Małgorzata Lisowska
Teatr lwowski w latach 1918-1939
Semper Fidelis 1/1995

„Gdy się mówi o wielkim świecie, nie należy oczywiście przyzywać na pamięć wszystkich akcesoriów wielkomiejskich, w rodzaju rozświetlonych 'kawiarni, rozpędzonej ulicy. Są to może nawet rzeczy ważne, ale nie ostatecznie ważne. Być wielkim światem, tzn. mieć śmiałość być sobą, być opartym na własnych siłach i własnej pracy ośrodkiem kulturalnym, tak właśnie Jak to było na tej ziemi już w wieku XV-tym. I tego tylko, niejednokrotnie świadomie, często Jednak instynktownie, bez rozumowego uzasadnienia, chce i żąda Lwów, zarówno od siebie, jak od społeczności ł państwa, których cześć stanowi" pisał w latach trzydziestych Wilam Horzyca, trafnie dostrzegając i oceniając ambicje Lwowa — nie zmniejszające śle ani ze względu na trudna sytuacje polityczna, ani ekonomiczna. A przecież losy sceny lwowskiej w okresie międzywojennym nie były łatwe.

Trzeba pamiętać, że na początku wieku scena ta nie tylko mogła konkurować z teatrem warszawskim czy krakowskim, ale słynęła również ze znakomitej trupy aktorskiej i doskonałego repertuaru. Za dyrekcji Pawlikowskiego, a później Ludwika Hellera — osiągnęła wysoki poziom artystyczny. Jednak po odzyskaniu niepodległości, miasto z pozycji stolicy autonomicznej Galicji, spadło do rzędu jednego z wielu miast wojewódzkich. Po ustąpieniu Hellera, w r. 1918 — właścicielem i dysponentem teatrów został magistrat tegoż miasta. Przy czyny takiego stanu rzeczy należy szukać zarówno w zjawisku pauperyzacji, zubożenia miejscowej inteligencji — wywołanym wojną, jak i w pojawieniu się groźnego konkurenta w postaci kina, skutecznie odciągającego publiczność. Niemały wpływ na podjęcie decyzji o konieczności objęcia teatru przez zarząd miejski i powierzenia go mianowanym przez siebie dyrektorom — miał też odpływ najlepszych sił aktorskich do Warszawy oraz kształtowanie się Związku Artystów Scen Polskich.

Pierwszym dyrektorem działu dramatycznego wybrano Romana Żelazowskiego, który przy współudziale muzyka Stanisława Niewiadomskiego, borykał się z prowadzeniem teatru. Z prowadzeniem wymagającym prawdziwego samozaparcia, gdyż teatr ten funkcjonował w gmachu, na który padały granaty ukraińskich wojsk w mieście oblężonym, pozbawionym żywności, światła i wody. Wystarczy przyjrzeć się kronice życia teatralnego tamtych lat, aby zauważyć i zrozumieć jak niezwykle trudna była egzystencja teatru, zwłaszcza w okresie obrony Lwowa.

Sezon otwarto 21.08.1918 r. wystawieniem „Sarmatyzmu" Zabłockiego.

Wkrótce jednak przedstawienia zawieszono. 6.12. — po przerwie spowodowanej działaniami wojennymi, wznowiono występy, ale znów — po jednym przedstawieniu komedii „Piosenki ułańskie" Bunikiewicza — z braku prądu zawieszono działalność. 19.12. — po przymusowym okresie bezczynności artystycznej, wystawiono „Obronę Częstochowy", ale już 31.12. — teatr ponownie zamknięto i otwarto dla widzów dopiero 25.01.1919 r.

Tak skomplikowana sytuacja pogłębiała kłopoty finansowe Teatru Miejskiego, tym bardziej, że w momencie objęcia przez Żelazowskiego kierownictwa sceną lwowską — podlegały mu aż trzy zespoły: dramatu, opery i operetki — i wszystkie trzeba było utrzymać. Żelazowski ceniony za wielostronne doświadczenie, takt, umiejętności pedagogiczne — mimo wszystko zdołał dać w ciągu omawianego sezonu dwadzieścia sześć premier i wznowień w nowym opracowaniu oraz dwadzieścia cztery sztuki przejęte z dawniejszego repertuaru. Obok „Holsztyńskiego" Słowackiego, pojawił się szczególnie entuzjastycznie przyjmowany przez publiczność „Kościuszko pod Racławicami" Anczyca. Co charakterystyczne — w repertuarze proponowanym przez Żelazowskiego — dominowali autorzy polscy.

Następcą Żelazowskiego został Michał Tarasiewicz, który utrzymał się na stanowisku dyrektora scen lwowskich przez dwa sezony: 1919/20 i 1920/21. Również i on stanął przed trudnym zadaniem — przeciwstawienia się złej koniunkturze teatralnej oraz niechęci dużego odłamu prasy, szczególnie endeckiej. Tarasiewicza przystępującego do pracy z dokładnie sprecyzowanym programem, ale przecież w skomplikowanych warunkach wojennych nie mającego możliwości szerszego zrealizowania swych zamiarów — atakowała przede wszystkim „Gazeta Lwowska" kwestionując zarówno grę aktorów jak i inscenizowanie scen zbiorowych czy też podkreślając słabe oddziaływanie na publiczność. Tarasiewicz korzystał z pomocy reżyserów: Franciszka Frączkowskiego, Ludwika Czarnowskiego i Emila Chaberskiego. Wystawił „Królową Korony Polskiej" Wyspiańskiego — przedstawienie to uznano za największe wydarzenie artystyczne jego kadencji. Powodzeniem cieszył się „Sułkowski" — mający aż 26 powtórzeń, „Kupiec Wenecki", „Ponad śnieg", a w dziale opery: „Eros i Psyche" Różyckiego. W rezultacie publiczność obejrzała czterdzieści cztery sztuki polskie i dziewięć obcych — co świadczy o kontynuowaniu linii repertuarowej, zaproponowanej przez poprzednika Tarasiewicza- R.Żelazowskiego.

Tarasiewicz musiał ustąpić, a stanowisko jego zajął - Ludwik Czarnowski. Powszechnie akceptowano i chwalono jego energię i talent organizacyjny, a nawet „spryt, zapał, tupet". Komisja teatralna prawie jednogłośnie przyjęła jego kandydaturę -licząc na to, że swymi zdolnościami zdoła przywrócić scenie lwowskiej, utracony blask i sławę. Czarnowski rozpoczął od przekonania zarządu miasta do konieczności utworzenia dwóch nowych scen. Wystawiano więc odtąd w gmachu Teatru Wielkiego widowiska dramatyczne i opery, komedie i sztuki kameralne w nowo otwartym Teatrze Małym, w sali Domu Katolickiego na Gródeckiej, operetkę przeniesiono wkrótce do Teatru Nowości przy ul. Słonecznej. Mimo, że jak twierdzą znawcy tego okresu była to myśl w zasadzie dobra, o dużym rozmachu — rozbicie jednak ośrodka pracy teatralnej sprowadziło pewne niepożądane efekty. Zanim to jednak nastąpiło, zdolności organizacyjne Czarnowskiego miały okazję ujawnić się między innymi w pomyśle wprowadzenia systemów abonamentów i zniżek. Poza tym poprzez zaangażowanie w charakterze sekretarza i nieoficjalnego kierownika literackiego — literata Artura Schroedera — zyskał współpracownika, który nie tylko pomagał prowadzić mu teatr, ale i redagował czasopismo „Życie Teatralne" — zawierające programy przedstawień, a także bogata treść publicystyczną i informacyjną i należące do jednych z najlepszych tego typu wydawnictw lat dwudziestych.

Czarnowski wystawiał repertuar polski zarówno klasyczny jak i współczesny. Mimo, że zarzucano mu brak ambicji nie można pominąć faktu, że to właśnie Czarnowski doprowadził do wystawienia „Klątwy" Wyspiańskiego w 1922 r. i „Nie-boskiej Komedii" Krasińskiego 19.11.1924 r. Z autorów obcych wystawiał: Szekspira, Moliera, Ibsena, Stridberga, Wilde'a, Shawa, Pirandella, Rollanda, Andrejewa. Zainteresował się też dramatem jugosłowiańskim — utworami Kosora,0grizovi ca, Vojnovica. Sam był dobrym reżyserem. Do jego inscenizacji należy m.in.: „Danton" Rollanda, „Ten, którego biją po twarzy" czy „Św. Joanna". „Hołdując poglądom konserwatywnym, zamykał się świadomie w obrębie koncepcji teatru naturalistycznego, spoglądając niechętnie na wszelkie usiłowania reformistyczne, na gruncie jednak tej sceny poruszał się swobodnie, łącząc doświadczenie z pomysłowością i dużym pietyzmem dla sztuki. Jego zasługą jest także zorganizowanie we Lwowie baletu i dawanie samodzielnych przedstawień baletowych, z których „Jezioro Łabędzie" Czajkowskiego było widowiskiem naprawdę artystycznym.

Za dyrekcji Czarnowskiego wśród reżyserów wyróżniali się Józef Sosnowski i Edward Żytecki, natomiast wśród aktorów: Ładosiówna, Łozińska, Hańska, Rygier, Żytecki, Romanówna i Orzechowski. Ze względu jednak na ogromny deficyt w ostatnim roku dyrekcji Czarnowskiego — rada miejska musiała rozwiązać z nim umowę oraz z powodu braku funduszy zrezygnować z prowadzenia Teatru Małego. Jeszcze w tym samym 1925 r. Czarnowski przejął Teatr Mały jako teatr prywatny i kontynuował jego działalność aż do lutego 1929 r.

Tymczasem Sceny Miejskie funkcjonowały w Teatrze Wielkim — gdzie wystawiano dramat, komedię i operę oraz w Teatrze Nowości przeznaczonym dla operetki i farsy. Kłopoty finansowe skłoniły także radę miejską do dokonania znacznej redukcji w zespole artystycznym i technicznym. Niedobory kasowe próbowano zniwelować przez podwyższanie cen biletów. Antidotum na bolączki sceny lwowskiej miał być Henryk Barwiński, który przy współudziale i pomocy Józefa Jedlicza -wybitnego po ety i znawcy dramatu, kierował tą sceną w latach 1925-1927. Jednak mimo dobranego zespołu, nie udało się postawić teatru lwowskiego na poziomie z czasów Pawlikowskiego i Hellera. 

W zespole wybijało się grono młodych aktorów takich jak: Władysław Brochwicz, Bronisław Dąbrowski, Edward Fertner, Stanisław Milski, Lech Stępowski, Jerzy Szyndler i Jan Guttner. Osiągnięciem teatru stało się na pewno —wprowadzenie na sceny polskie O'Neilla. W 1926 r. wystawiono „Żądzę" (znaną obecnie pt. „Pożądanie w cieniu wiązów". Sukces odniosły także „Hetman Stanisław Żółkiewski" Brończyka, „Wilki" Rollanda, „Kredowe koło" Habunda czy „Łatwiej przejść wielbłądowi" Laugera oraz „Kobieta, wino i dancing" Kiedrzyńskiego.

Zdarzały się jednak często inscenizacje niezbyt udane, np. „Król Stefan Batory" Brończyka czy „Syn cieśli" Zaleskiego. Mimo to, zespół teatru żegnał Henryka Barwińskiego „z pewnym sentymentem", a przewodniczący komisji teatralnej i wiceprezydent miasta — Chlamtacz skierował do Barwińskiego list otwarty, w którym pisał m.in., że dzięki jego wytrwałości teatry lwowskie w okresie reorganizacji nie straciły nic ze „swojej twórczości".

Od 1.09.1927 r. dyrekcję teatrów lwowskich (dramatu, opery i operetki) objął Teofil Trzciński. Próba wyprowadzenia sceny lwowskiej z powojennego impasu- częściowo powiodła się. Dyrekcję Trzcińskiego postrzegano wręcz jako „co prawda — krótkotrwały — ale — renesans dramatu lwowskiego". Szczególnie podkreślano, że w sezonie 1927-28 nastąpił rozkwit sztuki teatralnej nie widziany we Lwowie od czasów Pawlikowskiego. Trzciński jednak, od początku napotykał na rozmaite trudności, przede wszystkim ze strony zarządu miasta. Nikt nie mógł wcześniej przewidzieć, że właśnie 1.09., miasto przejdzie z autonomicznej gospodarki swojej Rady na rządy komisaryczne. Komisarz rządowy — Jan Strzelecki obniżył pobory zespołu opery i operetki, ale Trzciński był dobrej myśli. Otworzył sezon „Księciem niezłomnym" w inscenizacji plastycznej Wincentego Drabika, z Juliuszem Osterwą w roli tytułowej. Osterwę zresztą udało się pozyskać Trzcińskiemu i dla innych spektakli sceny lwowskiej, m.in. dla „Wyzwolenia" — po raz pierwszy w całości granego we Lwowie 28.11.1927 r.

Znakomite recenzje nagradzały dzieła inscenizatorsko-reżyserskiej sztuki Trzcińskiego: Szekspira „Wiele hałasu o nic", Rossa di San Secondo „Wśród sukni roztańczonych", „Noc śnieżystą" A.Rybickiego, Moliera „Tartuffe'a". Trzciński miał ambicję wprowadzenia nowości repertuarowych, np. zaprezentował „Dr Julię Szabo" Fodora, „Niezłomną żonę" Maughama czy „Donnę Orettę" Forzano. W ciągu dziesięciu miesięcy działalności Trzcińskiego, teatr lwowski dał repertuar, przewyższający swą wartością repertuary 1 wszystkich teatrów polskich w tym sezonie, - nie wyłączając warszawskich. Szczególną wagę przykładał Trzciński do repertuaru rodzimego, wystawiając z górą 50% sztuk polskich. Obok ośmiu premier operowych i ośmiu operetkowych, Trzciński wystawił w sezonie trzydzieści cztery pozycje w dziale dramatu. W dziale operowym grano 21 oper, wśród których po raz pierwszy w Polsce „Golema" d'Alberta i „Zamarły ogród" Komgolda. Polską twórczość reprezentowały dzieła Moniuszki, Nowowiejskiego, Walewskiega. Oprócz tego orkiestra operowa dawała od 18.10.1927 r., co pewien czas koncerty symfoniczne. Zespół operetki przedstawił 17 utworów, w tym 5 prapremier polskich. Nie można zapominać o 40 przedstawieniach dla młodzieży oraz o akcji objazdowej po Małopolsce Wschodniej, Podolu i Wołyniu, prowadzonej przez teatr lwowski. Przedstawienia dano w Przemyślu, Jarosławiu, Drohobyczu, Borysławiu, Krzemieńcu, Dubnie, Równem, Łucku i Kowlu, a wiecie 1928 r.—w Krynicy. Był to ogromny wysiłek.

Trzcińskiemu udało się to, co nie powiodło się jego poprzednikom. Przy wysokim poziomie artystycznym, pozyskał stałą publiczność teatralną. Dzielnie sekundowali mu w jego poczynaniach tacy reżyserzy jak: Siemaszkowa, Strachocki, Żytecki, scenograf— Różański, z aktorów: Alfred Szymański, Jadwiga Żmijewska, Aleksander i Maria Żabczyńscy, Władysław Woźnik, Stanisława Mazarekówna, Henryk Modrzewski, Zaklicka. Wydatki teatru, zwłaszcza opery — były dość duże. Miasto postanowiło więc, nie patrząc na niezaprzeczalne zasługi Trzcińskiego, puścić teatr w dzierżawę. Pomysł rady miasta spotkał się z ostrą krytyką. 25.06. zwołano wiec protestacyjny, wystosowano protest do komisarycznego zarządu miasta, sprzeciw wyraziło Walne Zebranie Literatów, prasa biła na alarm. Szczególnie emocjonalnie zaangażowało się w całą sprawę „Słowo Polskie" — stając po stronie Trzcińskiego. Fala dyskusji i artykułów nie zmusiła władz miejskich do zmiany decyzji. Trzcińskiemu wymówiono dyrekcję. Rozgoryczony pożegnał się z Lwowem „Odprawą posłów greckich" —jedną ze swych najpiękniejszych inscenizacji. Sezon 1928/29 w nowym trybie dzierżawy — będącej czymś w rodzaju administracji poręczającej, de facto nie chroniącej miasta przed dalszymi przymusowymi świadczeniami i stratami — powierzono spółce, w składzie: Henryk Barwiński i Czesław Zaremba. Wybór okazał się zupełną pomyłką. Jedynym przedstawieniem, które osiągnęło odpowiedni poziom było wznowienie „Marii Stuart" Schillera. Trochę lepiej wyglądała sytuacja działu operowego, gdzie powodzenie zyskała „Rusałka" Dworzaka i „Klejnoty Madonny" Wolfa Ferrari'ego. Generalnie dominował repertuar sensacyjny, kryminalno-detektywistyczny np. „Pociąg-widmo" Ridleya, bądź też kabaretowo-groteskowy „Dwaj panowie B." Hemara lub felietonowo-satyryczny np. „Murzyn warszawski" Słonimskiego. W sezonie 1929/30 zamiast poprawy, nastąpiło prawie zupełne załamanie. 15.09.1929 r. rozpoczął się strajk aktorów z powodu nie wypłacania gaż.

25.09. — teatry wznowiły działalność pod nową dyrekcją Ludwika Czarnowskiego, który doprowadził nieszczęsny sezon do końca. W roku 1930 prasa lwowska podnosiła, że stan rzeczy w teatrze lwowskim ma charakter wybitnie przejściowy. Są na szczęście we Lwowie czynniki, które rozumieją, jaką doniosłość dla tego miasta kresowego ma teatr, jako jeden z najważniejszych posterunków kultury narodowej i wiedzą, że zadanie to spełnić może tylko teatr o nieprzeciętnej atmosferze kulturalnej i wysokim poziomie artystycznym, kierowany przez wybitną indywidualność.

Taką właśnie indywidualnością był z pewnością Leon Schiller. Jeszcze w 1925 r. wiceprezydent Chlamtacz zabiegał o sprowadzenie Schillera do Lwowa, Schiller odmówił. nie przyjął powtórnej propozycji dwa lata później i dopiero w 1930 r. wyruszył na podbój Lwowa. Być może zdecydował o tym fakt, że jak sam pisał w swoim szkicu etnograficzno-teatralnym Lwów posiadał najlepszą, najgorętszą, najmilszą i najbardziej kulturalną publiczność w Polsce. 9.05.1930 r. Rada przyboczna prezydenta miasta uchwaliła oddanie teatrów miejskich w dzierżawę Stanisławowi Czapelskiemu i Zygmuntowi Zalewskiemu. Kierownictwo artystyczne i reżyserię dramatu objął L.Schiller, co zostało przyjęte z entuzjazmem.

W okresie lwowskim Schillera wyróżnić należy dwa podokresy; pierwszy — obejmujący jego dyrekcję w sezonie 1930/31, i drugi —już pod dyrekcją Horzycy do r. 1932. W sumie dwa lata, a przecież należą one do tych, które skupiają na sobie szczególną uwagę historyków teatru. Latem 1930 r. —w czasopismach lwowskich, „Scenie Polskiej" i „Wiadomościach Literackich" Schiller ogłosił artykuły i autowywiady na temat uwspółcześnienia teatru lwowskiego. Wyznawał w nich m.in., że trzeba mu takiego zespołu pracowników scenicznych, aktorów, reżyserów i techników, który by zrozumiał konieczność uwspółcześnienia produkcji teatralnej oraz przystosowania jej do tempa i ducha naszych czasów (...) Przystępując do kompletowania zespołu, czynił to z wielką starannością. Oparcie znalazł w takich aktorach jak: Brodniewicz, Chodecki, Damięcki, Grywińska, Józef Konrat, Krachowiecki, Kuncewiczowa, Wiercińscy. W reżyserii pomagali mu: Strachocki, Radulski, a zwłaszcza Wiercinski. Bliski Schillerowi był Daszewski —przygotowujący scenografię.

W okresie dyrekcji Schillera grano znów na trzech scenach: w Teatrze Wielkim, Rozmaitości i Małym. Schiller zainaugurował Kuncewiczówny, Axera, J.Wyki. Podpis Schillera umieszczono na pierwszym miejscu. 14.06. wraz z Damięckim i Cwojdzińskim został aresztowany. Po natychmiastowej interwencji Horzycy i Anny Jackowskiej u min. Pierackiego, zwolniono go. W sierpniu 1932 r. —w gazetach warszawskich i lwowskich ukazało się krótkie oświadczenie Schillera, wyjaśniające okoliczności podpisania ulotki pacyfistycznej, stwierdzające, że nie miał on intencji „antypaństwowych" ani „godzących w byt niepodległej Polski". Związki Schillera ze Lwowem będą się odtąd utrzymywać, ale w bardzo już luźnej formie. W okresie dyrekcji Horzycy zrealizuje Schiller jeszcze kilka spektakli. Będą to: powtórzenie „Podróży po Warszawie" Szobera (w 1934 r.) oraz „Koriolan" Szekspira (1936 r.). Później, dopiero w 1939 r. publiczność lwowska ujrzy „Nasze miasto" Wildera, „Korsarza" Acharda i „Paryżankę" Becque'a. Podsumowując, lwowski okres lata 1930-32 mógł Schiller śmiało zaliczyć do swoich sukcesów. Jako reżyser, artysta wypowiadający się w inscenizacji osiągnął sławę. Horzyca często podkreślał, że jego dyrekcja w teatrze lwowskim była świadomą kontynuacją Teatru im. Bogusławskiego-niegdyś wspólnie prowadzonego z Schillerem w Warszawie. Nie bez powodu Horzyca uważany za współtwórcę doktryny polskiego teatru monumentalnego, uchodził za drugiego obok L.Schillera, z jej najwybitniejszych realizatorów.

Horzyca we Lwowie stworzył jeden z najciekawszych teatrów polskich, kształtując ambitny repertuar, zapraszając do współpracy świetnych artystów. Na scenie lwowskiej ukazały się wtedy: „Odprawa posłów greckich", wspomniane już „Dziady", „Sen srebrny Salomei", poza tym „Samuel Zborowski", „Ksiądz Marek", „Nie-boska Komedia", „Powrót Odysa", „Wesele", „Wyzwolenie", sztuki W.Bogusławskiego, A.Fredry, G.Zapoiskiej, T.Rittnera, K. H. Rostworowskiego, J.Szaniawskiego. Na przemian z utworami polskimi wystawiano dramaty Eurypidesa, W. Szekspira, P. Calderona, a z nowszych autorów: G. K. Cherstona, L.PirandeIla. Samych sztuk Shawa ukazano na scenie lwowskiej — dziesięć, w znakomitych dekoracjach Pronaszki. Należy dodać do tego jeszcze „Jeńców" Marinettiego, „Mistrza Mande" Blagi (na premierach obu tych sztuk byli obecni autorzy), głośną inscenizację „Człowieka, który był czwartkiem", „Peera Gynta" oraz po raz pierwszy w Polsce odegraną „Kleopatrę" Norwida (19.12.1933 r. — z I.Eichlerówną w roli głównej) i misterium Kasprowicza pt. „Marchołt gruby a sprośny". Jego wielki repertuar był wyrazem wyboru ideowego i filozoficznego. W ciągu sześciu sezonów— wystawił 174 sztuki, w tym 186 premier, z tego pozycji tzw. wyłącznie rozrywkowych było tylko 65, a więc około jedna trzecia repertuaru. Co ciekawe - sztuk żyjących autorów polskich ukazało się 29.

Już w roku 1935 Horzyca mógł stwierdzić, że otworzył swój teatr dla aż dziesięciu sztuk dramatopisarzy lwowskich. Wymienić tu należy: Brończyka, Rybickiego, Raorta, Zbierzchowskiego, Tępa, Budzyńskiego i Usiewiczów. Wspomagali Horzycę w jego zamiarach tacy reżyserzy jak: B.Dąbrowski, W.Radulski, E.Wierciński. Scenografia była zazwyczaj dziełem A.Pronaszki i W.Daszewskiego oraz O.Axera, ilustracja muzyczna — R.Palestra. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu i talentowi Horzycy, już po pierwszym sezonie stwierdzono, że — można mówić o specjalnym lwowskim stylu kształtowania rzeczywistości teatralnej. Horzyca oddziaływał na krystalizację tego stylu wydatnie, choć w stopniu nieraz trudnym do ustalenia, jako inspirator, adaptator tekstów, inscenizator, dopiero później jako reżyser. Istotne było to, że teatr Horzycy miał najprzedniejszych w kraju inscenizatorów, reżyserów, scenografów, to stanowiło jego główną przewagę, ale do osiągnięcia pełnych efektów byli mu niezbędni także i aktorzy: J.Strachocki, T.Białoszczyński, Wł.Krasnowiecki, rewelacyjne odkrycie Horzycy - Eichlerówna, wreszcie Maria Malanowicz-Niedzielska - należeli do protagonistów zespołu.

Z czterdziestoosobowej trupy należy wymienić jeszcze: Ewę Bonecką, Elżbietę Dziewońską, Alicję Matusiakównę, Józefa Machalskiego, Józefa Leliwę czy Wł. Brochwicza, Luc.Krzemieńskiego. Teatr Horzycy zyskał wysokie uznanie. Co ważne sceny lwowskie funkcjonowały sprawnie, trzeba pamiętać, że od sezonu 1931/32 miasto zrezygnowało z prowadzenia Teatru Małego i opery. W Teatrze Wielkim Horzyca miał pod swoim zarządem dwie sceny dramatyczno-komediowe: Wielki i Rozmaitości, od sezonu 1936/37 tylko Teatr Wielki — w sumie 1100 miejsc. Horzyca nie angażował się w działalność ściśle polityczną, był co prawda w 1.1930-35 posłem na Sejm z ramienia BBWR, zapraszał do współpracy Schillera posądzanego o lewicowe poglądy, w 1936 r. — udzielił sali teatralnej Zjazdowi Pracowników Kultury, będącemu największą manifestacją lewicy literackiej i artystycznej w Polsce międzywojennej. Ponadto redagował miesięcznik „Droga" (1928-37), a jako dyrektor teatru lwowskiego „Scenę Lwowską". J.Kleiner wyraził opinię, że scena lwowska dzięki Schillerowi i Horzycy znowu stanęła w rzędzie pierwszych teatrów Europy. Niestety- kiedy w 1936 r. Horzyca odszedł do Warszawy, sytuacja zaczęła się pogarszać. Spośród kandydatów starających się o dzierżawę teatru lwowskiego wybrano Janusza Warneckiego. Marzył mu się. Jak to określano „teatr atmosfery", „teatr idei", do którego wprowadzeniem miał być „teatr potrzebny". Rozpoczął od „Legendy" Wyspiańskiego, następnie był „Król włóczęgów" — rekord sezonu (49 przedstawień), „Żołnierz królowej Madagaskaru", „Zalotnicy niebiescy", „Swaty", „Lato w Nohant", „Żabusia". Dominowały w repertuarze farsy, bajki dla dzieci, komedie. Mimo posiadania zdolnych aktorów: Heleny Chanieckiej, Ireny Górskiej, Henryka Borowskiego, Lecha Madalińskiego itd. Warnecki musiał opuścić Lwów rozgoryczony, nie powiodło mu się ani pod względem finansowym ani artystycznym. Zawiodła przede wszystkim publiczność. Nowym dyrektorem w sezonie 1938/39 mianowano Mieczysława Szpakiewicza. Szczególnie cenił go J.Osterwa nazywając „rzadkim w teatrze polskim ideowcem".

Szpakiewiczowi udało się zwiększyć frekwencję poprzez nie tylko obniżenie cen biletów, ale i staranne przygotowanie poziomu artystycznego przedstawień. Oczywiście do wyraźnego podniesienia poziomu przyczynili się w głównej mierze zapraszani reżyserzy: Wierciński —wystawił „Maskaradę" Iwaszkiewcza i „Obronę Ksantypy" Morstina, Krasnowiecki przygotował „Szaleństwo" Peyreta-Cbappuis, Daszyński m.in. „Świętoszka" Moliera. Niewątpliwym przebojem sezonu była „Gałązka rozmarynu" Nowakowskiego, która doczekała się 54 spektakli, obejrzanych przez 38 000 widzów. Również i inne z inscenizowanych sztuk ściągnęły do teatru wprost imponujące rzesze publiczności, np. „Dzień bez kłamstwa" 20 000 widzów, wymieniany wcześniej „Świętoszek" 14 300. W sumie w dziale dramatycznym dano około dwudziestu premier. Niemało sztuk zyskiwało około dwudziestu spektakli, a nawet ponad trzydzieści. Mimo, ze Szpakiewicz „zadowalał się eklektycznie nowościami wypróbowanymi z dobrym skutkiem" już w innych miastach, osiągnięto sukcesy, o jakich nie śniło się w ubiegłych sezonach.

Oczywiście oprócz Teatru Miejskiego w różnych latach działało wiele imprez widowiskowych, krótkotrwałych, zawodowych, półamatorskich itd. Wymienić można choćby teatrzyk Ul, Teatr Wodewilowy, teatrzyk Chochlik w Ogrodzie Pojezuickim, Młoda Scenka przy ul. Chorążczyzna czy Semafor z ul. Rejtana — scena o charakterze awangardyzującym. Wszystkie te prywatne teatry i teatrzyki odgrywały rolę raczej epizodyczną w lwowskim życiu kulturalnym, główną — bez wątpienia — sceny miejskie. Dały one około 60 prapremier polskich m.in. „Sprawę Dantona" Przybyszewskiej czy „Południcę" Staffa, pielęgnowały rodzimy lwowski repertuar i mimo, że teatr lwowski często w okresie międzywojennym spadał poniżej poziomu innych scen polskich — w niektórych sezonach jednak wysuwał się na czołowe miejsce w kraju.


Copyright © 1995 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik