KAMILA SCHUSTER

Z dziejów szkoły PP. Benedyktynek łacińskich we Lwowie

Klasztor Sióstr Benedyktynek łacińskich we Lwowie znajdował się w uroczym zakątku tego miasta, przy placu Benedyktyńskim 2. Na dziedzińcu przed tym gmachem było zawsze gwarno, gdyż w murach klasztornych prócz cel sióstr zakonnych mieściły się również sale szkolne. W tych murach kształciły się od dawna dziewczęta Lwowa.

Szkoła ta miała bogate historyczne tradycje. Klasztor Benedyktynek pod Wysokim Zamkiem, ufundowany w 1596 r. przez Saporowskich, od niemal najwcześniejszych lat zajął się sprawą wychowania i kształcenia dziewcząt. Już z początkiem XVII wieku i w czasach późniejszych prowadził on konwikt, w którym dziewczęta możnych rodów magnackich i szlacheckich, szczególnie z kresów południowo-wschodnich Rzeczypospolitej, mieszkały i pobierały naukę. Uczyły się tu czytania i pisania po polsku oraz po łacinie, religii, muzyki, śpiewu kościelnego, szycia, robót ręcznych. Starano się wpajać dziewczętom cnoty chrześcijańskie i budzić uczucia patriotyczne, przywiązanie do dawnych zwyczajów oraz poszanowanie pamiątek narodowych. W konwikcie benedyktyńskim kształciły się m.in. córki takich sławnych rodów, jak: Wiśniowieccy, Sobiescy, Jabłonowscy, Rzewuscy, Czetwertyńscy czy Kazanowscy.

Dla klasztoru, jak i dla całego Lwowa, nastały smutne czasy po pierwszym rozbiorze Polski - po 1772 roku. Austria, której w udziale przypadł Lwów, rozpoczęła na całym zagarniętym terenie germanizację. Jednym ze środków służących do zniemczenia tzw. Galicji i Lodomerii miała być nauka szkolna. Za Marii Teresy i jej syna Józefa II w całej Austrii, w tym także i w kraju zabranym Polsce, zaprowadzono jednolity system szkolny. Wprowadzono tak zwane szkoły normalne, w miastach i większych wsiach szkoły trywialne, w mniejszych szkółki parafialne. W szkołach tych język niemiecki wprowadzony jako wykładowy miał przyczynić się do walki z polskością. Rozpoczęto również walkę z kościołem, w tym likwidację klasztorów. W trudnym momencie, gdy groziła klasztorowi PP. Benedyktynek likwidacja, klasztor, który od lat zajmował się wychowaniem i nauczaniem dziewcząt, podjął myśl utworzenia dla nich szkoły publicznej. Została ona otwarta w 1784 r. jako szkoła trywialna, składająca się z czterech klas - wstępnej, tak zwanej sztuby i trzech następnych. Szkoła Benedyktynek łacińskich we Lwowie była jedną z pierwszych publicznych szkół żeńskich na terenie miasta. Ówczesna ksieni klasztoru Maria Alojza Potocka oraz inne zakonnice włożyły wiele trudu i starań w jej uruchomienie. Szkoła utrzymywana była z funduszy klasztornych. Rząd austriacki opłacał jedynie księdza katechetę oraz dwie nauczycielki świeckie. Szkołą kierował wyznaczony przez Radę Szkolną dyrektor - ksiądz, który odpowiadał za poziom nauki oraz zarządzał szkołą. Prócz tego ze strony klasztoru sprawami szkolnymi zajmowała się siostra prefekta.

Mimo, że szkoła. Jak wszystkie wówczas w Galicji, była prowadzona z językiem wykładowym niemieckim i musiała realizować nakazany Jej program, stała jednak, jak zapisano w jednym z rękopisów klasztornych, "na straży ducha narodowego, bo biły w niej polskie serca".

Lepsze dni dla tej i innych szkół w Galicji nastały w czasie Wiosny Ludów w 1848 r. Pod wpływem ruchów wolnościowych zelżała nieco germanizacja. W szkole PP. Benedyktynek był wówczas dyrektorem ks. Edward Czerny, Czech, z pochodzenia. Za jego rządów szkoła powoli z niemieckiej stawała się polską. Język polski stał się językiem wykładowym i oddzielnym przedmiotem nauczania.

W programach nauczania znalazły się takie przedmioty, jak historia Polski czy literatura polska. W 1883 r. szkoła PP. Benedyktynek miała już VIII klasę. Stała się pełną szkołą wydziałową. Spełniała ona swoją ważną rolę na terenie Lwowa i przygotowała dziewczęta polskie do chwili, w której byt niezależny Państwa Polskiego miał stać się rzeczywistością.

Wykształcenie dziewcząt w Galicji stało na dużo niższym poziomie niż chłopców, dla których rząd austriacki otwierał gimnazja, toteż należy mocno podkreślić pionierską rolę szkoły żeńskiej benedyktyńskiej we Lwowie. Dawała ona kształcącym się w jej murach wychowankom szerszy zakres wiedzy i zrównanie ich pod względem wykształcenia z chłopcami.

Kiedy po długich latach niewoli powstało niepodległe Państwo Polskie, przed szkołą PP Benedyktynek łacińskich we Lwowie stanęły nowe zadania. Należało powoli dostosowywać programy nauczania do nowej rzeczywistości. Trud ten w głównej mierze przypadł w udziale nowej kierowniczce szkoły, prefekcie s. Michalinie (imię świeckie Józefa) Kucharskiej. Była ona wychowanką dawnej szkoły benedyktyńskiej, w której potem uczyła jako młoda nauczycielka. Nominację na prefektę szkoły otrzymała 3 lipca 1923 roku. Natychmiast zabrała się energicznie do pracy. Od 1928 r. musiano powoli i systematycznie przystosować programy klas piątej, szóstej i siódmej do zrównania z programami klas od I do III gimnazjalnej. Po trzech latach musiano włożyć nowy trud w związku z reorganizacją szkolnictwa polskiego. W roku szkolnym 1933/34 zostało utworzone u PP. Benedyktynek 4-letnie gimnazjum nowego typu, którego dyrektorką została dr Maria Słuszkiewiczowa, a następnie w 1936 r. Maria Wierzyńska, bratowa poety Kazimierza, żona Hieronima, również literata. Prócz gimnazjum nowego typu do I wojny światowej ss. Benedyktynki prowadziły szkołę podstawową pod kierownictwem prefekty Michaliny Kucharskiej. Bilans dotychczasowych swoich osiągnięć w przeszłości dawnej i czasach powojennych mogło kierownictwo szkoły podsumować w obchodzonym uroczyście jej 150-leciu w 1935 r. Uroczystości jubileuszowe miały miejsce w dniu 3 marca. Złożyły się na nie: poświęcenie sztandaru szkolnego w czasie Mszy św. w przyklasztornym kościele pw. Wszystkich Świętych oraz po południu - akademia. Jubileuszowe uroczystości zasadniczo ujęły okres od powstania publicznej szkoły po l rozbiorze Polski, ale, jak wiadomo, sprawą wykształcenia dziewcząt klasztor ten zajmował się już dużo wcześniej, niemal od swoich początków, toteż w jednym z rękopisów klasztornych zanotowano zdanie, że "Szkoła benedyktyńska narodziła się w czasach niepodległości Polski, trwała i rozwijała się w czasach niewoli oraz przeżyta swój okres rozkwitu w latach dwudziestolecia międzywojennego".

W tym ostatnim okresie swego istnienia prócz trudności związanych z przystosowaniem programu nauczania do potrzeb współczesnych czasów i zachodzących zmian w państwie oraz w systemie nauczania przedwojenna szkoła PP. Benedyktynek łacińskich we Lwowie miała również do pokonania duże przeszkody innego rodzaju. Po wizytacji przeprowadzonej przez Kuratorium Lwowskiego Okręgu Szkolnego w styczniu i lutym 1935 r. nakazano przystosowanie budynku klasztornego do nowoczesnych potrzeb szkolnych. Chodziło o salę gimnastyczną oraz gabinety naukowe - przyrodniczy i fizyczny. Na tę rozbudowę klasztor sprzedał m.in. dwie wsie. Konwent, który sprawy szkoły uważał za bardzo ważne i cel wychowania powierzonych jego opiece dziewcząt stawiał na pierwszym miejscu, nie zawahał się przed poniesieniem tak dużych wydatków. W stosunkowo krótkim czasie w części ogrodu klasztornego zostało dobudowane nowe skrzydło przeznaczone na użytek szkoły: urządzenie sali gimnastycznej, gabinetów i dodatkowych klas. 29 września 1936 r. ks. arcybiskup lwowski Bolesław Twardowski dokonał uroczystego poświęcenia nowej dobudowanej części gmachu klasztornego.

Niestety, niedługo było dane szkole benedyktyńskiej i jej wychowankom korzystać z nowych warunków i udogodnień. Dalszemu rozwojowi szkoły przeszkodziły II wojna światowa i tragiczne losy naszego kraju. Co dawała benedyktyńska szkoła międzywojenna swoim wychowankom? Oddana jej całą duszą i sercem s. prefekta Michalina Kucharska tak po latach napisze: "Co otrzymywały na dalsze życie polskie dziewczęta tych czasów, gdy siostry zakonne prowadziły szkołę w tzw. "Domu pod żelaznym lwem". Wypracowywano pogłębienie wiary i poczucie braterstwa, aby wszyscy byli sobie bliscy, aby umieć okazywać w życiu serdeczną przyjaźń i wzajemną, chrześcijańską życzliwość oraz szlachetny patriotyzm... Było w murach naszej szkoły tętniące serdecznością życie. Młodzież wynosiła z niej tyle ciepła, że po latach, gdy spotkałam którąś z naszych dziewczynek, wzruszenie, a najczęściej łzy zastępują im słowa powitania. Cieszę się, że tak było. Miło mi, że byłam częścią tej szkoły przez wiele lat".
A oto co o szkole lwowskiej PP. Benedyktynek wspomina po latach jedna z jej wychowanek, Helena Sawa: "Tu kształtowały się nasze umysły i serca, tu stawałyśmy się szlachetniejsze i lepsze, tu uczono nas szacunku do rodziców i starszych, mieć otwarte serca dla bliźnich". Starano się dać dziewczętom wskazówki na całe dalsze życie.
Hasłem s. prefekty było: "Zawsze naprzód, zawsze wzwyż". Z dużym uznaniem wyrażają się byłe uczennice o specjalnych godzinach wychowawczych, prowadzonych przez s. prefektę. W szkole panowała atmosfera przyjacielska, rodzinna. Dziewczęta zwierzały się ze swoich drobnych i większych zmartwień wychowawczyniom, które - jak podkreśla w swych wspomnieniach Bronisława Magierowska - wysłuchiwały je uważnie i starały się pomóc w różnych kłopotach. Szkoła interesowała się także warunkami materialnymi swych uczennic. Dziewczęta łączyła serdeczna przyjaźń, która wykroczyła daleko poza lata szkolne i przetrwała do dnia dzisiejszego.

Po upadku Polski w 1939 r. i przejściu Lwowa pod okupację sowiecką nie mogło być mowy, by czynna była szkoła klasztorna PP. Benedyktynek. W tej nowej rzeczywistości realizacja celów wychowawczych i religijnego kierunku były nie do pomyślenia. Siostry musiały w części klasztornej, w przebraniu świeckim prowadzić ciche życie. Część z nich wróciła do rodzin, aby tam przetrwać trudne czasy. Te, które pozostały w dawnych murach klasztornych, nie przestały służyć ludziom, choć w inny niż dotąd sposób. Na terenie klasztoru zgromadziło się wiele ludzi z innych części Polski, szczególnie ze Śląska, skąd uciekli przed działaniami wojennymi. Trzeba było nie tylko udzielić im schronienia, ale i podzielić się skromnymi zapasami żywności. Niektórzy z tych ludzi to byli żołnierze, którym trzeba było pomóc w zdobyciu ubrań cywilnych czy też zapewnić jakieś lokum. Część z nich korzystała tylko z chwilowej pomocy i schronienia, niektórzy jednak mieszkali przez parę miesięcy w pomieszczeniach klasztornych. Byty tu też nawet całe rodziny.

Gen. Marian Januszajtis, który brał udział w obronie Lwowa we wrześniu 1939 r., powziął plan utworzenia tajnej organizacji, która miała na celu zabezpieczenie broni i amunicji pozostałej po walkach, konserwację jej i ukrycie, przerzut wojskowych, szczególnie takich, jak lotnicy czy służba pancerna - na Węgry i do Rumunii. Została zorganizowana służba łączności, w powstaniu której wybitny udział miała dyrektorka gimnazjum PP. Benedyktynek Maria Wierzyńska. W organizacji, którą tworzył gen. Januszajtis, miała ona powierzone kierownictwo sekcji łączniczek. Na terenie szkoły czynny był jeden z punktów kontaktowych. Wśród nich były prócz uczennic gimnazjum też i inne osoby nie związane ze szkolą, prawdopodobnie mające kontakt z Przysposobieniem Wojskowym Kobiet we Lwowie, gdzie Wierzyńska była przed wojną instruktorką. O sprawach konspiracji wiedziała również prefekta szkoły Michalina Kucharska. Działalność grupy i zadania Jej powierzono to śledzenie posunięć Armii Czerwonej, także i w powiatach sąsiadujących ze Lwowem, czy rozprowadzanie ulotek. Z tych jedna wydana przed wyborami do Zgromadzenia Narodów Ukrainy wzywała ludność polską do ich bojkotu, deputaci wybrani w głosowaniu mieli bowiem zadecydować o przyłączeniu Małopolski Wschodniej do USSR.

Wybory miały odbyć się 22 X 1939 r., a wkrótce po nich, 26 lub 27 października gen. Januszajtis został aresztowany. Aresztowano również inne osoby związane z tą organizacją, m.in. Marię Wierzyńska. Prefekta szkoły benedyktyńskiej zdołała ujść z klasztoru i musiała się ukrywać. Podobno, gdy w przebraniu opuszczała klasztor, minęła się z NKWD, które szło po nią. Opuściła potem strefę okupacyjną sowiecką i ukrywała się następnie w jakiejś wiosce pod Krakowem.

Przeciw dyrektorce gimnazjum i grupie aresztowanych z nią wytoczono proces. Nie wszystkie łączniczki jednak zostały ujęte, niektóre szczęśliwie uniknęły aresztowania i dalszych jego konsekwencji. W sprawie przeciw Wierzyńskiej i związanym z nią osobom zapadł wyrok 12 kwietnia 1940 r. Skazano Marię Wierzyńska na karę śmierci przez rozstrzelanie oraz konfiskatę mienia. Oskarżone: Maria Błażewska i Maria Motylewska zostały zasądzone na dziesięć lat pozbawienia wolności w dalekich obozach Związku Radzieckiego oraz po odbyciu tej kary na pozbawienie praw przez pięć lat. Stanisława Wanat otrzymała wyrok zsyłki na 6 lat, a po odbyciu kary na 3 lata pozbawienia praw. Wanda Bober (w akcie oskarżenia Irena Maria Wanda) i Kazimiera Korczyńska skazane zostały pierwsza z wymienionych na pięć, druga na trzy lata więzienia. Wszystkie były dawnymi wychowankami szkoły benedyktyńskiej.

Przykładów zaangażowania się zarówno nauczycieli, jak i uczennic tej szkoły w sprawę walki podziemnej i pracy konspiracyjnej jest więcej. Dotyczą one zarówno okupacji sowieckiej, jak i niemieckiej. W akcji pomocy uwięzionym bardzo czynnie działała długoletnia nauczycielka tej- szkoły, Zofia Zaleska, która nosiła dla uwięzionych paczki z żywnością, a także pozbawionym pociech duchowych przekazywała ukryte komunikaty. W czasach okupacji niemieckiej ks. Albin Mydlarz, dawny katecheta szkoły PP. Benedyktynek, był kapelanem III Obszaru ZWZ AK we Lwowie. Wspomniana poprzednio s. prefekta Michalina Kucharska włączyła się wydatnie w sprawę tajnego nauczania.

W czasie okupacji udostępniła swoje mieszkanie do tajnego nauczania jedna z uczennic Stefania Gorgosz-Gertler. Po wojnie uczestniczki tego kursu mogły od razu przystąpić do pracy pedagogicznej. W konspiracji poważnie była zaangażowana dawna uczennica szkoły benedyktyńskiej, Janina z Neugebauerów Rasiowa. Współpracowała ona w latach 1940-1943 z siotrą swego męża, Marią Ras, komendantką Narodowej Organizacji Wojskowej we Lwowie działającą też w AK.

W mieszkaniu J. Ras i jej męża Tadeusza był punkt kontaktowy. Służyło ono również jako nielegalne schronienie dla zaangażowanych w konspiracji- Podobnie absolwentki niegdyś ósmej klasy szkoły benedyktyńskiej Apolonia Kondzioła i autorka niniejszego artykułu związane były z pracą podziemną. A. Kondzioła pracowała w harcerskiej organizacji "Szare Szeregi" oraz w AK, zajmując się między innymi kolportażem prasy podziemnej. W mieszkaniu drugiej z wymienionych był punkt kontaktowy i przelotowy magazyn broni AK.

Jest to tylko parę przykładów zaangażowania się byłych uczennic benedyktyńskiej szkoły w pracę konspiracyjną.

Do szkoły benedyktyńskiej i jej wychowawców zachowały uczennice miłość i przywiązanie, chociaż często po jej ukończeniu uczęszczały do innej średniej czy wyższej - tę traktowały i traktują jako najważniejszą w ich życiu. Wyniosły z niej zasadnicze wskazówki i ukierunkowanie na dalsze lata. Za życia s. prefekty Michaliny Kucharskiej (zmarłej w 1978 r.) wiele z nich utrzymywało z nią serdeczną korespondencję czy przyjeżdżało do Krzeszowa k. Kamiennej Góry, gdzie osiadły po wojnie lwowskie Benedyktynki, by porozmawiać, powierzyć jej, jak dawniej, swoje troski i radości. Te, które uczyły się w szkole benedyktyńskiej skupia dziś w Krzeszowie ich dawna koleżanka Bronisława Orłowska, obecnie s. Ewangelista. Kilkakrotnie organizowano w Krzeszowie zjazdy byłych uczennic, na które przyjeżdżają uczestniczki nieraz z dalekich stron kraju. Pamiętają o tym, by pomodlić się za zmarłych wychowawców spoczywających na cmentarzach we Lwowie czy innych na terenie dzisiejszej Polski. Chwilę zadumy i modlitwy spędzają na przyklasztornym cmentarzu w Krzeszowie, nad grobami s. ksieni Janiny Szymańskiej, s. prefekty Michaliny Kucharskiej oraz dawnych wychowawczyń, tak zwanych mistrzyń. Ogarniają swym wspomnieniem siostry Benedyktynki lwowskie, związane z dawnym klasztorem i szkołą, z którą wiąże się ważna część ich życia.


Copyright © 1994 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik