STANISŁAW SŁAWOMIR NICIEJA

Dzieje budowy i unicestwienie cmentarza Obrońców Lwowa
Część II

(Fragment książki)
W 1939 roku po dwudziestu latach budowy cmentarz Obrońców Lwowa prawie osiągnął swój kształt ostateczny. Wzniesiono już niemal wszystkie elementy zaprojektowane przez Indrucha. Nie zdążono tylko zbudować bramy wejściowej od strony Pohulanki, zwieńczonej rzeźbą orlicy otulającej potężnymi skrzydłami swoje pisklęta. Zrezygnowano natomiast z umieszczenia na Pomniku Chwały rzeźby rycerza opartego na mieczu oraz cebulastych popielnic, które, według projektu Indrucha miały wieńczyć pylony. Uczyniono to na wniosek Antoniego Nestarowskiego, czuwającego nad artystycznym kształtem panteonu obrońców, który uważał, że elementy te rozsadzają pewną spójność, wprowadzają przesadę w zdobnictwie Pomnika Chwały. Był on zdania, że gdyby Indruch żył, też by z nich zrezygnował1.

Cmentarz, wysadzony piękną roślinnością, różnego rodzaju płożącymi się krzewami, białymi liliami, czerwonymi różami, strzelistymi tujami - zwłaszcza w części między Pomnikiem Chwały a katakumbami - przedstawiał się imponująco i był niewątpliwie jedną z najpiękniejszych nekropolii w Europie. Składał się wyraźnie z dwóch części grzebalnych: wojennej, gdzie spoczywali ci, którzy padli bezpośrednio w walkach o Lwów, i części pokojowej, umieszczonej nieco z boku na przedłużeniu linii Pomnika Piechurów Francuskich, gdzie spoczywali obrońcy, którzy przeżyli wojnę i zmarli w latach dwudziestych oraz trzydziestych.

Łącznie w części wojennej cmentarza do 30 IV 1939 r., kiedy to zakończono ekshumacje z różnych miejsc, spoczęło 1926 obrońców, a w tzw. części pokojowej 9332. Ostatnim pochowanym przed drugą wojną światową na cmentarzu Obrońców Lwowa był Władysław Preisner, którego pogrzeb odbył się 9 VIII 1939 r.3 W 1935 r. staraniem Towarzystwa Opieki nad Grobami Polskich Bohaterów, któremu przewodniczył gen. Władysław Jędrzejowski, na cmentarzu Janowskim urządzono osobną kwaterę, w której po ekshumacji złożono 626 obrońców Lwowa i kresów wschodnich z lat 1918-1920. W środku znajdowała się wspólna mogiła 27 nieznanych żołnierzy4. Nieopodal urządzono też specjalną kwaterę, w której złożono prochy - ukraińskich Strzelców Siczowych. Był to wyraz szacunku dla jednych i drugich, którzy walcząc z sobą zginęli.

31 sierpnia 1939 roku, w ostatni dzień pokoju, na cmentarzu Orląt spoczywało 2859 osób. "Ci, co polegli - mówił swego czasu arrcybiskup Józef Bilczewski - byli młodzi i zdrowi, mieli prawo do życia, ale oddali je za wolność, dlatego wy młodzi pilnujcie tego cmentarza, stańcie na straży obok lwów kamiennych, które strzegą, by noga świętokradcy nie przestąpiła jego bram. Miejsce to bowiem, na którym stoicie, jest święte". A zwracając się w stronę zmarłych powiedział:

"Jedno mogłoby zakłócić wasz sen spokojny. Mianowicie lęk, troska - azaliż my ten gród, azaliż my tę ziemię, którą wy krwią swą okupiliście, utrzymamy? Otóż śpijcie spokojnie. Na krzyże wznoszące się nad waszymi głowami - przyrzekamy, że utrzymamy5.
Niestety, obietnica ta nie została spełniona.

LATA OKUPACJI

Już w pierwszy dzień wojny, 1 września 1939 r., samoloty niemieckie zbombardowały Lwów. Na Dworcu Głównym od kul idącego lotem koszącym sztukasa zginął obrońca Lwowa z 1918 r. Wincenty Gerlach (ur. w 1889) - kolejarz z Lewandówki, kierownik lampiarni, remontujący światła w parowozach.

"1 września - wspomina jego syn Zbigniew - ojciec wyszedł z domu mówiąc matce, że może nie wrócić na noc - wszak jest wojna. Był piątek. W niedzielę po południu zaniepokojona matka poszła na dworzec szukać ojca. Tam dowiedziała się, że z dwoma innymi kolejarzami leży w trupiarni na Łyczakowskiej. Zostali zabici podczas pierwszego ataku, gdy zmieniali światła w lokomotywie. Pogrzeb na cmentarzu Orląt odbył się w dzień stosunkowo spokojny. Tego dnia Lwów nie był bombardowany. Niebo było czyste 6.

Wincenty Gerlach otworzył nową, wojenną listę obrońców Lwowa zabitych przez Niemców. We wrześniu według ksiąg cmentarnych na kwaterach obrońców Lwowa odbyły się jeszcze cztery pogrzeby; Franciszka Alberta (ur. w 1901), Alfonsa Mariana Kierskiego (lat 54). Tadeusza Wolańskiego (brak danych) i 18-letniego Mieczysława Ładosia, ucznia XI Gimnazjum, harcerza, zastępowego, który zginął w boju na ulicy Gipsowej7.

W październiku 1939 r. na cmentarzu Obrońców Lwowa odbyło się pięć pogrzebów: Leona Władysława Romańskiego (lat 46), Lidii Bernaczek (lat 14), Zbigniewa Koczwary (lat 19), Władysława Stapfa (lat 26), Jana Rudnickiego (lat 54); w listopadzie jednej osoby - Rejtana Kosacza (brak danych); 16 lipca 1942 r. Mariana Jakubowskiego (lat 70); 26 lipca 1944 r. Antoniego Kryla (lat 23), śmiertelnie rannego w walce z Niemcami na Pasiekach, żołnierza AK, ułana 3 szwadronu 14 pułku; 28 lipca 1944 r. Tadeusza Kukuli (lat 29) i 31 lipca 1944 r. Mariana Juriewicza (lat 20), przypuszczalnie również żołnierza AK. Tyle można wyczytać w księgach cmentarnych, w których jest też dopisek, że na przełomie 1943 i 1944 roku pochowano tam również czterech żołnierzy włoskich8.

Powyższe zapisy archiwalne dowodzą, że na cmentarzu Obrońców Lwowa grzebano także w czasie drugiej wojny światowej; ostatni pochówek odbył się tam 31 lipca 1944 roku. Działania wojenne oszczędziły tę nekropolię. Nie było tam większych zniszczeń, gdzieniegdzie widać było tylko postrzelaną pociskami płytę czy odbity odłamkiem kawałek gzymsu na katakumbach. Dużo większe były zniszczenia w starej części cmentarza Łyczakowskiego, gdzie kompletnie została zburzona kaplica Dzieduszyckich i grobowiec Kopeckich. Mirosław Żuławski, wspominając czas wojenny, pisze: "Brama cmentarza kojarzy mi się zawsze - i już chyba kojarzyć będzie - z niemieckim bombardowaniem w czerwcu 1941 roku, jakie tam przeżyłem, leżąc między nagrobkami tuż za nią na lewo. Najgorsze były odłamki pocisków przeciwlotniczych, które spadały jak grad i rykoszetowały od płyt nagrobkowych. W samej bramie leżał potężny mężczyzna z klatką piersiową otwartą jak przez chirurga, widać było żebra, serce i płuca, i wszytko9.

Dramatyzm okupowanego Lwowa manifestował się na cmentarzu Orląt głównie w listopadowe dni 1, 11, 22, kiedy to Polacy masowo przychodzili tam palić świeczki i znicze, stroić groby i modlić się. Cmentarz w czasie wojny nie był niszczony. Co prawda z każdym dniem i tygodniem we Lwowie ubywało Polaków: mordowanych, wywożonych nocami lub zamykanych w więzieniach na Łąckiego i Brygidkach, było jednak w mieście ciągle jeszcze dostatecznie dużo Polaków, by swoją obecnością bronić tej świętej dla nich nekropolii. Cmentarze umierają dopiero wówczas, gdy zabraknie opiekunów.

Dramatyczna scena rozegrała się na cmentarzu Orląt 14 lipca 1943 r. kiedy to pod wrażeniem wieści o śmierci generała Władysława Sikorskiego kierownictwo lwowskiej AK postanowiło złożyć na płycie Nieznanego Żołnierza wieniec z napisem na szarfach: ,,Naczelnemu Wodzowi - wierni żołnierze. Generałowi Sikorskiemu - miasto Lwów".
Wieniec złożyli: szef sztabu major "Wrak" i szef wydziału II ppor. Stablewski ("Baltazar") w asyście kilku osób, z osłoną kedywu. Niespodziewanie zjawiła się policja ukraińska i aresztowała na cmentarzu 13 osób, którym jednak udało się zbiec więzienia. Kilka dni później policja aresztowała wykonawczynię wieńca Marię Bodnarową10.

Ten fakt, znany dotychczas tylko z relacji świadków, ma jednak dokumentację fotograficzną. W zbiorach ani Almy Heczkowej z Bytomia zachowało się niezwykłe zdjęcie. Widać na nim płytę nagrobną pięciu nieznanych z nazwiska z Persenkówki przykrytą ogromnym wieńcem, a na biało-czerwonych szarfach napis: "Gen. Sikorskiemu". Ze względów. konspiracyjnych nie fotografowano składających wieniec, tylko ich ręce trzymające szarfę. Kilka minut później policja obezwładniła obecnych przy tym akcie. Fotograf z aparatem jednak zbiegł.

"REPATRIACJA"

Los cmentarza Obrońców Lwowa przesądziły ustanowienia konferencji w Jałcie i Poczdamie, ł których mocy Lwów znalazł się poza obrębem polskich granic państwowych. Zdecydowano tam, że na wschód od linii Odry i Nysy Łużyckiej zostaną w głąb Rzeszy wysiedleni Niemcy, a ich miejsce zajmie ludność polska przesiedlona z kolei z terenów zza tzw. linii Curzona, za którą, na nieszczęście dla Polaków, zostało miasto "Semper Fidelis".

"Schyłek roku 1945 - wspominał wybitny historyk sztuki prof. UJK Mieczysław Gębarowicz- był dla mnie bodaj najcięższym okresem w życiu. Do mego mieszkania przychodziły dziesiątki osób. Koledzy z Uniwersytetu, Politechniki, Ossolineum, bliscy i dalecy sąsiedzi, krewni. Przychodzili żegnać się bądź radzić: jechać na zachód - do Bytomia, Gliwic, Opola, Wrocławia i dalej, czy zostać? Ludzie byli w swoistej gorączce, zagubieni, niepewni, niezdecydowani. Nikogo nie namawiałem, aby został lub aby jechał. Radziłem jedynie pójść do Parku Stryjskiego i spacerować tam tak długo, aż się przełamie w człowieku rozterka. Taką decyzję każdy zasiedziały Iwowianin musiał podjąć sam. Ja zostałem. Byłem samotny, ryzykowałem tylko własnym życiem11.

Początkowo Polacy nie chcieli dobrowolnie puszczać swej ojcowizny. Wahali się, patrzyli jedni na drugich. Celem wymuszenia na Iwowiakach decyzji NKWD nasiliło aresztowania i wywózki, szczególnie osób związanych z AK, których oficjalnie zaczęto traktować jako dywersantów i przestępców. Wzmógł się też terror banderowców na wsiach podlwowskich. W samym Lwowie zdarzały się też takie przypadki, jak opisany w relacji Mikołaja Kwociniewskiego: "Pod koniec marca 1945 roku matka moja, Helena Kwociniewska, została w okrutny sposób zamordowana (przez poderżnięcie gardła brzytwą) przez sublokatorkę Rosjankę. Manifestacyjny pogrzeb na cmentarzu Łyczakowskim urządzili miejscowi żołnierze Armii Krajowej, traktując ten mord jako prowokację polityczną mającą na celu zastraszenie Polaków. Po pewnym czasie morderczyni została zwolniona z aresztu. Chodziła swobodnie po ulicy Tarnowskiego (dziś Kutuzowa), wstępując nawet do domu nr 14, w którym mieszkała moja rodzina. Odgrażała się, że jeśli Polacy nie wyjadą, spotka ich podobny los, jak moją matkę. To poskutkowało. Kilkanaście rodzin z tej ulicy zgłosiło się do wyjazdu jeszcze w tym samym dniu"12.

Byli też tacy, którzy uważali opuszczenie Lwowa i wyjazd na zachód za zdradę narodową, za tchórzostwo, nawoływali do trwania, nie zważając na ryzyko uwięzienia, a nawet utraty życia. Przygniatająca jednak większość nie wytrzymała presji nowej rzeczywistości, z wielkim bólem i żalem wyjeżdżała. W kwietniu 1946 r. szykanowany, wyczerpany psychicznie i fizycznie, znając los arcybiskupa greckokatolickiego Josifa Slipyja, metropolita lwowski Eugeniusz Baziak załamał się i zdecydował na wyjazd. Ostatnią mszę pontyfikalną odprawił w katedrze lwowskiej w pierwszy dzień świąt wielkanocnych 1946 r. "Panował - wspomina uczestnik tej mszy - nastrój pogrzebowy. Infuła użyta przy mszy świętej była bez ozdób, prosta, biała. Wyczuwało się, że zamyka się wieko pewnej historii13.

,,Rozstanie - pisze ks. Wacław Szetelnicki - z ziemią ojczystą, zroszoną potem i pracą wielu pokoleń, pożegnanie najbliższych i najdroższych, konieczność pozostawienia domostw i zagród, kościołów, kaplic przydrożnych, krzyży i cmentarzy z grobami pokoleń - świadków dziejów tej ziemi, łączyło się z psychicznym wstrząsem i stanowiło ogromnie bolesne przeżycie dla wszystkich Polaków14.

Tak więc w latach 1945-1946 Lwów zmienił mieszkańców. Pozostały w nim polskie świątynie i polskie cmentarze, których przenieść na zachód nie było sposobu. Od tego momentu zaczyna się proces unicestwiania łyczakowskiego Campo santo.

UNICESTWIANIE CMENTARZA l WALKA O POWSTRZYMANIE TEGO PROCESU

Brak źródeł i sprzeczne relacje powodują, iż trudno ustalić jednoznacznie kolejność niszczenia poszczególnych pomników. Zdjęcia z różnych lat ukazujące różny stan dewastacji cmentarza Orląt, którymi dysponuję, zdają się wskazywać, że ten powolny proces swą kulminację osiągnął w sierpniu 1971 r.

Nieliczni Polacy, którzy pozostali we Lwowie po 1946 roku, nie byli w stanie utrzymywać porządku na rozległym obszarze cmentarza Obrońców Lwowa. Straż Mogił Polskich Bohaterów rozpadła się. Jej przewodniczącą Wandę Mazanowską los rzucił do Krakowa. Z "domku ogrodnika", w którym mieściły się administracja cmentarza i siły porządkowe, usunięto dawnych mieszkańców. Bujna roślinność wyrosła na żyznej, specjalnie nawiezionej tam ziemi, nie poddawana ludzkiej kontroli zaczęła dziczeć. Na głównej alei, na bocznych ścieżynach między grobami wyrastały jak grzyby po deszczu samosiejki, wysokie trawy, osty i pokrzywy pieniły się jeszcze w szybszym tempie. Opuszczony cmentarz zarastał, stawał się niebezpieczny, bo coraz częściej ściągały tu watahy żuli lwowskich, urządzających między grobami biesiady pijackie. Wtedy też poczęły pojawiać się pierwsze obrzydliwe napisy i pornograficzne rysunki na ścianach i filarach katakumb, w kaplicy Orląt, na kolumnadzie i pylonach Pomnika Chwały.

Radzieckie władze miejskie przez kilkanaście pierwszych lat wykazywały krańcowy brak zainteresowania stanem cmentarza. Jeden z mieszkańców Pohulanki pasł tu krowę. Stopniowo poczęły znikać płyty ze szlachetnego kamienia, które po przeszlifowaniu umieszczano na nowo powstających grobach na cmentarzu Łyczakowskim. U schyłku lat czterdziestych zerwano schody prowadzące do Pomnika Chwały, a z tarcz trzymanych przez słynne lwy przy kolumnadzie usunięto napisy ,,Zawsze wierny - Tobie Polsko", pozostawiając jednak herb Lwowa i godło Polski.

Początek lat pięćdziesiątych i szczytowy okres zimnej wojny, gdy w propagandzie radzieckiej przejawiały się szczególnie ostre akcenty antyamerykańskie, przyniósł demontaż i kompletne zniszczenie pomników Lotników Amerykańskich oraz Piechurów Francuskich. Rozbito też orla na pomniku prof. Rydygiera i skradziono żeliwny hełm z nagrobka gen. Rozwadowskiego. Następnie zniszczono kolumny w kwaterze zadwórzańskiej, rozbito kamienne czako ułańskie na grobowcu Kajetana Soplicy Stefanowicza, zbezczeszczono mogiły brygadiera Czesława Mączyńskiego, otwarto nisze grobowe w katakumbach. Z każdym tygodniem ubywało krzyży, znikały płyty nagrobne, m.in. z miejsca, gdzie wydobyto prochy Nieznanego Żołnierza i gdzie spoczywało pięciu nieznanych z Persenkówki. W latach sześćdziesiątych wywieziono z cmentarza lwy dłuta Starzyńskiego. Początkowo jeden z nich umieszczono na Wysokim Zamku, zmieniając mu relief na tarczy - herb Lwowa był już z sierpem i młotem. Drugi lew, po podobnych zabiegach, został postawiony przy ulicy Dzierżyńskiego (dawnej Pelczyńskiej), a po kilku latach wywieziono go na Winniki, by witał wjeżdżających do miasta od tej strony. Z czasem zmienił też miejsce lew z Wysokiego Zamku (bo Polacy składali tam kwiaty). Nie wiadomo, gdzie się dziś tuła.

Postępujący proces dewastacji cmentarza Orląt traktowany był w kraju w środkach masowego przekazu jako temat tabu. Wstrząsające relacje i komentarze oraz alarmistyczne apele płynęły natomiast z Zachodu za pośrednictwem radia Wolna Europa oraz Głosu Ameryki. O unicestwianiu cmentarza pisała prasa polonijna, a zwłaszcza londyński ,,Biuletyn Koła Lwowian"15. Wiele opowiadali, też Polacy, którzy będąc przejazdem we Lwowie, mieli odwagę pójść na cmentarz. Czasem udało im się przywieźć jakieś zdjęcie, częściej musieli uciekać stamtąd ratując się przed atakującymi psami. ,,Przez trzydzieści lat - wspomina jeden z Polaków mieszkających po wojnie we Lwowie - gnano nas stamtąd. Milicjanci z psami pilnowali tego miejsca w święto niepodległości Polski i w kolejne rocznice walk o Lwów. Za złożenie wieńca szło się siedzieć"16. U schyłku lat sześćdziesiątych urządzono tam wysypisko śmieci. Te płyty nagrobne, których nie zdążono jeszcze wywieźć i przeszlifować, oraz 2 mogiłki, których nie zrównano jeszcze z ziemią, oczęła teraz przykrywać gruba warstwa różnego rodzaju odpadków i gnijących liści. Przenikające o kraju informacje o tych faktach bulwersowały pinię publiczną i podobnie jak przy sprawie katyńskiej, wzniecały nastroje antyradzieckie. Nakładały się na to wiadomości, że podobny los spotkał kwaterę Obrońców Lwowa na cmentarzu Janowskim, gdzie zrównano z ziemią również groby ukraińskich Strzelców Siczowych.

W tej sytuacji dwaj wybitni dowódcy z czasów walk o Lwów z lat 1918-1920, żyjący jeszcze wówczas w Polsce generałowie Roman Abraham, Mieczysław Boruta-Spiechowicz rozpoczęli tzw. drugą obronę Lwowa", tym razem cmentarza Orląt. Marta Abrahamowa, żona generała, przechowuje pełną dokumentację tej walki17.

3 lutego 1968 r. obaj generałowie i chorąży Adolf Wietchy skierowali pismo do ministra Janusza Wieczorka, przewodniczącego Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, w sprawie konserwacji cmentarza Orląt. Dowodzili w nich, iż polskie instytucje kombatanckie i kierowana przez . Wieczorka Rada mają moralny obowiązek wykorzystać wszystkie swe możliwości, aby wstrzymać dewastację lwowskiego Campo Santo, wzniesionego wysiłkiem całego międzywojennego pokolenia Iwowian. Zwracali też uwagę, że w związku ze zbliżającą się 50 rocznicą obrony Lwowa należałoby dla dobra stosunków polsko-radzieckich porządkować to miejsce, które w świadomości milionów Polaków, zwłaszcza przesiedlonych z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej, uważane jest za sanktuarium polskiego czynu niepodległościowego.

7 lutego 1968 r. Abraham i Boruta-Spiechowicz łożyli podobny w treści pisemny raport w Ministerstwie Obrony Narodowej i w Wojskowym Instytucie Historycznym18. Pisma te pozostały bez odpowiedzi. W tej sytuacji generałowie, po zebraniu szczegółowej dokumentacji, zwłaszcza fotograficznej, rozszerzyli krąg adresatów, mając nadzieję, iż trafią wreszcie do czynników kompetentnych i dostatecznie patriotycznych, rozumiejących, że godność narodowa wymaga, aby podać ze stroną radziecką partnerskie i rzeczowe rozmowy na temat podpisanej i ratyfikowanej w 1947 r. przez rządy PRL i ZSRR rozszerzonej konwencji genewskiej z 1867 r. o obowiązku poszanowania i ochrony grobów poległych żołnierzy raz cmentarzy wojennych. Tym razem obszerne memoriały wysłano na ręce: marszałka Polski Michała Roli-Żymierskiego, prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza, ministra obrony narodowej gen. Wojciecha Jaruzelskiego, sekretarza generalnego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację Kazimierza Rusinka. Skierowano również apel do obradującego kongresu ZBoWiD.

Niestety, na wszystkie pisma i apele albo nie było odpowiedzi, albo były one zdawkowe i wykrętne. Natomiast przedstawiciel Zarządu Głównego ZBoWiD i równocześnie członek Komisji Ochrony Cmentarzy Wojennych J. Chański wręcz odmówił zajęcia się tą sprawą twierdząc, że "cmentarze poza granicami kraju ZBoWiDu nie obchodzą19.

W tym samym czasie sprawą ratowania cmentarza Orląt zajęła się też polonia amerykańska, angielska i kanadyjska. Szczególnie aktywni byli w tym zakresie rodacy z Kanady. Niestety, wszystkie zabiegi okazały się nieskuteczne.

25 sierpnia 1971 r. na cmentarz Obrońców Lwowa wjechały czołgi i spychacze. Zburzono kolumnadę. Za pomocą metalowych lin i czołgów próbowano przewrócić Pomnik Chwały i pylony, które okazały się mieć tak mocny fundament, iż zamiar stał się niewykonalny. Bliskość zabudowań na Pohulance uniemożliwiała natomiast posłużenie się dynamitem, aby zmieść z powierzchni ziemi te bardzo okazałe i solidnie zbudowane monumenty. Po kilku godzinach bezskutecznych zabiegów zaniechano dalszych prób burzenia Pomnika Chwały, ograniczając się do ostrzelania z broni ręcznej napisów na pylonach zawierających wykaz pól bitewnych z okresu obrony miasta, aby uczynić je nieczytelnymi. Następnie buldożery wyrównały teren, przysypując gruzami z rozbitej kolumnady widoczne jeszcze gdzieniegdzie żołnierskie mogiły, gąsienicami czołgów stratowały miejsce, gdzie znajdował się grób Nieznanego Żołnierza.

Wydarzenia z 25 sierpnia 1971 r. wstrząsnęły Polakami mieszkającymi we Lwowie, a wiadomość o nich szybko przeniknęła przez wschodnią granicę, budząc zarówno w kraju, jak i na emigracji potężne wzburzenie i gniew. W jednym z listów do gen. Abrahama Maria Tereszczakówna, ostatni sekretarz Straży Mogił Polskich Bohaterów opisała przebieg zagłady cmentarza (list w całości został opublikowany w 1 numerze „Semper Fidelis")20,

Z innych źródeł wiadomo, że w tym czasie przeniesiono też konspiracyjnie prochy dowódcy obrony Lwowa brygadiera Czesława Mączyńskiego, arcybiskupa Józefa Teodorowicza i gen. Wacława Iwaszkiewicza do różnych grobowców w starej części cmentarza Łyczakowskiego21.

Na wieść o zburzeniu kolumnady i stratowaniu przez buldożery resztek grobów na cmentarzu Orląt mieszkający w Kanadzie prof. Tadeusz Włodek natychmiast skierował list protestacyjny do premiera ZSRR Aleksieja Kosygina22. Generałowie Abraham i Boruta-Spiechowicz wystosowali list do sekretarza generalnego KPZR Leonida Breżniewa, a później do sekretarza generalnego ONZ Kurta Waldheima.

W prasie i na zebraniach Polonii ogłaszano rezolucje o treściach zbliżonych do tej uchwalonej w Toronto 28 listopada 1976 r., w której czytamy m.in.: "Zwracamy się do opinii całego wolnego świata, szanującego tradycję rycersko-żołnierską, aby zechciały interweniować u kompetentnych czynników w sprawie rekonstrukcji cmentarza Orląt Lwowskich, który został w sposób barbarzyński zniszczony czołgami i buldożerami sowieckimi [...].

Cmentarz ten był symbolem najwyższych cnot żołnierskich i ofiarnego męstwa żołnierzy polskich, francuskich i amerykańskich."

Szczególne zaangażowanie w akcji na rzecz obrony cmentarza Orląt wśród Polonii wykazywali: gen. Stanisław Kuniczak, Adam Treszka, Marian Brzezicki i Józef Baraniecki - prezesi londyńskiego Koła Lwowian, prof. Zdzisław Stahl, prezydent Stanisław Ostrowski, dr Emil Niedźwirski, Stefan Mękarski - mieszkający w Londynie obrońcy Lwowa, Marian Kałuski w Australii i Kazimierz Swiatocho w Stanach Zjednoczonych23.

Centralne władze radzieckie milczały, przyzwalając tym samym na kontynuowanie procesu zacierania śladów po cmentarzu. W połowie lat siedemdziesiątych na fundamentach i filarach kata-kumb, z których wymieciono prochy 72 obrońców, wzniesiono warsztat kamieniarski oraz szlifiernię płyt lastrikowych. Od tej pory słychać było w dawnym zaciszu jazgot szlifierek i agregatów pneumatycznych.

9 marca 1989 r. członek Akademii Nauk ZSRR Dymitr Lichaczow i pisarz Nikołaj Samwelian w znanym liście do polskich intelektualistów, po głośnym krakowskim incydencie zbezczeszczenia pomnika żołnierzy Armii Czerwonej, oświadczyli m.in.:

"Nigdy i niegdzie w żadnym cywilizowanym społeczeństwie nie wolno profanować pomników na mogiłach i samych mogił. Nawet wtedy, gdy pochowany jest pod tym pomnikiem człowiek, który za życia nie był przez ciebie lubiany, który stał się znienawidzony"24. Wówczas polskie środowiska opiniotwórcze odpowiedziały jednoznacznie:

"Święte słowa! Powinny one mieć zastosowanie uniwersalne, bez wyłączania z tej zasady dla przykładu cmentarza Orląt Lwowskich, którego profanację rozciągnięto na całe dziesięciolecia". 15 sierpnia 1989 r. Jurij Gremnickich, rzecznik radzieckiego MSZ, wyraził z kolei głębokie oburzenie z powodu profanacji mogił żołnierzy radzieckich w Sopocie, co miało miejsce w nocy z 12 na 13 sierpnia.

"W każdym cywilizowanym państwie - powiedział - cmentarz jest miejscem nietykalnym, otoczonym opieką [...]. W przestępczym akcie dokonanym w Sopocie przejawił się nie tylko upadek moralny i etyczna degradacja, ale też bez wątpienia znalazła wyraz świadomie kierowana przez określone siły wola". Polska opinia publiczna i władze państwowe potępiły jednoznacznie akty wandalizmu w Sopocie, porządkując zbezczeszczone miejsce. Zażądano równocześnie od strony radzieckiej stworzenia warunków do uporządkowania polskich sprofanowanych cmentarzy wojennych, które znalazły się po drugiej wojnie światowej w granicach ZSRR25.

Otwarte, nie skrępowane cenzurą wypowiedzi strony polskiej i radzieckiej na temat bolesnych, drażliwych i tragicznych faktów z przeszłości poczęły tworzyć nowy klimat polityczny, w którym możliwe stawało się wzajemne zrozumienie, likwidacja uprzedzeń i wyrównywanie krzywd. W tej nowej sytuacji politycznej pojawiła się bardzo realna szansa uchronienia cmentarza Obrońców Lwowa od kompletnej zagłady.

9 czerwca 1989 r. podczas spotkania ministrów kultury Polski i "Ukrainy postanowiono powołać wspólną komisję polsko-ukraińską w celu otoczenia opieką cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Kilka miesięcy trwał dobór odpowiednio kompetentnych ekspertów, którzy mieli reprezentować obie strony. Tymczasem w lutym 1989 r. minister kultury i sztuki Aleksander Krawczuk jako pierwszy przedstawiciel polskiego rządu po roku 1945 przedstawił opinii publicznej swoje stanowisko w sprawie cmentarza Obrońców Lwowa. "Muszę - oświadczył na łamach "Rzeczypospolitej" - poruszyć bolesny i drażliwy problem. Chodzi o mogiły "0rląt", Jak wszyscy Polacy wiedzą, te groby znajdują się w straszliwym stanie. Wydaje się, że odbudowa w tym przypadku przekraczałaby nasze możliwości, byłaby trudna do zrealizowania. Istnieje więc pewien projekt. Podkreślam, to jest projekt, który po raz pierwszy wykładam publicznie, licząc nawet, że w tej sprawie odezwą się głosy czytelników. Uważam, że byłoby najsłuszniej odrestaurować tam tablicę pamiątkową, a właściwie rodzaj kaplicy, która tam jest. I w tej kaplicy powinna być wspólna symboliczna mogiła "0rląt lwowskich". Byłoby to miejsce pamięci, na którym moglibyśmy składać kwiaty. Nie odbudujemy tego cmentarza, bo jest to niemożliwe. I trzeba to sobie jasno powiedzieć. Ale samo miejsce i tych, którzy tam spoczywają, absolutnie musimy uczcić. To jest mój projekt, który po raz pierwszy wypowiadam i proszę o opinię"26.

Wypowiedź ministra A. Krawczuka spotkała się z niezwykle emocjonalną reakcją, zwłaszcza w głównych skupiskach Iwowian w siedzibach nowo powstałych Towarzystw Miłośników Lwowa we Wrocławiu, Opolu, Gliwicach, Bytomiu, Krakowie, Warszawie itd. Do ministerstwa i redakcji gazet, które ogłosiły oświadczenie prof. Krawczuka, napłynęły setki listów. Oprócz zadowolenia, że temat cmentarza Orląt został wreszcie oficjalnie podniesiony, zarzucano ministrowi minimalizm, żądano całkowitej odbudowy cmentarza i uświadomienia stronie ukraińskiej, iż jest to niezbędne w dziele pojednania graniczących z sobą narodów.

Ustosunkowując się do różnych opinii, minister Krawczuk oświadczył 18 marca 1989 r. na łamach.Rzeczypospolitej": ,,Strona ukraińska podjęła ten problem i zarysowują się obecnie pierwsze możliwości działania. Nie ma jeszcze podpisanych protokołów, ale już coś zaczyna się toczyć, dziać. Naszą intencją jest zrobić to, co wydaje się konieczne i możliwe, to znaczy ogrodzić ów teren, żeby ile był nadal dewastowany, i ratować istniejącą tam kaplicę. Bylibyśmy również za tym, by zachować nawet ruiny, które tam są, resztki kolumnady, bo ruiny też są jakimś symbolem. Według naszych projektów teren powinien na razie ostać obsiany trawą i lam, w którymś miejscu przy jakiejś tablicy, obok tej kaplicy, składałoby się wieńce. Taka jest nasza wizja, która już - jak powtarzam - stronie ukraińskiej została zaprezentowana i nie była negowana [...]. Sprawa Orląt jest o tyle ważna, że to był zawsze cierń w sercu każdego Polaka. I teraz, kiedy ten cierń usuniemy, to nasz stosunek do tego bratniego przecież słowiańskiego narodu zmieni się. Nie będzie wzajemnych żalów, skarg, wypomnień "co robiliście z naszymi grobami", trzeba wyrównać dawne rachunki krzywd i rozpocząć życie na nowo27.

16 maja 1989 r. we Lwowie doszło do pierwszego posiedzenia polsko-ukraińskiej komisji do praw renowacji na cmentarzu Łyczakowskim. Stronie polskiej przewodniczył prof. Alfred Jahn, stronie ukraińskiej Emanuel Myśko. Przyjęto harmonogram prac i wytypowano obiekty, które miały być w pierwszej kolejności poddane zabiegom konserwatorskim. Temat renowacji cmentarza Orląt był dla strony ukraińskiej tak drażliwy, iż nie decydowano się wprowadzić go do protokołu oficjalnego. Nieoficjalnie natomiast zgodzono się, by polska firma "Energopol", mająca bazę w Zubrzy koło Lwowa, przystąpiła do prac porządkowych28.

19 maja 1989 r. uzgodniono ostatecznie i uzyskano poprzez wystąpienie Włodzimierza Woskowskiego, konsula PRL we Lwowie, zgodę od władz miejskich dla „Energopolu" na rozpoczęcie prac porządkowych na cmentarzu Orląt. Dzień później ) pracowników "Energopolu" w czasie wolnym i pracy przystąpiło do usuwania śmieci i kamieni z kwater obrońców Lwowa. W następnych tygodniach do zaopatrzonych w ciężki sprzęt grup porządkowych "Energopolu", którymi kierowali m.in. inżynierowie Józef Bobrowski i Jan Winglarek, dołączyli Polacy mieszkający we Lwowie. Postęp robót był zadziwiająco szybki. Wycięto dziesiątki drzew i setki krzewów, usuwając grubą warstwę śmieci i kamieni. Odsłonięte pomiędzy dawnymi katakumbami a Pomnikiem Chwały ponad 300 otoczonych betonową cembrowiną grobów.

31 października 1989 r. położono w pobliżu Pomnika Chwały nową, ufundowaną przez "Energopol", a wykonaną według przedwojennej fotografii, symboliczną płytę "Pięciu Nieznanych Żołnierzy z Persenkówki". Tu właśnie 1 listopada 1989 r. odbył się symboliczny akt pojednania Polaków i Ukraińców. Nawiązano tym samym do przedwojennej tradycji, kiedy to dzień 1 listopada był we Lwowie dla Polaków Świętem Zmarłych, natomiast dla Ukraińców nieoficjalnym świętem narodowym. Jedni i drudzy spotykali się na cmentarzach. Polska administracja przedwojenna nie zabraniała Ukraińcom kultu poległych w wojnie o Lwów i Galicję Wschodnią. Kwatery ukraińskich Strzelców Siczowych na cmentarzu Janowskim oraz w części wojennej cmentarza Łyczakowskiego były pielęgnowane. Zniszczyły je dopiero władze komunistyczne w okresie rządów Stalina, i to wcześniej niż polski cmentarz Orląt. Polacy powinni pamiętać, że na obszarze dawnej Galicji Wschodniej unicestwiono nie tylko polskie groby, lecz również cmentarze ukraińskich weteranów wojny o niepodległość, które za rządów polskich w tej dzielnicy były szanowane. II Rzeczpospolita była bowiem państwem cywilizowanym, w którym prowadzono badania, publikowano wspomnienia, wychodziło nawet we Lwowie pismo "Litopys Czerwonej! Kałyny" poświęcone opisom ukraińskich walk narodowowyzwoleńczych, m.in. przeciwko Polsce.

Oby przyszły historyk mógł zgodzić się z tezą stawianą w tym artykule, że dzień 20 maja 1989 r., kiedy to Polakom pozwolono podjąć prace porządkowe na cmentarzu Obrońców Lwowa, stanowi datę przełomową w dziejach tej nekropolii. W kwietniu 1990 roku na uporządkowanych przez ,,Energopol" grobach Orląt złożył kwiaty prezydent Rzeczypospolitej Wojciech Jaruzelski - signum tempore.


1 Relacja z 5 III 1980 r. dr Ludwika Grajewskiego, historyka sztuki, zaprzyjaźnionego z Nestarowskim - w posiadaniu autora.
2 Na .podstawie sprawozdania Straży Mogił Polskich Bohaterów [w:] Przewodnik po cmentarzu Obrońców Lwowa, Lwów 1939, s. 60, 'oraz ksiąg cmentarnych znajdujących się w Lwowskim Okręgowym Archiwum Państwowym. Wykaz osób nie objętych statystyką SMPB zob, w artykule S. Niciei, Z archiwum łyczakowskiego, "Opole" 1989, nr 7, s. 10, 18.
3 Tamże.
4 "Gazeta Lwowska" 3 XI 1936, nr 253, s. 2.
5 Ulotka z kazania arcybiskupa Bilczewskiego', druk SMPB - w zbiorach autora.
6 LOPA, księgi cmentarne, wrzesień 1939; relacja Zbigniewa Gerlacha zamieszkałego w Opolu z 20 VIII 1989 r. - w .posiadaniu autora; list Władysławy Solskiej z Wrocławia z 28 III 1989 r. do autora.
7 LOPA, księgi cmentarne, wrzesień 1939; relacja Edwarda Ojaka z Londynu z 6 maja 1989 r. - w posiadaniu autora.
8 Zob. S. Nicieja, Z archiwum ...; list prof. Jerzego Węgierskiego do autora z 27 XII 1989 r,
9 List Mirosława Żuławskiego do autora z 4 II 1989 r.
10 J. Węgierski, W lwowskiej Armii Krajowej, Kraków 1989, s. 51-52; Stanisław Pempel w artykule Świadkami były wierne lwy, "Kierunki", 17 IV 1988, nr 16 pisze, iż wśród aresztowanych wówczas byli również Ryszard Kaibaczyński - lat 20, ps. "Top" i Zygmunt Dobrzyński - lat 23, ps. "Fok". Zob. też "Życie Literackie", 20 VII 1986, nr 29.
11 Cyt. z.a S. Nicieja, Papież Polonii lwowskiej, "Przegląd Humanistyczny" 1987, nr 12, s. 182.
12 List Mikołaja Kwociniewskiego z Lubomi z 2 XII 1989 r. do autora.
13 Cyt. za W. Szetelnicki, Arcybiskup wygnaniec Eugeniusz Baziak, Kraków 1989, r. 100.
14 Tamże, s. 83.
15 Zob. S. Kuniczak, Cmentarz Obrońców Lwowa, "Biuletyn Ko-la Lwowian" (Londyn) 1963, nr 2; 1970, nr 1.
16 Cyt. za B. Mrukot, Inne Zaduszki, "Trybuna Opolska", 9 XI 1989, nr 260, s. 4.
17 Część jej została .przedrukowana w "Wojskowym Przeglądzie Historycznym" 1989, nr 3, s. 449-468, wraz z fotografiami obrazującymi proces niszczenia cmentarza. Znajduje się tam również dopisek pułkownika drą Leszka Grota, że całą dokumentacje przekazał gen. R. Abraham redakcji WPH z prośbą, aby w sprzyjającej atmosferze została opublikowana.
18 Zob. S. Polak, Z archiwum Abrahama, Ostatni krzyk Orląt, "NURT" 1989, nr 9, s. 3-4,
19 "Wojskowy Przegląd Historyczny" 1989, nr 3, s. 457.
20 List Marii Tereszczakówny do gen. Abrahama znajduje się w zbiorach drą Zdzisława Ojrzyńskiego.
21 List pana Wacława Iwaszkiewicza (wnuka generała) z 30 IX 1989 r.
22 Zob. "Wojskowy Przegląd Historyczny" 1989, nr 3, s. 463
23 Zob. "Biuletyn Koła Lwowian" (Londyn).
24 List otwarty D. Lichaczowa i N. Samweliana opublikowała "Trybuna Ludu", 10 III 1989, nr 59, s. 2. Zob. A. Michnik, A. Wajda, Szczerość za szczerość. List otwarty do D. Lichaczowa i M. Samweliana i innych rosyjskich ludzi kultury, "Tygodnik Powszechny", 26 III 1989, nr 13, s. 5. Michnik i Wajda stwierdzili tam m.in. "My Polacy czcimy cmentarze. Wiemy dobrze, że kto niszczy cmentarz, ten niszczy zbiorową pamięć narodu i jego wolność".
25 Zob. "Gazeta Wyborcza", 17 VIII 1989, nr 71, s. 7;
S. Nicieja, Generałowie z Cmentarza Orląt, "Życie Literackie", 17 IX 1989, nr 37, s. 8.
26 Cyt. za "Przekrój", 26 II 1989, nr 2281, s. 14.
27 O cmentarzu Orląt Lwowskich - rozmowa z ministrem Krawczukiem, "Rzeczpospolita", 18-19 III 1989, nr 66, dodatek "Kultura i Sztuka" nr 11, s. 2.
28 Protokoły z posiedzenia komisji do spraw renowacji cmentarza Łyczakowskiego - w posiadaniu autora.

Do redakcji wpłynął list pani Almy Heczkowej z Bytomia, zawierający opis pierwszego dnia prac restauracyjnych na cmentarzu Orląt - 20 maja 1989 r., zainaugurowanych przez pracowników "Energopolu", mieszkańców Lwowa oraz członków ich rodzin zamieszkałych w Polsce.



Copyright © 1990 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik