeregu lat jest nie nacjonalna, ale socjalna nienawiść między tymi, którzy za kradzież karzą, a drzewa nawet sprzedawać nie chcą. Są w kraju bandy różnych dezerterów i wszędzie mnóstwo zwyrodniałych jednostek sadystów, którym potrzeba ludzkiej krwi. Cały ponury kalejdoskop zabójstw 22. W zakończeniu listu abp Szeptycki podważał przekonanie metropolity Twardowskiego o braku winnych wśród łacinników za rzekome mordy na Ukraińcach, ponownie przywołując [... ] długie szeregi zabitych Ukraińców [sic!] 23, obciążając także odpowiedzialnością Volksdeutschów i podziemne polskie organizacje za działania antyukraińskie. Zaapelował wreszcie do adresata listu o wysiłek na rzecz napominania katolików obrządku łacińskiego o zaprzestanie przelewu krwi 24.

Nieprzejednana, pełna uprzedzeń, sarkazmu a nawet oportunizmu postawa abp. Szeptyckiego, musiała zniechęcić metropolitę Twardowskiego do kontynuacji wymiany listów. W tej sytuacji zdobył się on na jedno jeszcze pismo, datowane 8 III 1944 r. Po zamieszczeniu w nim katalogu ofiar spośród duchowieństwa i wiernych oraz rejestru opuszczonych parafii a nawet całych dekanatów pozbawionych pieczy duszpasterskiej, autor ograniczył się jedynie do prośby o nakazanie greckokatolickim księżom spożycia Najświętszego Sakramentu w zdewastowanych wskutek napadów kościołach rzymskokatolickich 25. Była to zatem całkowita kapitulacja, a jednocześnie wyraz bezsilności wobec tragicznej rzeczywistości z jednej strony, a zaniechaniem jałowego dialogu z unickim hierarchą z drugiej strony.

Wobec nieskuteczności starań u abp. Szeptyckiego, metropolita Twardowski podjął jeszcze jedną inicjatywę w celu ratowania swoich diecezjan przed ukraińską eksterminacją. Mianowicie pod koniec zimy lub na początku wiosny 1944 r. zwrócił się do metropolity krakowskiego abp. Adama Stefana Sapiehy z prośbą o interwencję u generalnego gubernatora Hansa Franka w Krakowie. W memoriale z 27 III 1944 r. abp Sapieha w imieniu lwowskiego hierarchy przedstawił katalog 24 zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów kapłanów archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego, przytoczył wykaz 70 parafii rzymskokatolickich opuszczonych wskutek zbrojnych napadów, jak również dane statystyczne masowych mordów z 30 miejscowości. Odwołując się do wartości humanitarnych, krakowski metropolita prosił adresata listu, aby ten położył kres zbrodniczej akcji ukraińskich nacjonalistów na terenie archidiecezji lwowskiej. Jednak i ta metoda pośrednictwa okazała się nieskuteczna 26. Atmosferę całkowitej bezradności, braku jakiejkolwiek nadziei, rezygnacji wyższej hierarchii Kościoła lwowskiego obrządku łacińskiego w dobie ukraińskich mordów dobrze oddaje list kanonika gremialnego Kapituły Metropolitalnej we Lwowie ks. Ignacego Chwiruta, pisany 2 III 1944 r. do anonimowego adresata w Częstochowie. Czytamy w nim: Piszę, bo już nie mogę wytrzymać. Nie wiem, czy macie wiadomości o tym, co się tu dzieje od nowego roku, a przede wszystkim od początku lutego. Podam Wam nieco szczegółów, a Wy krzyczcie na wszystkie strony, bo nasze głosy nie znajdują nigdzie echa. Radzi się, paktuje, zwleka by " nie zadrażniać sytuacji", a tymczasem już nie rodziny, ale całe osady polskie idą z dymem, a ludzi strzela się i systematycznie wycina. [...] Poczta przynosi codziennie nowe, straszne wiadomości, tak, że nie ma się już nawet sił płakać. [...] Ostatnio morduje się przede wszystkim mężczyzn. Z powodu tego terroru przechodzą nasi parafianie w niektórych miejscowościach na obrządek grecki. Od tygodnia ginie we Lwowie codziennie 20 do 40 mężczyzn w sile wieku, głównie w godzinach wieczornych 7-9. Katedra oblepiona klepsydrami: "zmarł po krótkich a ciężkich cierpieniach". Obrona z polskiej strony trudna, bo nie ma broni, podczas gdy strona przeciwna dysponuje nią w obfitości przez milicję. Gdzie tylko Polacy stawili choć słaby opór (np. Żydatycze, a częściowo w Hanaczowie) skutek był dobry. Mówi się, że władze niemieckie mają pozwolić na broń w niektórych miejscowościach. Ks. Arcypasterz zwrócił się do p[ana] Gubernatora z przedstawieniem okropnej sytuacji Polaków. Odpowiedzi jeszcze nie ma. Komitet Opiekuńczy robi co może, ale są to wszystko tylko półśrodki, które ratują uciekinierów, ale nie naprawiają położenia. Do Ks. Arcybiskupa Szeptyckiego nie ma co pisać, bo stoi na stanowisku, że tego nie robią Ukraińcy, tylko bolszewickie bandy. Jest to oczywiście chowanie głowy w piasek, żeby nie widzieć prawdy. (Technika napadów jest taka, że miejscowi Ukraińcy są przewodnikami, a mordują sąsiedzi; nazwiska w wielu wypadkach są dokładnie znane). Mówcie o tych sprawach wszystkim, przy każdej okazji, prostujcie błędne informacje, które rozsiewają tam uciekinierzy Ukraińcy i wołajcie o pomoc przynajmniej opinii publicznej. Do tych, co paktują, ma społeczeństwo polskie głęboki żal i pogardę. Tą drogą wygubi się resztę polskiego żywiołu, a nic się nie zyska, bo tam brak dobrej woli i szczerości. [...] Przykro mi, żem Wam zakrwawił serca. My tu już nie płaczemy, bo łez nie staje. Będzie nam lżej, gdy się dowiemy, że ktoś ze środkowej Polski zainteresował się naszą niedolą 27.

Nasilające się przypadki zbrojnych napadów ukraińskich nacjonalistów na rzymskokatolickie parafie archidiecezji lwowskiej przy równoczesnym braku jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, zmusiły abp. Twardowskiego do opublikowania wczesną wiosną 1944 r. okólnika, regulującego tryb postępowania duchownych w sytuacjach zagrożenia życia. Mianowicie tego typu przypadki, szczególnie w parafiach obsadzonych przez pojedynczych duszpasterzy z niewielką liczbą wiernych, usprawiedliwiały wyjazd kapłana do bardziej bezpiecznej sąsiedniej miejscowości, skąd mógłby zarządzać on nadal opuszczoną placówką. Gdyby zaś nieobecność duchownego miała się przedłużyć ponad tydzień, powinien on w obawie przed profanacją spożyć Najświętszy Sakrament, natomiast pieczę nad kościołem i plebanią powierzyć zaufanym wiernym. Trosce duszpasterza zlecono także zabezpieczenie archiwum parafialnego, sprzętów kościelnych oraz paramentów liturgicznych. Wreszcie o fakcie wyjazdu z parafii należało powiadomić urząd dziekański jak też Kurię Metropolitalną we Lwowie. Abp Twardowski apelował nadto do kapłanów rezydujących w bezpiecznych miejscach o przyjście z pomocą współbraciom zmuszonym do tułaczki 28.

Jakkolwiek cytowany wyżej dokument nie wspominał o zakazie wyjazdu kapłanów poza granice archidiecezji lwowskiej, to jednak użyte sformułowanie [... ] zagrożony duszpasterz może usunąć się do najbliższego miasta względnie do liczniejszego środowiska i stamtąd - zanim niebezpieczeństwo nie minie - excurrendo w miarę możności zarządzać parafią jednoznacznie wskazywało na konieczność trwania w środowisku lokalnego Kościoła. Nasilająca się panika spowodowała jednak niemałe zamieszanie w strukturach kościelnych, skoro np. w marcu 1944 r. Kuria Metropolitalna ob. łac. we Lwowie ponownie - tym razem na łamach organu urzędowego "Kurendy" - przypomniała ogólne zasady wcześniejszego okólnika. Do poprzednich dodano ponadto obowiązek powiadomienia Kurii o nowym miejscu pobytu ewakuowanych duchownych, celem nawiązania z nimi kontaktu 29. Kiedy mimo to kapłani zaniedbywali dopełnienia owej formalności, Kuria Metropolitalna z całą stanowczością egzekwowała prawo 30.

W praktyce nie udało się wszakże zahamować procesu exodusu lwowskich duchownych, szukających w panice schronienia w innych diecezjach centralnej Polski. Wyjazdy te najczęściej odbywały się za zgodą, a przynajmniej za wiedzą Kurii Metropolitalnej ob. łac. we Lwowie, choć zdarzały się też przypadki samowolnego opuszczania terytorium archidiecezji. W tej sytuacji, po identyfikacji nowego miejsca pobytu kapłana, przypominano mu obowiązujące zasady, sankcjonując ex post fakty dokonane metodą przyznania maksimum kilkumiesięcznego urlopu, albo też wzywając go do powrotu na obszar archidiecezji 31. Niektórzy duchowni z ciężkimi urazami lękowymi po przebytych doświadczeniach nie powrócili już nigdy na wschód, uzyskując pozwolenie władzy duchownej na pracę duszpasterską w innych polskich diecezjach.

Panikę wywołaną masowymi mordami potęgowały nadto kolportowane pośród polskiego społeczeństwa po wsiach i w miasteczkach odezwy nacjonalistów ukraińskich. Jedna z nich, pisana odręcznie w j. ukraińskim, przybita na murze kościoła w Rawie Ruskiej w 1944 r. głosiła: Do polskiego społeczeństwa miasta Rawa Ruska. W ostatnich czasach na naszych terenach zauważono szereg wypadków wymierzonych w spokojną ukraińską społeczność ze strony polskich band bądź nawet polskiej społeczności. Oprócz tego Polacy przez cały czas okupacji niemieckiej swoimi donosami wysługując się imperialistom niemieckim szkodzili społeczeństwu ukraińskiemu. Ale na tym nie koniec. Teraz, kiedy na tereny zachodnio-ukraińskiej ziemi wkroczyła Armia Czerwona, Polacy nie zaniechali swojej służalczej roboty względem okupantów, przeciwnie, jeszcze ją wzmocnili. Polacy, idąc ręka w rękę z bolszewikami (czy zapomnieliście już o Katyniu?), swoimi donosami stali się przyczyną licznych egzekucji po stronie ukraińskiej społeczności. Polacy przez cały czas działali i działają na szkodę społeczności ukraińskiej. Dlatego teraz, aby położyć kres przelewowi krwi, nakazujemy [wam - JW] opuścić ukraińskie etnograficzne tereny do 22 maja 1944 r. do godziny 24; w przeciwnym razie będziecie ukarani śmiercią. Ukraińska Narodowa Samoobrona 32.

Kiedy do strat ciągle narastających z powodu ukraińskiej eksterminacji doszedł jeszcze proces ekspatriacji wymuszony pod koniec II wojny światowej na Polakach przez władze sowieckie, a nadto wprowadzony po jej zakończeniu nowy układ sił politycznych przyznający dawne tereny Małopolski Wschodniej Związkowi Sowieckiemu, los Kościoła archidiecezji lwowskiej wydawał się przesądzony. Ówczesny kanclerz Kurii Metropolitalnej we Lwowie ks. prałat Zygmunt Hałuniewicz, na dwa miesiące przed własnym aresztowaniem i zesłaniem do łagrów sowieckich, jakby w przeczuciu ostatecznej wiszącej katastrofy pisał 1 IX 1945 r. do ks. Bolesława Grudzieńskiego w Krakowie: Tyle by było do powiedzenia, tyle różnic do wyjaśnienia, tyle naświetleń do przeprowadzenia -a tu stop. Sześć lat - to wielki okres i to w naszym stadium ponad 50 lat życia. Czy się to jeszcze da odrobić? Czy siły dopiszą? Bolciu, nie wiem, czy Ty jesteś w stanie po tylu latach pracy poza naszym terenem odczuć w pełni naszą tragedię. To przecież straszne. A u nas wyścigi do mety, u nas "pogrzeby" - co dzień w rejestrach ubył ten i tamten, opustoszał ten czy tamten dom Boży. Statystyka w dół, to rozpacz. Co tam śp. Ks. Arcyb[iskup] Józef [Bilczewski - JW] sądzi o naszym pokoleniu! [...] Ufność w pomoc Bożą nie zawodzi, może to wszystko "na zawsze" nie będzie takie straszne ale przecież lęk wzbudza ta wielka niewiadoma 33.

Jaka była reakcja rzymskokatolickiej Kurii Metropolitalnej oraz lwowskich hierarchów: abp. Bolesława Twardowskiego i bp. Eugeniusza Baziaka na zjawisko postępującej zagłady lokalnego Kościoła? O próbach interwencji pierwszego z nich u metropolity Szeptyckiego i gubernatora Hansa Franka już wcześniej wspomniano. Ale negatywne ich rezultaty wywołały - jak się wydaje - całkowity paraliż inicjatyw i niewiarę w jakiekolwiek przeciwdziałanie eksterminacji. Na łamach organu urzędowego "Kurendy Kurii Metropolitalnej obrządku łacińskiego we Lwowie", w formie okólnika do Urzędów Dziekańskich expressis verbis umieszczono jedynie raz wzmiankę na temat mordów na kapłanach i napadów na plebanie, nie wymieniając wszakże z imienia sprawców 34. Kolejna nota, jeszcze bardziej lakoniczna, przypominała zasady ewakuacji duchownych z parafii, nie wspominając wszakże ani słowem o przyczynach tego zjawiska 35. Ciekawe, że ani abp Bolesław Twardowski, ani jego biskup pomocniczy - a od 1944 r. następca - abp Eugeniusz Baziak nie ogłosili żadnego listu pasterskiego bądź szerszego komunikatu w sprawie przetaczającej się przez archidiecezję lwowską fali masowych mordów. O ile pierwszy z nich, schorowany 80-letni starzec, być może nie miał pełnej świadomości tragizmu ówczesnej rzeczywistości, o tyle drugi posiadał dobre rozeznanie i dokładne informacje napływające z terenu od prześladowanych księży 36. Przyczyna całkowitego milczenia obu hierarchów pozostaje zatem wielką niewiadomą.

Posunięta do skrajnych granic ostrożność w nazywaniu rzeczy po imieniu znalazła także swój wyraz w innych informacjach publikowanych na łamach "Kurendy", wydawanej podczas II wojny światowej metodą druku powielanego, a więc na prawach pisma przeznaczonego do wewnętrznego użytku. W comiesięcznych numerach periodyku pojawiały się raz po raz długie wykazy nazwisk w rubryce: Kronika żałobna. Spory procent duchownych w tych zestawieniach stanowiły ofiary ukraińskich nacjonalistów. Jednak poza datą zgonu i określeniem zajmowanego przed śmiercią stanowiska w hierarchii kościelnej, nie wspomniano słowem o żadnych szczegółach 37.

Jedyną - nieznaną od czasu wytworzenia przez 60 lat do chwili obecnej, a tym samym nie wykorzystywaną w badaniach naukowych - dokumentacją na ten temat są pisemne relacje duchownych archidiecezji lwowskiej ob. łac. zarówno diecezjalnych, jak i zakonnych, kierowane do Kurii Metropolitalnej we Lwowie, natomiast po 1945 r. mieszczącej się w Lubaczowie. Powstawały one w latach 1939-1949, najpierw spontanicznie jako wyraz przeżywanych przez kapłanów rzymskokatolickich i wiernych wielu parani archidiecezji lwowskiej tragicznych losów, a potem kontynuowano je ex post po zakończeniu wojny na apel rezydującego w granicach PRL-u abp. Eugeniusza Baziaka. Do naszych czasów zachowało się przeszło 300 sprawozdań z 25 dekanatów (na 28 wówczas istniejących); stanowią one przedmiot niniejszej publikacji. Zarówno w zamierzeniach autorów pism, ale również adresatów indagujących niekiedy duchownych o dostarczenie sprawozdania z okresu II wojny światowej, owe dokumenty miały stanowić źródła do dziejów Kościoła lwowskiego w dobie niemal całkowitej zagłady jego struktur instytucjonalnych. Publikowane tu materiały traktujące o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności stanowią wszakże część większej kolekcji, poświęconej martyrologii archidiecezji lwowskiej w latach 1939-1945. Mieszczą się w niej nadto relacje odnoszące się do strat zadanych Kościołowi przez Sowietów oraz Niemców. W tym zbiorze, zasób dokumentów poświęconych eksterminacji ukraińskiej stanowi wszakże do tego stopnia przytłaczającą większość, iż postanowiono opublikować go w formie samodzielnej edycji. Po raz pierwszy więc od chwili ich powstania ujrzały dopiero teraz światło dzienne. Prezentowane tu źródła przynoszą rzetelną porcję materiału historycznego, zredagowanego przez bezpośrednich lub pośrednich świadków. Informują one o szerokiej gamie problemów związanych z represjami ukraińskich nacjonalistów: denuncjowania Polaków przed niemieckimi władzami okupacyjnymi, fałszywych oskarżeniach o współpracę z władzami sowieckimi, szykanach względem osób duchownych i świeckich z tytułu ich przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego i polskiego narodu, dewastacjach zabudowań wiejskich oraz obiektów sakralnych i wreszcie zbrojnych napadach połączonych z masowymi mordami polskiej społeczności. Autorzy raportów dokładali starań, aby nie uronić żadnych znanych sobie szczegółów, nie wykluczając nazwisk napastników i ich ofiar, metod stosowanych w czasie napadów, szacunków strat poniesionych przez Polaków czy dramatycznych opisów atmosfery nieustannego lęku, braku nadziei na ratunek, dramatu bratobójczej śmierci oraz pełnej rezygnacji decyzji ludzi ocalałych z pogromów co do konieczności ekspatriacji na Ziemie Zachodnie. Dobrze oddaje ówczesne nastroje jeden z autorów sprawozdania 8 VIII 1943 r. ks. Michał Duszenko z parafii Hallerczyn, który nota bene niebawem został zamordowany: Śmierci nie ma, życia nie ma - a udręka potworna i nieustanna 38. Inny duszpasterz, ks. Mieczysław Krzemiński z parafii Korościatyn, pismem z 29 XII 1943 r. donosił: Ciemności duchowe okryły serca ludzkie, do tego przyłącza się zanik prawie zupełny uczuć ludzkich. Opanowała ludzi dzikość i żądza krwi 39. Kolejny relator, ks. Stefan Wrzołek z parafii Tartaków, dnia 1 II 1944 r. dodawał: Ludność masowo wyjeżdża, bo, niestety, od nikogo nawet nie możemy się spodziewać obrony i opieki. Przykre to, ale prawdziwe 40. W podobnym tonie brzmiała inna opinia wyrażona przez ks. Antoniego Przybylskiego z parafii Żabińce, z 6 II 1944 r.: Jak my tu żyjemy teraz jak Łazarze, bez spania, bez pożywienia, a nerwy odmawiają posłuszeństwa. Co to dalej będzie, niech Bóg broni. Wszystko w popłochu ucieka na zachód, tak, że wkrótce braknie parafian, cóż my mamy robić. Ludzi nie można tak zostawić, chyba trzeba razem z nimi zginąć 41. Administrator parafii Bełżec o. Ireneusz Kmiecik OFMRef. skarżył się w kwietniu 1944 r. w liście do Kurii Metropolitalnej: Żyjemy w ciągłej obawie odwetu. Warta pilnuje, ale jak większa siła przyjdzie, to co to pomoże. Wiosna wreszcie przyszła, a tymczasem tak smutno na duszy 42. Z kolei o. Jozafat Biernat OFMBern. 9 XII 1944 r. z Opryłowiec informował Kurię Metropolitalną we Lwowie: Co kilka dni przeżywam gehennę. Dzień za dniem jako tako schodzi, lecz noce są straszne. Dotąd mam spośród moich [parafian - JW] 27 ofiar mordu. Ludzie moi nie nocują w domach i schnę od strachu 43. Dnia 15 XII 1944 r. z Oknian ks Jerzy Doleżal pisał: Straszne są noce dzisiejsze na wsi. Człowiek ukryty gdzieś na strychu stajni, na stercie słomy czy w brogu z trwogą śledzi wybuchające od czasu do czasu łuny pożarów w okolicznych wioskach, wsłuchuje się w trzask automatów, a nieraz sam miałem sposobność słyszeć o parę kroków od siebie przebiegających w ciemności "nocnych gości", szczęściem bez szkody dla siebie 44. W lutym 1944 r. proboszcz parafii Podmichale ks. Michał Sempowicz, relacjonował do Kurii Metropolitalnej po kilkakrotnych nocnych napadach na wieś: Nerwowo przychodzę powoli do siebie, ale jeszcze nie wszystko w porządku. Biedni moi parafianie - schną i siwieją - odwiedzają mnie i płaczą, cóż im poradzę? Nie wiedzą dnia ni godziny 45.

W doświadczeniach tych nie brakło również niejednoznacznych, od pozytywnych do całkowicie pejoratywnych, opinii na temat zachowania się duchowieństwa greckokatolickiego w dobie napadów oraz mordów na polskie skupiska. Tak np. po zamordowaniu rzymskokatolickiego proboszcza parafii Markowa ks. Mikołaja Ferensa w lutym 1944 r., tamtejszy unicki proboszcz ks. Mychajło Szczurowski solidaryzując się z ofiarą zaniechał uroczystej celebry poświęcenia wody w tzw. dniu Jordana, natomiast odprawił Mszę św. żałobną za duszę konfratra. Na znak protestu zapowiedział opuszczenie parafii ze słowami: Nie chcę wśród bandytów umierać. Szkoda mojej 30 letniej pracy 46. Podobną postawę zajął unicki proboszcz parafii Koszlaki ks. Teofil Łucyk; dnia 20 XII 1944 r. poinformował on Kurię Metropolitalną ob. łac. we Lwowie o fakcie uprowadzenia przez bandytów jesienią 1944 r. wikariusza tamtejszej rzymskokatolickiej parafii ks. Włodzimierza Siekierskiego. Ponadto przewodniczył pogrzebowi miejscowego proboszcza ob. łac. ks. Jana Bilińskiego, zmarłego naturalną śmiercią początkiem grudnia 1944 r. 47 Inny duchowny unicki, proboszcz parafii Sorocko, ostrzegał lokalnego administratora rzymskokatolickiego ks. Adama Drzyzgę o wydanym nań przez nacjonalistów ukraińskich wyroku śmierci, namawiając go do wyjazdu. Ten nie zdążył wszakże tego uczynić, padając śmiertelną ofiarą 23 XI 1944 r. z ich ręki 48. Z kolei duszpasterz parafii Iwanówka k/Trembowli, ks. Franciszek Napieracz, po napadzie 11/12 III 1944 r. zbrojnych oddziałów ukraińskich, znalazł przejściowe schronienie na miejscowej plebanii greckokatolickiej, skąd zaopatrzony w żywność i pieniądze, udał się na tułaczkę w dalszą drogę 49.

Nie brakło jednak negatywnych doświadczeń po stronie polskich kapłanów w ocenie reakcji duchowieństwa obrządku greckokatolickiego. Dla przykładu warto przytoczyć wypowiedź rzymskokatolickiego duszpasterza parafii Toki, ks. Jacka Muzyki, na temat miejscowego unickiego duchownego Iwana Jacyszyna: Ruscy księża grzebią, chrzczą i kradną dusze. Opowiadano mi, że ruski proboszcz na drugi dzień po mordzie, bardzo ucieszony i uradowany szedł na mszę św. do cerkwi. A po śmierci Metr[opolity] Szeptyckiego w cerkwi miał mówić, że "polska wataha zabyła naszoho metropolita. Mało sia napyla naszoji krowy". Jak się teraz dowiaduję, od mego sąsiada bandery robił wywiady, co ja robię, co ja nawet jem. Widać, że trzeba mu było - ostatni to łajdak. Nie tylko pijak, ale wszystko w nim złe. Żyłem z nim dobrze, tylko w ostatnich czasach mnie unikał. Raz na kazaniu krzyczał, że raz trzeba tego raka wyciąć, na "pisky" ich wysłać. Wychowany w Bochni, matka polka [sic!]. (Nazywa się Jan Jacyszyn). Gdy Niemcy przyszli, proklamował "samostijną". Uroczyście z procesją wyprawiał "dobrowilciw", którzy po 3 dniach wrócili do domu. Władze sowieckie o tym wiedzą. Mają na niego materiały, ale go trzymają. Opłaca się dobrze "prokurorowi” 50.

W negatywnym duchu wypowiadał się także proboszcz rzymskokatolickiej parafii Delatyn ks. Walenty Garczyński o innym kapłanie unickim z Mikuliczyna; był nim ks. Łuciów. Relacjonował w 1944 r.: Księża ukraińscy zaczęli uświadamiać swoje owieczki. W Mikuliczynie paroch ks. Łuciów głosił na ambonie, że przyszedł czas, by Polaków wyrzucić poza Kraków i Warszawę, zabronił sprzedawać Polakom, twierdząc, że Polak i Żyd to jest to samo. Miał swoje dogmaty. Na kazaniach udowadniał, że Chrystus Pan urodził się na Wschodzie, że tam powstała liturgia [wschodnia - JW] a później dopiero zachodnia, że Pan Jezus założył Kościół na Wschodzie, że Pan Jezus w Rzymie nie był, że umarł na Wschodzie, że liturgia wschodnia jest piękna i pociągająca, a zachodnia sztywna i prosta, a więc precz z latynizmem, precz z łacinnikami. Wobec takiego uświadamiania, powstała wściekła nienawiść do Polaków. [...] powinien być gestapowcem a nie kapłanem 51.

Pojawiały się nadto bardzo poważne oskarżenia pod adresem duchowieństwa greckokatolickiego archidiecezji lwowskiej o bezpośrednie współdziałanie po stronie agresorów. Tak np. odnośnie do ustaleń przeprowadzonych po zabójstwie wspomnianego wcześniej ks. Michała Duszenki w Hallerczynie, okazało się, że inspiratorem morderstwa miał być miejscowy kapłan greckokatolicki 52. Według opinii ks. Pawła Baranowskiego, inicjatorem masowych mordów w powiecie Rohatyn, woj. Stanisławów, w okolicach wsi Skomorochy Stare, gdzie zginął również m.in. ks. Tadeusz Stroński 12 X 1943 r., był m.in. greckokatolicki proboszcz tejże parafii ks. Wasyl Namyj 53. Wrogiem duchowieństwa rzymskokatolickiego był także unicki proboszcz parafii Stratyn ks. Josif Dubanowycz. W atmosferze narastającej presji na miejscowego kapłana rzymskokatolickiego ks. Władysława Wolańczyka, aby opuścił zdziesiątkowaną mordami polską społeczność Stratyna, wypowiedział się on do jednego z Polaków: Wasz ksiądz me ma co tu robić, bo tu nie ma parafii, a jak nie ma hrabiego, to on tu niepotrzebny 54.

Ale zdarzały się również przypadki przestróg ze strony cywilnej ludności ukraińskiej wobec rzymskokatolickich księży, którym groziło niebezpieczeństwo śmierci. Tak np. administrator parafii Wolica Derewlańska, ks.Jacek Łukasiewicz, wskutek takiego ostrzeżenia w lutym 1945 r. wyjechał do Lwowa, ratując swoje życie 55.

Natomiast polscy kapłani mimo tragicznych doświadczeń ze strony ukraińskich nacjonalistów, spieszyli z pomocą doraźną i religijną wyznawcom obrządku greckokatolickiego, poprawnie rozróżniając między banderowcami a cywilną społecznością ukraińską. Ks. Jerzy Doleżal - administrator rzymskokatolickiej parafii Okniany, relacjonował 15 XII 1944 r. do Kurii Metropolitalnej we Lwowie: Miło mi jest dzisiaj wspomnieć, że Mszę św. odprawiałem stale - chorych, rannych, choć przeważnie obrządku gr[ecko]-kat[olickiego] zaopatrywałem natychmiast, gdy tylko dowiedziałem się o wypadku i starałem się użyczyć nie tylko pomocy duchowej, ale i ulżyć im w ranach ciała. Nie piszę tego dla chwalenia siebie, lecz dla stwierdzenia faktu, że dobroć nagrodzona będzie już tu na ziemi - bo to, że poszedłem zaopatrzyć rannych greko-katolików, choć powinien to był uczynić ich własny duszpasterz i przewiązałem im rany, sprowadziłem po tym lekarza wojskowego, dziś choć nie daje jeszcze stuprocentowej pewności życia, to jednak bardzo ułatwia życie w takiej wsi jak Okniany 56.

Jednakże poddana terrorowi ludność cywilna obrządku łacińskiego również zachowywała się niejednakowo. Olbrzymia większość pozostała wierna własnej tożsamości narodowo-religijnej, ale zdarzały się przypadki innych postaw, wymuszonych najczęściej presją zewnętrzną. Tytułem przykładu trzeba powiedzieć o panice wywołanej wśród wiernych zabójstwem 10 II 1944 r. proboszcza parafii Sarnki Dolne ks. Wiktora Szklarczyka, którzy z obawy o własne życie, grupowo podjęli starania o przejście na obrządek greckokatolicki. Kiedy formalna konwersja się nie powiodła z powodu trwającej wojny, składali oni [...] przysięgę na wierność narodowi ukraińskiemu i religii gr[ecko]kat[olickiej] i przystępowali do Komunii św. w cerkwi 57. Podobnie wiosną 1944 r. przerażeni napadami ukraińskich nacjonalistów wierni parafii Waręż, zmieniali obrządek z łacińskiego na unicki, usiłując tym samym udowodnić swoją lojalność względem Ukraińców, a tym samym ocalić życie 58.

W wielu wypowiedziach polskich duchownych uderza znamienna postawa wierności powołaniu kapłańskiemu oraz zleconej przez biskupa misji duszpasterskiej, co przejawiało się w formie mężnego trwania na parafii wśród i dla wiernych obrządku łacińskiego. Warto przytoczyć tu kilka świadectw. W lutym 1944 r. administrator parafii Zawałów ks. Kazimierz Bartosiewicz pisał do Kurii Metropolitalnej we Lwowie: Już 2 tygodnie nie śpię prawie zupełnie i nie nocuję na plebanii i ciągle słyszę pogróżki pod moim adresem. Rozumiem dobrze swój kapłański obowiązek i dlatego do teraz jeszcze trwam na posterunku, ale nie wiem jak długo Pan Bóg mnie ochroni i doda mi sił do wytrwania 59. Administrator parafii Opryłowce o. Jozafat Biernat OFMBern. w grudniu 1944 r. stwierdzał: Dziwią się ludzie, że jeszcze siedzę w Opryłowcach. Ja postanowiłem sobie trwać na stanowisku tak długo -jak długo będą parafianie - a skoro ostatni wyjedzie, wtedy i ja, nie z obawy, lecz z braku pracy i środków do życia usunę się 60. Na przełomie stycznia i lutego 1945 r. ks. Stanisław Tenerowicz z Kopyczyniec tłumaczył swemu konfratrowi: [...] na razie nie mogę wyjechać, ponieważ są jeszcze moi parafianie ze wsi schronieni w mieście i księża jeszcze nie wyjechali. Wyjadę, aż wyjadą moi parafianie 61. Relacje te ukazują przykłady niemal heroicznego pojmowania odpowiedzialności przez duchownych za powierzone im zadania duszpasterskie, a zwłaszcza budzenie nadziei, męstwa oraz wierności ideałom wśród wiernych. Nie znaczy to, że postawa ta charakteryzowała ogół duchowieństwa archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego, choć z całą pewnością zdecydowaną większość. Prezentowane w niniejszej publikacji dokumenty rejestrują także przypadki zbyt pospiesznego - niekiedy nawet bez uzasadnionej przyczyny - opuszczania przez kapłanów nie tylko parafii, ale nawet obszaru archidiecezji lwowskiej. W takich razach monity biskupów przywoływały ich do porządku; jeśli nawet otrzymywali okresowe urlopy, przełożeni przypominali im obowiązek pozostania na terenie lwowskiej archidiecezji 62. Kiedy natomiast wyjazd był niezbędnie konieczny, Kuria wzywała migrujących kapłanów do złożenia sprawozdania z metod zabezpieczenia mienia kościelnego 63.

Pomimo trwających działań wojennych, autorzy publikowanych tu relacji wysyłali je do Lwowa pocztą w formie dłuższych lub krótszych wypowiedzi listownych bądź telegramów. W zamieszczonych tam opisach najczęściej expressis verbis określali sprawców napadów i mordów, którzy pustoszyli wsie i miasteczka Małopolski Wschodniej w latach II wojny światowej. Niekiedy uciekali się jednak do eufemizmów, obawiając się lektury sprawozdań przez niepowołanych do tego czytelników, a zwłaszcza samych Ukraińców. I tak używali następujących określeń: mordercza hołota, oddziały morderców, banda opryszków, terroryści ukraińscy, partyzanci ukraińscy, potwór leśny, tzw. partyzanci rekrutujący się z mieszkańców sąsiednich wsi ukraińskich 64.

Na koniec warto zdobyć się na próbę określenia charakteru poczynań ukraińskich nacjonalistów względem społeczeństwa polskiego w Małopolsce Wschodniej podczas II wojny światowej. W literaturze używa się często zamiennych pojęć: masowe mordy, zabójstwa, eksterminacja, ludobójstwo. Które zatem z tych pojęć najlepiej opisuje wspomnianą rzeczywistość? Coraz częściej badacze problemu zdają się opowiadać za pojęciem ludobójstwa. Współczesny francuski historyk myśli społecznej i politolog Alain Besançon szukając definicji określającej to zjawisko pisze: Żeby pozostać przy realiach historycznych i w granicach XX wieku, proponuję uznać umownie, iż ludobójstwo w sensie właściwym, w odróżnieniu od zwykłej rzezi, żąda następującego kryterium: jest to rzeź zamierzona w ramach ideologii, stawiającej sobie za cel unicestwienie części ludzkości dla wprowadzenia własnej koncepcji dobra. Plan zniszczenia ma obejmować całość określonej grupy, nawet jeśli nie zostaje doprowadzony do końca w rezultacie niemożliwości materialnej czy zwrotu politycznego 65. W kontekście założeń ideologicznych ukraińskiego nacjonalizmu, którego doktrynę sformułował Dmytro Doncow w rozprawie Nacjonalizm (Lwów 1926), a nawiązującego do idei faszystowskich, można z pełną odpowiedzialnością określić działania zbrojne wymierzone przeciwko ludności polskiej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię jako ludobójstwo 66.

Prezentowane w niniejszym tomie materiały źródłowe są przechowywane w Archiwum Kurii Metropolitalnej obrządku łacińskiego we Lwowie. Część z nich pomieszczono w fascykułach akt Kurii za lata 1939-1946, inne zaś o tej samej proweniencji, choć mechanicznie wcześniej wyłączone, mieszczą się w oprawionych poszytach zatytułowanych: Autentyczne dokumenty dotyczące kapłanów archidiecezji lwowskiej, pomordowanych w latach II wojny światowej (1939-1945) i zebrane przez ks. arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, metropolitę lwowskiego obrządku łacińskiego, (Lubaczów 1975, rps) i Autentyczne dokumenty, dotyczące kapłanów oraz wiernych Archidiecezji Lwowskiej, pomordowanych i prześladowanych w latach II wojny światowej (1939-1945), zebrane przez ks. arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, Metropolitę Lwowskiego obrządku łacińskiego, (Lubaczów 1977, rps). Dwie ostatnie z wymienionych kolekcji funkcjonują zarówno w rękopisie - są to oryginały dokumentów, jak i maszynopisie - który stanowią kopie sporządzone przez urzędników Kurii Arcybiskupiej w Lubaczowie. Wspomniane wyżej materiały nie posiadają własnych sygnatur. Dla ułatwienia korzystania z dokumentów, zostały one przez piszącego te słowa połączone w jeden zbiór opatrzony hasłem: Napady i mordy ukraińskich nacjonalistów w archidiecezji lwowskiej ob. łac. 1939-1945, również bez sygnatury. [...]


PRZYPISY

1 W. Roszkowski, Historia Polski 1914-1996, Warszawa 19975, s. 84,91.
2 Tamże, s. 93.
3 Tamże, s. 104,131; G. Hryciuk, Polacy we Lwowie 1939-1944. Życie codzienne. Warszawa 2000, s.192,
4 Cyt. za: W. Filar, Przebieg i przyczyny konfliktu ukraińsko-polskiego na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, PW, 2002, t. 8, z. 2, s. 342.
5 Tamże, s. 343,
6 Dla porównania warto w tym miejscu przytoczyć szacunki pozostałych strat. Otóż w tym samym czasie Sowieci represjonowali 39 duchownych archidiecezji lwowskiej ob. łac., z których 21 poniosło śmierć, 18 zaś przeżyło. Natomiast okupacja niemiecka zamknęła się liczbą 76 represjonowanych kapłanów, w tym 36 ofiar śmiertelnych, 40 - ocalałych. J. Wołczański, Martyrologium duchowieństwa archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego w latach 1939-1945, w: Materiały z III Forum Teologów Centralnej i Wschodniej Europy, 27-30 IX 2005 r. Odessa-Jałta, (w druku).
7 Ryszard Torzecki przyjmuje liczbę ok. 30-40 tys. za lata 1943-1944, a przecież badaniami trzeba objąć cały okres II wojny światowej. Z kolei Grzegorz Hryciuk obniża ją do ok. 20-25 tys. Na ostateczne - o ile takie obliczenia są jeszcze dziś możliwe - dane trzeba jeszcze poczekać, tym bardziej, że Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu rozpoczęło edycję kilkutomowego dzieła poświęconego tej problematyce. H. Romański, S. Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946, Wrocław 2004, ss. 1184; R. Torzecki, Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, Warszawa 1993, s. 267; G. Hryciuk, Straty ludności w Galicji Wschodniej w latach 1941-1945, w: Polska-Ukraina: trudne pytania, t. 6, Warszawa 2000, s. 294.
8 J. Anczarski, Kronikarskie zapisy z lat cierpień i grozy w Malopolsce Wschodniej 1939-1946. Opracowanie, wstęp, przypisy, indeksy oraz wybór fotografii J. Wołczański, Lwów-Kraków 19982; S. Jastrzębski, Martyrologia polskiej ludności w województwie lwowskim w latach 1939-1947. Zbrodnie popełnione przez nacjonalistów ukraińskich, [bmr]; Tenże, Ludobójstwo ludności polskiej przez OUN-UPA w województwie stanisławowskim w latach 1939-1946, Warszawa 2004; H. Romański, S. Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946, Wrocław 2004.
9 W. Urban, Archidiecezja lwowska, w: Życie religijne w Polsce pod okupacja 1939-1945. Metropolie wileńska i lwowska, zakony, red. Z. Zieliński, Katowice 1992, s. 92.
10 Inne źródło podaje liczbę 754 odnosząc ją do roku 1939, tymczasem są to dane z 31 XII 1938 r. W okresie od 15 I 1939 r. do 5 XI tego roku wyświęcono jeszcze 51 kapłanów, co daje wynik 805 duchownych na rok 1939. AKML, [W. Mazur], Sprostowania i uzupełnienia do nazwisk i danych personalnych oraz faktograficznych osób zamieszczonych w "Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945 - Archidiecezja Lwowska", [Lubaczów 6 III 1979 r.], s. 5, mps, (kopia), teczka: Straty personalne archidiecezji lwowskiej 1939-1945, bsygn.; AKML, Schematismus [...] 1943, Leopoli 1943, s. 65, mps, bsygn.; W. Jacewicz, J. Woś, Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacji} hitlerowska w latach 1939-1945, t. 3, Warszawa 1978, s. 123.
11 W. Szetelnicki, Arcybiskup wygnaniec Eugeniusz Buziak metropolita lwowski, Kraków 1989, passim.
12 W cytowanym wyżej opracowaniu bp Urban podaje błędne dane, twierdząc, że Kapituła Metropolitalna składała się z 14 kanonu. W rzeczywistości liczyła 10, w tym jedną nie obsadzoną. W. Urban, Archidiecezja lwowska, s. 93; Schematismus [...] 1939, Leopoli 1939, s. 10.
13 AKML, E. Kopeć, Wspomnienia alumna z Seminarium Lwowskiego w czasie od września 1939 do czerwca 1941 r., bmr, s. l, 8, bsygn.
14 J. Wołczański, Korespondencja arcybiskupa Bolesława Twardowskiego z arcybiskupem Andrzejem Szeptyckim w latach 1943-1944, PW, 1992/93, t. 2, z. 2, s. 467-468.
15 Tamże, s. 471-483.
16 List ten, jakkolwiek omawiał i piętnował różne grzechy przeciwko życiu, nie wymienia wśród nich bynajmniej szerzących się wówczas wystąpień antypolskich. Zresztą w dobie rozbudzonych nastrojów nacjonalistycznych w społeczeństwie ukraińskim, głos abp. Szeptyckiego nie był już dostatecznie słyszany, albo też nie chciano brać go pod uwagę.
17 J. Wołczański, Korespondencja, s. 473.
18 Tamże, s. 474.
19 Tamże, s. 475.
20 Tamże, s. 477.
21 Tamże, s. 481.
22 Tamże, s. 481-482.
23 Tamże, s. 482.
24 Tamże.
25 Tamże, s. 483. Ciekawe, że nawet konwencja owego ostatniego listu odbiegała od pozostałych. Dominowała ascetyczna zwięzłość wyrażania myśli, zdawkowa grzeczność ograniczona do najbardziej koniecznej tytulatury, a nawet zaniechania zwrotów grzecznościowych kończących pismo.
26 AKMK, Kopia listu abp. Adama Stefana Sapiehy do Hansa Franka, Kraków 27 III 1944 r,, mps, sygn. TS 26/191; B. Przybyszewski, Dzieje kościelne Krakowa w czasie okupacji 1939-1945, CL. l, ChŚ, 1979, nr 10/82, s. 35; I. Wolny, Arcybiskup Adam Stefan Sapieha w obronie narodu i Kościoła polskiego w czasie II wojny światowej, w: Księga Sapieżyńska, t. 2, red. J. Wolny, Kraków 1986, s. 302.
27 AAC, List ks. Ignacego Chwiruta do nieznanego adresata. Lwów 2 III 1944 r., mps, bsygn.
28 AKML, [Okólnik abp. Bolesława Twardowskiego do Urzędów Dziekańskich archidiecezji lwowskiej], [Lwów, wiosna 1944 r.], mps, bsygn.
29 AKML, [Komunikat Kurii Metropolitalnej ob. łac. we Lwowie z l III 1944 r. w sprawie trybu opuszczania przez duchownych parafii zagrożonych napadami ukraińskich nacjonalistów], KKML, 1944, nr l, s. 2-3.
30 Dla przykładu: 3 VII 1944 r. wysłano wezwania do 23 kapłanów przebywających poza swoimi parafiami tak na terenie archidiecezji lwowskiej, jak też innych (przemyskiej, krakowskiej i tarnowskiej) do powiadomienia o dokładnym miejscu pobytu. AKML, [Wykaz duchownych sporządzony przez bp. Eugeniusza Baziaka], Lwów 3 VII 1944 r., bsygn.
31 Zob. np. dokument 3, 5 i 13, część I niniejszej książki; dokument 9, część V niniejszej książki, dokument 9, część XII niniejszej książki; dokument 1, część XXII niniejszej książki.
32 APSL, Do polskoho naselenija m. Rawa Ruśka, bmr, rps, bsygn.
33 Charakterystyczne przywołanie tu osoby zmarłego w 1923 r. metropolity lwowskiego abp. Józefa Bilczewskiego (1860-1923) nawiązywało do jego zasług na polu pomnożenia sieci parafialnej oraz wzrostu liczby duchowieństwa archidiecezji lwowskiej ob. łac. W kontekście olbrzymich strat lokalnego Kościoła lwowskiego w okresie II wojny światowej, dorobek życiowy metropolity wydawał się całkowicie zmarnowany. AAK, List ks. Zygmunta Hałuniewicza do ks. Bolesława Grudzieńskiego, Lwów l IX 1945 r., bsygn.
34 Abp Twardowski pisał: Przewielebny Księże Dziekanie! W ostatnich miesiącach nie wykryci dotąd sprawcy dokonali licznych mordów na osobach kapłanów naszej diecezji. W liczniejszych jeszcze wypadkach wydarzyły się napady na plebanie, w następstwie których zagrożeni duszpasterze, ratując życie, musieli opuścić swoje parafie. Pełni niepokoju i troski o los drogich Nam Konfratrów, którzy wobec panujących w niektórych miejscowościach stosunków w poważnym znajdują się niebezpieczeństwie, wydajemy następujące zarządzenie. AKML, [Okólnik abp. Bolesława Twardowskiego do Urzędów Dziekańskich archidiecezji lwowskiej], [Lwów, wiosna 1944 r.], mps, bsygn.
35 Zob. przypis 29 niniejszej książki (wstęp).
36 Ostatni sekretarz i kapelan metropolity Twardowskiego, żyjący do dziś na terenie diecezji zielonogórsko-gorzowskiej ks. Mieczysław Marszalik, twierdzi, że otoczenie arcybiskupa czyniło wszystko, aby nie odczuł żadnych rygorów wojny. Ta wypowiedź wydaje się pośrednio wskazywać na brak pełnej wiedzy hierarchy odnośnie do ukraińskiej eksterminacji. O stanie jego świadomości wiele mówi relacja Karoliny Lanckorońskiej, wizytującej go 17 IV 1940 r. przed planowanym wyjazdem do Rzymu. Po świeżo przeprowadzonych dwóch deportacjach sowieckich 9/10 II i 12/13 IV 1940 r. polskich obywateli w głąb ZSRR, metropolita zachowując nadzwyczajną pogodę ducha mówił: Niech pani powie Ojcu św[iętemu], że nam jest bardzo dobrze. Niech pani mu powie, że kler cały, dosłownie cały, bo bardzo nieliczne słabe jednostki odpadły w pierwszej chwili - ich ucieczka była dla nas raczej pomocą - ze kler cały trzyma się doskonale. Że udało się dość licznym księżom pojechać w głąb Rosji z zesłańcami, że inni - może my wszyscy - czekamy na wywóz albo na cokolwiek, co by nas spotkać miało, ale że propaganda antyreligijna w szkołach nie chwyta, ze ludność, a przede wszystkim inteligencja, która się dawniej trzymała z dala, garnie się do nas, że duża ilość ludzi przystępuje do Komunii, widzimy to po nadzwyczajnie zwiększonym zapotrzebowaniu na hostie. Niech pani powie Ojcu świętemu], że przesyłam mu wraz z całym klerem i wiernymi mojej archidiecezji wyrazy przywiązania bez granic, a dla Stolicy Apostolskiej zapewnienie oddania aż do ostatniej kropli krwi. Tylko niech pani nie zapomni mu mówić, jak bardzo wszystko jest dobrze. Charakterystyczny jest komentarz Lanckorońskiej do owego spotkania: Patrzyłam i słuchałam. Wiedziałam, że ten starzec jest człowiekiem skromnym, bez silniejszej indywidualności. Zrozumiałam wówczas, jak potęga idei może wynieść jej reprezentanta wysoko ponad wszelkie ludzkie cierpienia, niepokoje czy obawy - nawet ponad napięcie heroizmu, w sferę zupełnej pogody, w której istnieje jedynie już to, co jest istotne. AAK, Relacja ustna ks. Mieczysława Marszalika, Zielona Góra 10 VIII 2005 r.; K. Lanckorońska, Wspomnienia wojenne 22 IX 1939-5 IV 1945. Słowo wstępne L. Kalinowski i E. Orman, Kraków 2003, s.55-56.
37 Więcej odwagi wykazywała podczas II wojny światowej redakcja "Gazety Lwowskiej", podająca w masowo drukowanych nekrologach Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na prowincji określenie: zginał śmiercią tragiczną lub zginał śmiercią nagłą. Informacja własna autora; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943) nr l, s. 2-3; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 2, s. 2; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943) nr, 3, s. 3; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 6, s. 2; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 7, s. 2; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 9, s. 2; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 11, s. l; Kronika żałobna, KKML, 110 (1943), nr 12, s. 4; Kronika żałobna, KKML, 111 (1943), nr l, s. 4.
38 Zob. dokument 2, część III niniejszej książki.
39 Zob. dokument 5, część V niniejszej książki.
40 Zob. dokument 13, część I niniejszej książki.
41 Zob. dokument 13, część VII niniejszej książki.
42 Zob. dokument l, część XIV niniejszej książki.
43 Zob. dokument 10, część XXI niniejszej książki.
44 Zob. dokument 4, część XVII niniejszej książki.
45 Zob. dokument 8, część X niniejszej książki.
46 Zob. dokument 16, część XIII niniejszej książki.
47 Zob. dokument 4, część XVI niniejszej książki.
48 Zob. dokument 14, część XXI niniejszej książki.
49 Zob. dokument 4, część XXII niniejszej książki.
50 Zob. dokument 9, część XVI niniejszej książki.
51 Zob. dokument 3, część XVII niniejszej książki.
52 Zob. dokument 4, część III niniejszej książki.
53 Zob. dokument 31, część XIII niniejszej książki.
54 Zob. dokument 32, część XIII niniejszej książki.
55 Zob. dokument 22, część VI niniejszej książki.
56 Zob. dokument 4, część XVII niniejszej książki.
57 Zob. dokument 29, część XIII niniejszej książki.
58 Zob. dokument 17, część I niniejszej książki.
59 Zob. dokument 9, część XV niniejszej książki.
60 Zob. dokument 10, część XXI niniejszej książki.
61 Zob. dokument 8, część VII niniejszej książki.
62 Zob. dokument 19, część III niniejszej książki; dokument 12, część V niniejszej książki; dokument 9, część XII niniejszej książki; dokument 3, część XVIII niniejszej książki; dokument 1, część XXII niniejszej książki; dokument 5, część XXV niniejszej książki.
63 Zob. dokument 27, część XIII niniejszej książki; dokument 10, część XV niniejszej książki;
64 Zob. niniejsza książka passim.
65 A. Besançon, Przekleństwo wieku. O komunizmie, narodowym socjalizmie i jedyności Zagłady, Warszawa 2000, s. 83.
66 W. Poliszczuk, Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, 1.1, Toronto 2000, passim; Tenże, Dowody zbrodni OUN i UPA, Toronto 2000, passim; Tenże, Nacjonalizm ukraiński w dokumentach, cz. 1-3, Toronto 2002-2003, passim.


Copyright © 2005 Józef Wołczański.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Data utworzenia strony: 2006-08-23

Powrot Licznik